Tesle to samochody naszpikowane elektroniką do granic możliwości. Wyposażenie tych aut - dzięki stałemu połączeniu z internetem - może być modyfikowane nawet z poziomu aplikacji na smartfona. Dodatkowo każdy posiadać może podpiąć do swojego konta np. kartę kredytową, aby łatwiej rozliczać bieżące wydatki, takie jak tankowanie.
Co więcej, już po zakupie do swojej tesli można dodać kilka funkcji, które podniosą jej możliwości. Jest chociażby opcja przyspieszenia sprintu do "setki", jest możliwość włączenia funkcji autopilota i jest zaawansowany tryb Full Self-Driving (FSD). Gorzej, gdy czyjaś tesla wzbogaci się o te funkcje przypadkiem.
Taką sytuację miał Dominic Preuss, pracownik Google, a prywatnie posiadacz Tesli Model 3. Jak opisał na Twitterze, swoje auto pożyczył teściowi, jednak niedługo później zorientował się, że z jego karty kredytowej pobrano niemal 14,2 tys. dolarów, czyli ok. 55 tys. złotych.
Okazało się, że teść wykupił swojemu zięciowi ciekawy pakiet ulepszeń dla Modelu 3 - autopilota i tryb FSD. To możliwe, bo samochody niezależnie od opcji wyposażenia opuszczają fabryki z kompletem kamer i czujników. Dodatkowe funkcje można zatem aktywować po czasie płacąc za nie pełną kwotę lub wykupując subskrypcję.
Rozmowa z teściem wskazała, że do zakupu miało dojść, gdy ten dwukrotnie poruszył dźwignią zmiany kierunku jazdy. W ten sposób miał aktywować autopilota i FSD. A że tych opcji w standardzie nie było samochód je włączył i pobrał z karty kredytowej właściciela odpowiednią opłatę. Preuss twierdzi, że bez jego zgody i wiedzy.
Wyszło 3000 dolarów za autopilota, kolejne 10000 za tryb samodzielnej jazdy i 1186 dolarów podatku. Razem bagatela 14,2 tys. dolarów, czyli wspomniane 55 tys. zł. I choć zakup udało się anulować, a środki wróciły już do właściciela, niesmak pozostał.
Internauci zastanawiają się, jak to możliwe, że teściowi Preussa udało się aktywować obie opcje przypadkiem. Tesla całej sprawy nie komentuje. Faktem jest jednak, że możliwość wykupienia dodatkowych funkcji w tesli bez wiedzy i zgody właściciela karty brzmi dość strasznie.