Spotkanie dwóch szeryfów drogowych. "Nagle ci się Niki Lauda włączył?" Kto ma rację?

Polskie drogi są pełne... szeryfów. Pod Tychami spotkało się dwóch. Jeden jechał poliftingową insignią pierwszej generacji. Drugi został okrzyknięty zgrywającym Niki Laudę. Kto w tym sporze miał rację? Obejrzyjmy nagranie.

Więcej spornych sytuacji drogowych przedstawiamy również w materiałach publikowanych w serwisie Gazeta.pl.

Autor nagrania jedzie prawym pasem ruchu. Nagle z lewego zjeżdża przed niego kierujący oplem insignią. Jedno jest ewidentnie. Wymusza pierwszeństwo. Na tym jednak sprawa się nie kończy. Drogowa przepychanka trwa w najlepsze. Autor zjeżdża na pas włączający, który zamienia się w pas do skrętu w prawo na linii ciągłej i jadąca z przodu insignia robi dokładnie to samo. Ponownie wymusza pierwszeństwo. A natężenie ruchu jest spore...

Zobacz wideo Kierowca w ciągu dwóch godzin wpadł dwa razy po pijanemu

Eurydyki tańczące pod Tychami. Insignia i smrodek dydaktyczny

Zabawa w kotka i myszkę, pomyślicie. No to poczekajcie co stanie się dalej. Obydwa pojazdy zjeżdżają z drogi dwupasmowej i dojeżdżają do ronda. Wtedy kierujący oplem zatrzymuje się, blokuje drogę, włącza światła awaryjne i idzie do autora nagrania wyjaśnić jego zachowanie drogowe. Zachowanie wcześniejsze, przed zarejestrowaniem nagrania – jak można się domyślać. Kierowca opla mówi m.in. takie słowa:

Nagle ci się Niki Lauda włączył (...) wymuszasz pierwszeństwo, wpychasz się na pas, migasz długimi. Każdemu się spieszy (...) a nie zgrywasz Niki Laudę.
 

Tyski Niki Lauda vs. kierowca opla. Kto tu miał rację?

Jak ocenić taką sytuację drogową? Nie potrafię ocenić zachowania autora nagrania. Na filmiku widzimy pewnie tylko fragment rzeczywistości. Kierujący być może celowo pominął swoje błędy drogowe. Jeżeli natomiast chodzi o postępowanie kierującego oplem (które jest nieco lepiej udokumentowane), na moje oko powinien on stracić prawo jazdy. I nie, nie żartuję. Dwukrotne wymuszenie pierwszeństwa zakończone tamowaniem ruchu oznacza nic innego jak stworzenie zagrożenia dla bezpieczeństwa ruchu drogowego. Żadnego znaczenia nie ma w tym przypadku to czy zachowanie to miało mieć wymiar edukacyjny, czy nie. Tak czy tak stworzyło poważne zagrożenie. Co przy takim natężeniem ruchu mogło się skończyć wypadkiem.

Sytuacja nie jest jednoznaczna i pewnie prawda jest taka, że obydwaj kierujący są warci siebie. Autor nagrania "zgrywający Niki Laudę" z pewnością ma swoje za uszami. Drogowy szeryf również jednak dał się ponieść emocjom. Czy jednak w tym filmiku można znaleźć jakieś pozytywy? Bez wątpienia pierwszym jest to, że nie doszło do nawarstwienia agresji drogowej. Kierowcy nie pobili się, nie zaczęli niszczyć swoich aut czy rozmawiali w miarę kulturalnie. To zawsze coś.

Fajnie że wspominają mistrza. Szkoda że w takich okolicznościach

Drugi z plusów jest bardziej off-topic. Bo szkoda, że w takich okolicznościach się to ujawnia, ale nadal fajnie, że ktoś potrafi wspomnieć Niki Laudę. To był nie tylko mistrz kierownicy, ale także trzykrotny mistrz świata Formuły 1. O sile jego charakteru niech świadczy fakt, że po wypadku na torze Nurburgring, prawie spłonął w bolidzie. Jego stan był na tyle poważny, że zapadł w śpiączkę, a ksiądz udzielił mu sakramentu namaszczenia chorych. Mimo wszystko 6 tygodni później wrócił na tory F1.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.