• Link został skopiowany

Miały być miliony na koncie, a są ogromne długi. Chcieli zarabiać na wypożyczaniu samochodów

Ostatnio na popularności zyskują wypożyczalnie samochodów, jako sposób na zyskanie pasywnego dochodu. Jednak nie zawsze to wypala. Polskie samochody we francuskich wypożyczalniach okazały się nietrafionym pomysłem.
Sprzedała auto dwa lata temu. Teraz urząd zgłosił się po pieniądze - zdjęcie ilustracyjne
Serkan Toröz/Istock.com

Polskie samochody przez pewien czas można było spotkać we francuskich wypożyczalniach. Czemu? Ponieważ niektórym przedsiębiorcom wydawało się, że to dobry pomysł na biznes. Pośrednicy z Polski dostarczali samochody, oferując jednocześnie dwukrotność raty leasingowej. Auta miały zaś trafiać do Francji, a przedsiębiorca, który dostarczał auto, jako zabezpieczenie otrzymywał aż trzykrotność raty leasingowej. Coś jednak nie zawsze szło tak, jak miało. 

Zobacz wideo Karol Myśliński: Luksusowe samochody wypożyczają głównie przedsiębiorcy i pracownicy IT

Zapowiadał się złoty interes, a skończyło fiaskiem

Jak podaje facebookowy profil Białe Kołnierzyki, którego autorem jest Maciej Bińkowski, do taki procederów dochodzi coraz częściej. Biznesy kończą się fiaskiem, a ludzie tracą majątek i nerwy. Jedną z  takich osób przedstawił na swojej stronie. Mężczyzna miał leasingować cztery samochody. Przez pierwsze miesiące nic nie wskazywało, że pojawią się trudności. Później zrobił się problem. Pośrednik zaczął się migać od płatności, spóźniać z opłatami. Raty należało spłacać, a pieniędzy nie było.

W samochodach były montowane odbiorniki GPS, ale te przestały działać. Właściciel postanowił więc szukać samochodów na własną rękę. Odbiorca samochodów został aresztowany i przyznał, że "zapomniał o rozliczeniach". Ostatecznie właściciel odzyskał tylko jeden pojazd. Jednocześnie otrzymał radę, by "wysłać do osoby użytkującej samochód list z prośbą o jego zwrot". Z kolei odbiorca ogłosił upadłość, więc szanse na zwrot pieniędzy nikły.

Oszustwo na wypożyczalnię. Milionowy dług, brak funduszy i ogrom stresu

Właściciel pojazdów przyznał w rozmowie z Bińkowskim, że "dziś jestem biedniejszy o 1 milion złotych, a za to bogatszy o trochę siwych włosów. Ogólnie, patrząc na to z dystansu, to ta cała zabawa w wypożyczanie aut przypominała totalne szaleństwo, na które nikt by się nie zgodził, gdyby wiedział, co tak naprawdę się z tymi samochodami wyprawia i do kogo one trafiają. Oczywiście pośrednicy udawali, że to złoty interes. Dla nich z prowizji może i tak, ale dla osoby użyczającej auto to była katastrofa".

Jak zauważa Bińkowski, udostępnianie samochodów we Francji tylko wygląda jak żyła złota. "Zanim wejdzie się w ten biznes, trzeba być przygotowanym na to, że organy ścigania (czy to polskie, czy zagraniczne) nie będą zbyt skore do współpracy". Widmo szybkich pieniędzy kusi, a powinno studzić emocje i zapalać czerwoną lampkę ostrzegawczą. 

Więcej o: