Rowery elektryczne od pewnego czasu zyskują na popularności również w Polsce. Wszystko dlatego, że jazda nimi jest znacznie łatwiejsza, przyjemniejsza i szybsza, a rower staje się idealnym pojazdem do dojazdów w miastach. Przynajmniej przez kilkadziesiąt kilometrów, dopóki nie rozładuje się akumulator.
W polskim prawie status rowerów elektrycznych jest zdefiniowany już od dawna. To rower wyposażony w pomocniczy napęd elektryczny, który uruchamiany jest poprzez nacisk na pedały. Silnik może być zasilany prądem o maksymalnym napięciu 48 V i o znamionowej mocy nieprzekraczającej 250W. Moc wspomagania zmniejsza się wraz ze wzrostem prędkości, a powyżej 25 km/h silnik elektryczny wyłącza się.
Kupując rower elektryczny mamy do czynienia właśnie z takim mechanizmem. Silnik elektryczny jedynie wspomaga rowerzystę, ale maksymalnie do prędkości 25 km/h. Powyżej cyklista musi już radzić sobie sam. Problem w tym, że moc silnika jest ograniczana elektronicznie, a takie ograniczenie łatwo zdjąć.
Istnieje wiele firm, które zajmują się zdejmowaniem blokad za drobną opłatą. Po takiej operacji silnik elektryczny może rozpędzać jednoślad do bardzo wysokich prędkości bez nadmiernego wysiłku. W przypadku części rowerów zrobić to mogą nawet sami rowerzyści. Instrukcje krok po kroku bez trudu znajdziemy w sieci. Oczywiście poruszanie się po drogach publicznych takim, odblokowanym sprzętem jest nielegalne.
Jak donosi serwis Autokult, poseł PiS Wojciech Zubowski zaapelował, aby wzmóc walkę z tym procederem. Polityk wniósł do resortu infrastruktury i Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji interpelacje w tej sprawie.
Zubowski pyta czy rząd zamierza podnieść kary dla osób odblokowujących swoje elektryczne rowery, a także czy policja w przypadku kolizji z udziałem jednośladu na prąd sprawdza, czy blokada silnika nie została wcześniej zdjęta. Jeśli osiągi sprzętu przekraczają te przyjęte w prawie, pojazd nie jest już rowerem, a motorowerem.
Dziś kary dla osób decydujących się na odblokowywanie rowerów nie są szczególnie dotkliwe. Zapłacić można mandat za nieuprawnioną jazdę po drodze dla rowerów (100 zł) oraz ewentualnie za jazdę bez koniecznych uprawnień, czyli prawa jazdy w kategorii minimum AM (500 zł) - przypomina Autokult. Tymczasem jazda na odblokowanym rowerze z nadmierną prędkością jest zwyczajnie niebezpieczna, gdy jednoślad nie jest do niej przystosowany.