Najwyższa Izba Kontroli prowadziła działania w Głównym Urzędzie Miar (GUM) w Warszawie oraz w Okręgowych Urzędach Miar w Białymstoku, Krakowie, Łodzi, Szczecinie i we Wrocławiu. Podczas kontroli urzędnicy sprawdzali dokumenty z okresu od 1 stycznia 2021 r. do 30 czerwca 2023 r. Wnioski? Te brzmią ciekawie dla kierowców i raczej mało ciekawie dla GITD.
O sprawie informuje serwis bankier.pl. I donosi, że "z naruszeniem prawa przeprowadzono legalizację przyrządów służących do odcinkowego pomiaru prędkości na sześciu drogach". Problem polega na tym, że przyrządy pomiarowe i kamery zostały zalegalizowane w sposób, który nie odpowiada wymogom właściwego rozporządzenia. Dla przykładu urząd podczas ponownej legalizacji powinien sprawdzić, czy wartość błędów pomiarowych nie przekracza wartości dopuszczalnej podczas co najmniej 10 prób z różnymi prędkościami. Pomiarów było natomiast za mało lub prowadzono je przy tej samej szybkości jazdy auta.
Na tym jednak problemy z urządzeniami rejestrującymi zachowania kierowców się nie kończą. Bo NIK wskazuje również na fakt, że "pomimo ponad dwuletniego obowiązywania przepisów dotyczących zachowania odstępu pomiędzy pojazdami na autostradach i drogach ekspresowych, przyrządy wykorzystywane przez uprawnione do tego pomiaru organy, nie podlegają prawnej kontroli metrologicznej". Nie ma bowiem przepisów, które regulowałyby wygląd takiego badania czy wskazywały na jego warunki.
Problem opisany przez NIK jest naprawdę duży. Bo mówimy o potężnej skali kar dla kierowców. W samym tunelu na S7 w Skomielnej Białej od 4 listopada 2022 r. do 29 września 2023 r. zarejestrowano co najmniej 24,1 tys. przekroczeń prędkości. Na tej podstawie nałożono na kierowców 4,9 tys. mandatów karnych na kwotę blisko 1,44 mln zł. Policja, dokonując pomiarów odległości przy użyciu mierników prędkości, nałożyła z kolei co najmniej 2,4 tys. mandatów karnych.
Czy błędy podczas homologacji lub brak badania oznacza, że kierowcy teraz mogą się starać o unieważnienie kar? No właśnie... nie. W tym przypadku problem jest inny. Bo na uchybienia tego typu można się powoływać do momentu przyjęcia mandatu. Podpisanie druczka oznacza, że kara staje się prawomocna i praktycznie nie da się jej podważyć.
Prawomocny mandat można podważyć przede wszystkim wtedy, gdy został wlepiony osobie małoletniej lub za czyn, który wykroczeniem nie jest. Tu żadna z tych przesłanek nie występuje. Sytuacja z OPP może być zatem analogiczna do tej, którą wykrył RPO. Policjanci z warszawskiej drogówki wystawiali mandaty na podstawie pomiarów wykonywanych przez "suszarkę" bez homologacji. Kierowcy nie mogli cofnąć przyjętych mandatów. Na podstawie tej sytuacji RPO wnosił nawet o zmiany w prawie, które pozwolą na odwołanie się od grzywny i wykasują jej ostateczność. Na razie żadne przepisy w tej sprawie nie były jednak nawet procedowane.