Więcej ciekawych tekstów znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Kierowca dostawczego Nissana Vanette podjechał na stację benzynową w berlińskiej dzielnicy Tempelhof-Schoneberg w celu zatankowania auta. Zamiast uzupełnić bak auta lub kanistry, po prostu wlał 510 litrów oleju napędowego do zbiorników dedykowanych do gromadzenia deszczówki, po czym postanowił odjechać.
Nissan nie zdołał jednak opuścić terenu stacji, bo przypadkowy kierowca autobusu zdążył powiadomić służby porządkowe. Policja błyskawicznie zjawiła się na miejscu, zatrzymując „pomysłowego" kierowcę. Po otwarciu drzwi ładowni zastali trzy beczki na deszczówkę przykryte pokrywami. „Dla bezpieczeństwa" zostały jeszcze owinięte folią.
Berlińska policja powiadomiła, że nieprawidłowy transport cieczy nie był jednym zarzutem wobec kierowcy furgonu. Mężczyzna dokonał zapłaty firmową kartą paliwową, przeznaczoną do tankowania jedynie aut służbowych. Oznaczało to, że została dokonana kradzież z zamiarem oszustwa na niebagatelną kwotę 900 euro. Co ciekawe, podobny występek miał miejsce kilka tygodni wcześniej w Mannheim, gdy wówczas kierowcy wraz z właścicielem firmy udało się uciec bez cienia podejrzeń.
To jednak nie koniec wykroczeń ze strony mężczyzn. Stan techniczny Nissana Vanette wzbudził wiele zastrzeżeń w oczach policjantów. Auto nie powinno w ogóle wyjechać na drogę. Finalnie pojazd musiał zostać odholowany ze stacji do warsztatu. Czy właściciel poskąpił również na remont? Tego już się nie dowiedzieliśmy.