Feralny Trójkąt Spodenkowy mieści się w regionie La Rioja w Hiszpanii. To właśnie tutaj co roku "giną" dziesiątki ciężarówek. W sidła tego wyjątkowo niesprzyjającego kierowcom miejsca wpadł niedawno pochodzący z Ukrainy szofer. Zdaniem strażników to "GPS spłatał mu figla". Więcej podobnych ciekawostek znajdziesz na stronie Gazeta.pl
Jak wynika z ustaleń lokalnych mediów, takie nawigacyjne niespodzianki dotykają głównie kierowców ze wschodniej części Europy, zwłaszcza z Polski i Ukrainy. Wszystko za sprawą wykorzystywanego przez nich systemu GPS. Truckerzy najczęściej próbują dostać się do stacji benzynowej mieszczącej się w Gironie. Problem w tym, że system prowadzi ich do zupełnie innej lokalizacji, niewielkiej wioski Tuerza, w której to żadnego takiego punktu nie da się znaleźć. Co więcej, miejscowość zamieszkiwana jest przez bardzo nieliczną, zaledwie dziewięcioosobową społeczność, która żyje w prawdziwie spartańskich warunkach. Nie ma tam elektryczności, bieżącej wody itd., a dostanie się do niej wymaga długiego spaceru - dojazd jest niemożliwy.
Jak tłumaczy redakcja portalu 20minutos.es, Trójkąt Spodenkowy mieści się między trzema miejscowościami - Banares, Posadas i Nestares. Są one położone w masywie górskim Sierra de la Demanda na północy kraju. Teren ten jest najeżony wieloma krętymi i wąskimi uliczkami, przez co wielu kierowców ciężarówek klinuje się w nich. W połączeniu z wadliwą nawigacją daje to często katastrofalny efekt. Zupełnie jak w przypadku kierowcy z Ukrainy. Dlaczego jednak mieszkańcy zaczęli nazywać ten teren "Trójkątem Spodenkowym"? Chodzi o proste skojarzenie z bermudami, czyli popularnym krojem spodenek, które z kolei od razu przywodzą na myśl Trójkąt Bermudzki. Tam też w odmętach Oceanu Atlantyckiego w niewyjaśnionych okolicznościach ginęły samoloty i statki.
Lokalne władze świetnie zdają sobie sprawę z problemu. Nie mają jednak wpływu na używane przez kierowców systemy, mogą więc pozwolić sobie jedynie na oznaczenie tras specjalnymi znakami i napisami. Co ciekawe, są one także w języku polskim. Niestety, nie daje to zbyt dużego efektu. Większość "ofiar" wjeżdza na trasy po zmroku w poszukiwaniu wspomnianej wcześniej stacji. Często ignorują znaki lub po prostu nie dają rady ich dostrzec. Lokalni samorządowcy chcą jednak temu zaradzić. Zwrócili się do władz regionu La Rioja o montaż odpowiednio oświetlonego oznakowania i sygnalizacji świetlnej. Czas pokaże, czy uda się je zainstalować i czy przyniesie to zamierzone rezultaty. A potrzeba jest dość pilna - co roku w "Trójkącie Spodenkowym" w tarapaty wjeżdża kilkadziesiąt ciężarówek.