Spodobał Ci się ten artykuł? Więcej wiadomości ze świata motoryzacji znajdziesz na Gazeta.pl
Obiegowa opinia jest taka, że pojazdy terenowe od Toyoty są w stanie poradzić sobie w każdych warunkach. W Europie mamy Hiluxa czy Land Cruisera. Po drugiej stronie Atlantyku jest Tundra.
Flagowy pickup ma długość 6,4 m, a dwie poprzednie generacje w najmocniejszych wersjach były napędzane silnikami V8 o pojemnościach od 4,6 l do 5,7 l. Tundra trzeciej generacji, która debiutuje w tym roku, zastępuje klasyczne jednostki V8 zupełnie nowym napędem hybrydowym i-FORCE MAX, opartym na silniku V6 twin-turbo.
Tundra i-FORCE MAX miała nie tylko spełnić, ale wręcz przekroczyć oczekiwania amerykańskich kierowców pickupów, dla których ekologiczne walory zwykle nie mają znaczenia przy wyborze auta. Jak zapewnia producent udało się tego dokonać, a efekt jest lepszy niż gdyby auto było wyposażone w silnik V8.
Silnik elektryczny o mocy 49 KM został umieszczony między skrzynią biegów a jednostką V6 o pojemności 3,4 l. Jego głównym zadaniem jest zwiększanie mocy i momentu obrotowego auta, aby ułatwić poruszanie się po trudnym terenie i poprawić dynamikę jazdy po asfalcie. Podczas spokojnej jazdy motor elektryczny przejmuje w całości napędzanie samochodu, co przekłada się na oszczędność paliwa.
Łączna moc napędu wynosi 443 KM, a maksymalny moment obrotowy to 790 Nm. Auto może pociągnąć przyczepę o masie do 5190 kg. Nowa Tundra została wyposażona w 10-biegową automatyczną skrzynię biegów, której przełożenia zostały tak dostrojone, aby ułatwić pokonywanie trudnego terenu i holowanie przyczepy.
Producent twierdzi, że użytkownik nowej Tundry nawet nie zauważy, kiedy jedzie na samym silniku spalinowym lub na samym elektrycznym, a kiedy jest napędzany przez obie jednostki.
Toyota kontynuuje swoją politykę ograniczania zanieczyszczeń. Jak widać nawet amerykańskiego pickupa nie ominęła ekologiczny trend.