W firmie Tesla Motors w ostatnich miesiącach sprawy nie mają się dobrze. Zaangażowanie w politykę Elona Muska, jego dziwne wypowiedzi i zachowania mają bezpośredni wpływ na interesy. Sprzedaż aut na świecie pogorszyła się, a giełdowe notowania firmy spadają. Na jawną agresję w kierunku wszystkiego, co ma jakiekolwiek powiązania z ekscentrycznym miliarderem, pozwalają sobie jego przeciwnicy. Najbardziej cierpi na tym Tesla, ponieważ dewastacji ulegają salony sprzedaży samochodów, a wielu właścicieli pojazdów tej marki woli nie ryzykować wystawianiem się na ataki i często pozbywa się swoich aut.
Zadowolony z obecnego obrotu spraw zdecydowanie jest Jeremy Clarkson, który od dawna ma na pieńku z Elonem Muskiem. Spór rozpoczął się w 2008 r. od złej recenzji modelu Tesla Roadster. Pozew przeciwko BBC w związku z negatywną opinią w programie "Top Gear" został oddalony w 2013 r.
"Powiedziałem, że jest zawodny, co było prawdą; że jest absurdalnie drogi, co było prawdą; i że ponieważ waży więcej niż większość księżyców, nie prowadzi się zbyt dobrze. Musk był bardzo zły z tego powodu i pozwał nas o zniesławienie, twierdząc, że miałem problem z samochodami elektrycznymi i napisałem artykuł, zanim jeszcze postawiłem stopę w samochodzie" - napisał w "The Times" gwiazdor programów telewizyjnych "Top Gear oraz "The Grand Tour".
"Przegrał sprawę i apelację, i nigdy tak naprawdę się z tym nie pogodził. Nadal twierdzi, że byłem stronniczy i że udawaliśmy, że jego samochód się zepsuł, chociaż tak nie było. Naprawdę powinienem był pozwać go z powrotem, ale bałem się, że nazwie mnie pedofilem, więc zamiast tego po prostu czekałem na brzegu rzeki, aż jego ciało przepłynie obok. I tak się stało" - czytamy w felietonie Clarksona.
Dziennikarz w swoim tekście poświęcił sporo miejsca lewicowym, świadomym ekologicznie konsumentom, którzy kupili Teslę, zanim Musk zmienił się politycznie z entuzjasty kosmosu walczącego o ratowanie świata w człowieka o skrajnie prawicowych poglądach. Z tego powodu podkreślił, że cieszy się, że teraz Musk jest "dziobany na śmierć przez tych samych ludzi, którzy postawili go na piedestale".