Jeżdżąc ulicą Vogla przeciętny kierowca stosujący się do przepisów, może poczuć się, jakby spowalniał ruch. Tydzień temu wystąpiła sytuacja, która nie powinna mieć miejsca. Gdy jechałam ze stałą prędkością, zauważyłam, że kierowca za mną chce wyprzedzać. Oczywiście ruch był duży, przez co zapaliła mi się czerwona lampka, kiedy zaczął to robić. Miałam rację, chwil później musiałam hamować, inaczej mogłoby dojść do zderzenia czołowego z pojazdem jadącym w naszą stronę. Takich sytuacji jest wiele, zdarzają się codziennie.
W maju 2024 roku na ul. Vogla wydarzył się śmiertelny wypadek.. Akurat byłam wtedy w okolicy. Mogę potwierdzić, że kierowcy udało się wjechać (lub jak określał jeden ze świadków: wlecieć) między ludzi. Patrząc na takie sytuacje, zawsze się zastanawiam, czemu się powtarzają, skoro znamy skutki takiego łamania przepisów. Później biegli ustalili, ile kierowca tego auta miał na liczniku tuż przed zderzeniem. Liczba przeraża, chociaż niestety nie dziwi. Prędkość 160 km/h w terenie zabudowanym to znak, że należałoby podjąć kolejne kroki, by uniemożliwić przekraczanie prędkości w takim stopniu.
W okolicy miejsca częstych wypadków jest również przejście dla pieszych. Niedostatecznie oświetlone, bez odblasków na drodze. Chodnikiem przy tej ulicy dziennie chodzi wiele osób, w szczególności gdy jest ładna pogoda. Dzieci wracają lub idą do szkoły, dużo ludzi wychodzi uprawiać sporty na świeżym powietrzu. Raz, gdy próbowałam przejść przez ulicę Vogla z pola golfowego na przystanek, kierowca autobusu jadącego w stronę Wilanowa postanowił wyprzedzać. Zrobił to przed przejściem dla pieszych. Po chwili ktoś wcisnął przycisk STOP i był zmuszony hamować z piskiem opon. Szkoda, że wcześniej nie dostosował prędkości do warunków.
To problem, który nie rozwiąże się sam, ale radny gminy Wilanów zaproponował rozwiązanie. Wniósł o rozważenie odcinkowego pomiaru prędkości, uznanego przez niego na podstawie artykułów naukowych za najbardziej skuteczne.
Najlepszym rozwiązaniem byłoby powstanie w tym miejscu odcinkowego pomiaru prędkości. Budowanie kolejnych, nieskutecznych progów zwalniających, zwłaszcza na ul. Vogla byłoby rozwiązaniem zwyczajnie złym, czego dowodzą liczne badania i ekspertyzy.
Cytowana wypowiedź znalazła się w interpelacji radnego Daniela Kościa. Następnie polityk zaproponował, że na wypadek niepowodzenia we wdrożeniu tego rozwiązania, można zbudować sztuczne wysepki na środku (szykany) lub przedłużyć podwójną linię ciągłą. Wszystkie te rozwiązania dostały negatywną odpowiedź. Władze zdecydowały się na jeszcze inny sposób uspokojenia ruchu. W bieżącym roku mają zostać zbudowane progi spowalniające. Dokładnie takie, między którymi wszyscy przejeżdżają środkiem, a większe samochody są w stanie wziąć je między koła.
Od okolicznych mieszkańców zaczęły dochodzić głosy sprzeciwu w reakcji na pomysł z progami. Jedni mówią, że nie odpowiada im wzrost zużycia paliwa, który wywołają. Niektórzy zwrócili uwagę na negatywny wpływ owych "śpiących policjantów" na zawieszenie. Jeszcze inni słusznie zauważają, że nie jest to droga wewnętrzna, dlatego nie ma praktyki budowania spowalniaczy w takich miejscach, co nawiasem mówiąc, nie jest prawdą. Niezależnie od decyzji, którą ostatecznie podejmą władze, wszyscy mają jedną nadzieję - spowolnienie ruchu do prędkości, która obowiązuje na terenie zabudowanym.
Na zakończenie dodam jeszcze, że jako osoba, która jeździ tamtędy codziennie, uważam, iż progi są jednym z najgorszych możliwych rozwiązań. Nie jest to droga dojazdowa, są tylko trzy przejścia dla pieszych od przystanku Europejska aż do ronda przy pl. Vogla. Oczywiście trzeba też wziąć pod uwagę, że znacznej części kierowców owe progi nie będą przeszkadzać. Przecież mogą przejechać nad lub pomiędzy nimi, a to nie poprawi bezpieczeństwa.