Więcej ciekawych tekstów znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Francuski producent hipersamochodów pochwalił się autem, z którego zdjęto karoserię. Dzięki temu możemy zajrzeć, co "ukryło" w środku. Efekt robi piorunujące wrażenie.
Bolide to torowa bestia. Spełnia najbardziej restrykcyjne wymogi FIA, a samo szefostwo Bugatti zapewnia, że poziomem bezpieczeństwa dorównuje bolidom F1 oraz pojazdom startującym w Le Mans. Spójrzcie zresztą na ten monokok. Czy nie wygląda jak najbezpieczniejsze miejsce na planecie? Jego wytrzymałość na przeciążenia oraz nieprzewidziane wydarzenia na torze zostały potwierdzone poprzez szereg wymagających testów. Przedni słupek wytrzyma obciążenie na poziomie 7,5 t, zaś samo podwozie wytrzyma nacisk wzdłużny do 6 t.
Dziób francuskiej perełki od razu nasuwa na myśl konstrukcje ze świata Formuły 1. To od niego zauważymy, że całość konstrukcji wykonano z włókna węglowego, które zapewnia tak wymaganą w autach wyczynowych lekkość i sztywność całej konstrukcji. Jednak bezpieczeństwo nie kończy się tylko na "skorupie" Bugatti. Zainstalowano również wewnętrzny system gaśniczy, sześciopunktowe pasy bezpieczeństwa oraz fotele zgodne z normami stosowanymi w klasie GT3.
No i najważniejsze, dlaczego Bolide zasługuje na miano samochodu w pełni wyczynowego. Sercem auta jest ośmiolitrowe W16 dodatkowo wsparte czterema turbosprężarkami. Efekt? Aż 1577 KM i oszałamiający maksymalny moment obrotowy na poziomie 1600 Nm. Cała moc przekazywana jest na cztery koła. Wspomnijmy jeszcze o wadze pojazdu. Przy ledwie 1450 kg widzimy przed sobą prawdziwy torowy pocisk.
Tuż po ogłoszeniu premiery tego modelu Bugatti, zaplanowana produkcja rozeszła się jak na pniu — nic dziwnego patrząc na niezwykle limitowaną serię. Powstanie jedyne 40 egzemplarzy, a pierwsze z nich trafią do klientów już w przyszłym roku. W pełnej karoserii model ten wygląda oszałamiająco. W materiale wykorzystano zdjęcia producenta.