Mimo budzącego przyjemne skojarzenia skrótu CAFE unijne regulacje będą raczej trudne do przełknięcia - i to nie tylko dla producentów, ale również klientów. Clean Air For Europe, czyli Czyste Powietrze dla Europy, to zbiór przepisów, które od 2008 roku, czyli od momentu ich wprowadzenia, są sukcesywnie i stopniowo zaostrzane. Jednym z najistotniejszych ich elementów jest sztywno wyznaczany poziom emisji dwutlenku węgla, jakie powinny generować wprowadzane na rynek nowe samochody spalinowe. Aktualnie wynosi on 95 g/km.
Co w przypadku, w którym dany model go nie spełnia? Wówczas producent musi zapłacić wysoką karę. Wynosi ona 95 euro od każdego ponadnormatywnego grama CO2, co dodatkowo mnożone jest przez liczbę rejestrowanych pojazdów. Dla przykładu, jeżeli dany pojazd generuje 110 g/km, a zarejestrowanych zostało 1000 egzemplarzy, producent musi zapłacić karę w wysokości ponad 1,4 mln euro. Rzecz jasna pod uwagę brana jest cała gama modelowa, a przez to całkowity wynik emisji uśredniany.
Jak łatwo się domyśleć, regulacje CAFE są dla branży motoryzacyjnej niezwykle bolesne pod względem finansowym. Jeszcze cztery lata temu, gdy w życie wszedł aktualny poziom emisji, producenci, mający wyraźny problem ze spełnieniem norm, musieli zapłacić łącznie ok. 510 mln euro kary. Oczywiście jak to zwykle bywa w takich przypadkach, koszty, które ponieśli, zostały przeniesione na barki klientów. To właśnie dzięki m.in. unijnym przepisom wielu Europejczyków nie stać na zakup nowego samochodu. A co więcej, będzie jeszcze gorzej.
Warto zaznaczyć, że już od przyszłego roku norma emisji dwutlenku węgla w ramach regulacji CAFE będzie jeszcze niższa i wyniesie 93,6 g/km. Taka zmiana wydaje się marginalna, jednak w rzeczywistości będzie miała istotne konsekwencje. Wystarczy przytoczyć tutaj przykład koncernu Volkswagen, który przed czterema laty przekraczając normę średnio o 0,75 g CO2/km, finalnie musiał zapłacić karę w wysokości aż 100 mln euro.
Należy zdać sobie sprawę z faktu, że w przypadku wielu pojazdów normy emisji dwutlenku węgla są przekraczane nawet o połowę. Wiele popularnych SUV-ów generuje nawet 150 g CO2/km, co oznacza, że za każdy egzemplarz producent płaci karę w wysokości ok. 5 tys. euro, a więc ponad 20 tys. złotych. Oczywiście, koszty, jakie ponoszą koncerny, wliczane są w ceny nowych pojazdów. Dlatego też z oferty wielu producentów znikają kompaktowe i przystępne cenowo pojazdy - ich produkcja staje się po prostu pozbawiona ekonomicznego sensu. W przypadku większych i lepiej wyposażonych samochodów różnica w cenie wynikająca ze wspominanych wcześniej kar nie jest szczególnie dotkliwa, przez co nadal są chętnie wybierane przez klientów.
Czy da się jakoś obejść system nakładania kar i tym samym ochronić portfele klientów od dalszego drenażu? Tak! Trzeba skupić się na sprzedaży elektryków. Auta te traktowane są bowiem jako zeroemisyjne i pozwalają koncernom wyrobić pewną "emisyjną rezerwę", a tym samym zmniejszyć finalną kwotę kary. Dlatego też wszystkim producentem tak bardzo zależy na promowaniu elektryków i podsuwaniu ich pod nosy klientów - jeżeli nie wiadomo, o co chodzi, chodzi o pieniądze. Problem w tym, że auta bateryjne nie cieszą się zbytnią popularnością, a nawet coraz bardziej na niej tracą...
Wielu ekspertów przewiduje, że już w przyszłym roku czekają nas dalsze podwyżki cen pojazdów. Co więcej, mogą okazać się one wyższe niż te, które mogliśmy zaobserwować na przestrzeni ostatnich kilku lat. Dodatkowym skutkiem ubocznym będzie podwyżka cen samochodów używanych, co wpłynie naturalnie na wzrost wieku parku maszynowego krajów wspólnoty europejskiej.
Jak widać, unijne przepisy podszyte ekologicznymi pobudkami okazują się w swojej istocie przeczyć samym sobie. Na ulicach pojawiać się będzie coraz więcej aut, które emitują duże ilości dwutlenku węgla. Z powodu wyższych cen na rynku wtórnym przeciętny Kowalski nie będzie w stanie nabyć nowszego samochód, a tym samym dłużej będzie użytkował swój dotychczasowy pojazd, który niejednokrotnie mocno odstaje od aktualnych ekologicznych norm. Cudownym remedium na te problemy miały być elektryki, ale one również są poza finansowym zasięgiem wielu klientów. Poza tym nadal nie są one tak wygodne w codziennej eksploatacji, jak tradycyjny samochód spalinowy. Koło się zatem zamyka...