O tej i innych metodach stosowanych przez drogowych oszustów opowiadamy też w serwisie Gazeta.pl.
Wiecie, że każdego roku w Polsce jest likwidowanych aż 6,5 miliona szkód w ubezpieczeniach majątkowych? A to dopiero połowa informacji. Bo z danych Polskiej Izby Ubezpieczeń wynika, że nawet około 10 proc. z nich wypłacono w wyniku oszustwa. To oznacza aż 650 tys. spraw! I choć oszustwa na tzw. stłuczkę są dużo rzadsze niż np. w latach dziewięćdziesiątych, nadal się zdarzają. Nadal zatem kierowcy powinni uważać. Szczególnie że ich mechanizm od lat nie zmienia się i jest dość prosty.
Metoda na stłuczkę działa tak, że sprawca ustawia się na drodze z pierwszeństwem i czeka aż na podporządkowanej pojawi się ofiara. Następnie daje jej sygnał ręką lub światłami – informując tym samy, że ustępuje jej pierwszeństwa. I gdy kierowca korzystając z uprzejmości wjeżdża na skrzyżowanie, sprawca dodaje gazu i dochodzi do kolizji. Oczywiste jest to, że uczestnicy zdarzenia nie mogą dojść do porozumienia. Na miejscu pojawia się zatem policja. A wtedy oszust wypierając się ustąpienia pierwszeństwa, zawsze wygra.
Metoda na stłuczkę jest wykorzystywana nie tylko na skrzyżowaniach – czy to równorzędnych, czy to z wyznaczonym pierwszeństwem. Mocno warto uważać też na rondach. W takim przypadku oszuści zajmują pas prawy i czekają aż kierowca postanowi opuścić skrzyżowanie z pasa lewego. W tym przypadku działa martwe pole – kierowca na pasie lewym nie widzi auta jadącego pasem prawym w lusterku. Oszust może zatem zwiększyć prędkość i tym samym doprowadzić do kolizji. Popularne jest także mocne dohamowanie – na tyle mocne, aby pojazd jadący z tyłu nie zdążył wyhamować.
Warto w tym punkcie wspomnieć o tym, że po 1 stycznia 2022 roku wmanewrowany w kolizję kierowca ma podwójny problem. Traci zniżki po likwidacji szkody, a do tego otrzymuje mandat. A ten teraz wynosi minimum 1000 zł!
No dobrze, ale jaki jest cel oszustwa metodą na stłuczkę? Tych tak naprawdę może być wiele. W przypadku grup zorganizowanych, chodzi często o zarobek. Kupują one stare auta, które po serii stłuczek zaczynają na siebie zarabiać. I nadal nie są to przypadki rzadkie. Aby się o tym przekonać, wystarczy przeczytać doniesienia medialne, które mówią o kierowcach będących "ofiarami" kilku czy nawet kilkunastu kolizji w przeciągu dwóch, trzech miesięcy. W przypadku indywidualnych kierowców często chodzi m.in. o bezpłatne naprawienie pojazdu. Bo wcześniej prowadzącemu zdarzyła się np. szkoda parkingowa.
W rozstrzygnięciu sporu kolizyjnego na korzyść wymuszonego sprawcy pomóc może miejski monitoring. I choć kamery pojawiają się teraz wszędzie, jest więcej niż pewne że oszust za miejsce działania wybierze takie skrzyżowanie, na którym monitoringu nie ma. Co dalej? Kierowca w celu udowodnienia swojej niewinności może poszukać świadków zdarzenia. Mogą oni zeznać, że widzieli iż auto na drodze z pierwszeństwem pierwszeństwa ustępowało. To będzie stanowić ważną informację w postępowaniu policyjnym.
Kolejnym kluczem do sukcesu mogą się stać kamery inne niż miejskie. W tym przypadku idealnie sprawdzi się chociażby pokładowy rejestrator. Na nim dokładnie będzie widać zachowanie kierującego. Poza tym warto poszukać też nagrań np. z monitoringu w pobliskim sklepie. Jest spora szansa na to, że kamera skierowana na parking zarejestrowała zdarzenie.