Kolejne porady eksploatacyjne publikujemy też w serwisie Gazeta.pl.
W okresie świątecznym wszyscy kierowcy cieszyli się na widok śniegu. Utrudniał on warunki drogowe, mimo wszystko tworzył klimat. I choć gorsza trakcja jest tym, co prowadzących powinno interesować szczególnie. Dziś odczuwają oni inny skutek działania śniegu. Bo śnieg pojawiający się na chodniku oznacza też... więcej wilgoci występującej w kabinie pasażerskiej. A ta prędzej lub później zacznie objawiać się parującymi szybami w czasie jazdy i szronem, ale pojawiającym się od wewnętrznej strony po dłuższym postoju w czasie mroźnej nocy. To niewesoły scenariusz!
Czemu śnieg równa się wilgoć w kabinie? Kierowca czy pasażerowie zawsze wniosą go do wnętrza auta na butach czy ubraniach. I gdy zalegnie on na wycieraczce czy tapicerce, najpierw stopnieje pod wpływem działania ogrzewania, a później zamieni się w wilgoć krążącą w zamkniętym pomieszczeniu. Tak, dużo mówi się o tym, że sprawny filtr pozwala skutecznie wentylować wnętrze. Niestety nie zawsze zimą. Skutkiem jest zatem fakt, że po mroźnej nocy kierowca musi skrobać szyby, ale od środka...
Kierowca może tak naprawdę na kilka sposobów próbować pozbyć się wilgoci z samochodu. Pierwszym i podstawowym krokiem jest dokładne wysuszenie dywaników. Pół biedy jeżeli są gumowe – wodę wystarczy wylać i wytrzeć je do sucha. Dywaniki materiałowe będą wymagały temperatury. W tym celu należy położyć je np. w ogrzewanym garażu lub po prostu zabrać do domu i rozłożyć w przedpokoju. Dobrym pomysłem jest też dokładne przewietrzenie kabiny pasażerskiej. Warto w tym celu skorzystać np. ze słonecznego lub mroźnego, ale suchego dnia – auto parkuje się przed domem i otwiera w nim drzwi lub szyby.
W radzeniu sobie z wilgocią mocno pomaga też sprawna klimatyzacja. Jej uruchomienie pozwala nie tylko na chłodzenie wnętrza latem, ale też osuszenie powietrza krążącego w kabinie zimą. Aby jednak schładzacz przyniósł pożądany skutek, należy mieć go odpalonego przez całą jazdę przez kilka dni. Wady takiego rozwiązania? Kierujący musi się liczyć z nieznacznie podniesionym spalaniem. Aby spotęgować działanie klimatyzacji, właściciel auta może też sprawdzić filtr przeciwpyłkowy. Gdy będzie zatkany, ograniczy on przepływ powietrza. A wymiana osadnika kosztuje często zaledwie kilkanaście złotych. Tyle kierujący zapłaci za sam filtr – bo wymianę może wykonać we własnym zakresie.
Na koniec jeszcze kilka słów o wilgoci w aucie i szronie zalegającym na szybie od środka. Jest on niezwykle niebezpieczny! Przy intensywnych mrozach kierowca z uwagi na utrudniony dostęp z całą pewnością nie oskrobie całej szyby. W efekcie zanim kabina rozgrzeje się i lód zniknie, będzie ograniczać widoczność kierowcy. Być może nie sprawi, że prowadzący nie dostrzeże świateł stopu auta jadącego z przodu. Może jednak przeoczyć pieszego wchodzącego na pasy. A to w najlepszym przypadku oznacza mandat wynoszący dziś już 1,5 tys. zł. W najgorszym ryzyko wypadku i odpowiedzialności karnej.