Lekka obcierka na parkingu. Zostawiłeś kartkę? Błąd! Prosta droga do kłopotów

Obtarłeś swoim autem inny pojazd, ale poszkodowanego nie ma w pobliżu? Naturalnym pomysłem jest zostawienie kartki za wycieraczką. Tyle że w ten sposób czasami narobisz sobie jeszcze większych problemów!

Porady w zakresie przepisów drogowych znajdziesz również w tekstach publikowanych w serwisie Gazeta.pl.

Kolizja parkingowa może zdarzyć się każdemu. Zwłaszcza na tak ciasnych i przeładowanych parkingach jak polskie. Co dalej? No tu pojawia się problem. Bo nie zawsze tak łatwo jest namierzyć właściciela uszkodzonego pojazdu. Może nie pomóc wizyta w okolicznym sklepie czy trąbienie. Naturalnym krokiem wydaje się zatem kartka z danymi kontaktowymi zostawiona za wycieraczką.

Co warto zapisać na kartce? Informację o szkodzie, imię i nazwisko oraz numer telefonu. Więcej danych tak naprawdę podawać nie trzeba. PESEL, numer polisy czy oświadczenie sprawcy lepiej spisać bezpośrednio po nawiązaniu kontaktu. To dane wrażliwe. Lepiej nie zostawiać ich bez opieki.
Zobacz wideo Zielona Góra. 62-latek zignorował czerwone światło i zderzył się z audi

Kartka za wycieraczką to półśrodek. Może narobić problemów

Pozostawienie karteczki za wycieraczką jest dobrą metodą, a właściwie to wygodną metodą. Kierujący może odjechać z miejsca zdarzenia i czekać na telefon od poszkodowanego. Po kontakcie wystarczy umówić się w celu spisania oświadczenia i rozliczenia szkody. Tyle że to scenariusz idealistyczny. Bo może się okazać, że wygodna metoda narobi kierowcy poważnych problemów. Stanie się tak wtedy, gdy ktoś kartkę wyciągnie lub wywieje ją wiatr. Możliwości potencjalnych nieprzyjemności jest jednak więcej.

  • Gdy kartka przed przybyciem właściciela pojazdu zniknie, ten z pewnością zgłosi sprawę na policję. Funkcjonariuszom na podstawie nagrania z monitoringu lub zeznań świadka może udać się namierzyć sprawcę. A wtedy poniesie on konsekwencje za ucieczkę z miejsca kolizji.
  • Widząc jedynie kartkę, poszkodowany może postanowić zwiększyć zakres szkody. Może zgłaszając ją ubezpieczycielowi, dopisać kilka uszkodzeń. Tak, żeby przy okazji naprawić wady wcześniej występujące w pojeździe. Przecież za naprawę i tak nie płaci sprawca, a jego ubezpieczyciel.

Ucieczka z miejsca zdarzenia? Mandat to nawet 6 tys. zł

Ile będzie kosztować sprawcę kolizji "ucieczka z miejsca zdarzenia"? Lista konsekwencji jest dość długa. W pierwszej kolejności sprawca dostanie mandat za stworzenie zagrożenia dla bezpieczeństwa ruchu i ucieczkę. Mówimy zatem o kwocie dochodzącej nawet do 6000 zł. Dodatkowo na koncie kierującego w CEPiK pojawi się aż 11 punktów karnych. Poza tym sprawca straci zniżki na OC podczas przedłużania polisy i nadal będzie musiał pokryć koszty naprawy własnego pojazdu.

Zostaw kartkę za wycieraczką i... zrób zdjęcia. Tylko to cię chroni

Oczywiście nie jest tak, że sprawca kolizji nie może przygotować się na powyższe kłopoty. Powinien zrobić tak naprawdę dwie rzeczy. Po pierwsze absolutną podstawą są zdjęcia – ale nie tylko sytuacyjne, a konkretnych uszkodzeń. Najlepiej zrobić jak największe zbliżenia. Po drugie warto wykonać fotografię przedstawiającą kartkę wciśniętą za wycieraczkę pojazdu. To będzie stanowiło dowód na próbę nawiązania kontaktu z poszkodowanym. Dzięki tej fotce sprawca uniknie zarzutu za ucieczkę z miejsca zdarzenia.

Więcej o: