Jeżeli podczas jazdy autem złapie was ulewa, kabina okaże się naprawdę dobrym schronieniem. Osłoni was przed deszczem, a do tego zagwarantuje ochronę np. w przypadku spadających z drzew gałęzi. I choć poziom bezpieczeństwa podczas przebywania w czasie deszczu w samochodzie jest wysoki, auto nie jest pancerne. A to oznacza mniej więcej tyle, że ulewa może doprowadzić do jego poważnego uszkodzenia. I scenariusz z utopieniem pojazdu nie jest jedynym na liście.
Co zatem jeszcze grozi kierowcy podczas ulewy? Bardzo często zdarza się, że po wjechaniu w głęboką kałużę w pojeździe wykrzywiają się tarcze hamulcowe. Dzieje się tak w sytuacji, w której rozgrzane hamowaniem tarcze są w ciągu ułamku sekundy chłodzone zimną wodą. Hartowanie na ogół prowadzi do odkształcenia się metalu. Tarcze można starać się przetoczyć. To jednak nie tylko je wyprostuje, ale i zredukuje ich grubość. Dużo skuteczniejszym działaniem jest zatem wymiana. Ta jednak w przypadku kompletu markowych elementów na jedną oś będzie kosztować jakiś 1000 zł.
Po wjechaniu w głęboką kałużę woda rozlewa się nie tylko na boki, ale i do komory silnika. Skutek? Może dojść do powstania zwarcia w instalacji elektrycznej pojazdu, ewentualnie uszkodzenia alternatora. Z prądnicą szczególnie duże problemy mają samochody grupy Fiata. Pod wpływem zalania wodą dochodzi w nich do pęknięcia obudowy alternatora - w ten sposób część nadaje się tylko do wymiany. Co z silnikiem? Gdy wlot powietrza do motoru jest zamontowany pod zderzakiem, zalany może zostać układ dolotowy. A woda trafiająca do komory spalania oznacza zniszczenie jednostki, jej zgaśnięcie i konieczność wykonania kapitalnego remontu.
Wjechanie w głęboką kałużę podczas deszczu może nie tylko oznaczać zalanie silnika czy uszkodzenie układu elektrycznego, ale również problem z... wypłatą z polisy AC. Powód? Ubezpieczyciel dojdzie do wniosku, że do powstania szkody rzeczywiście doszło. Wyłączy jednak swoją odpowiedzialność z uwagi na nierozważne działanie kierującego - bo zamiast kontynuować, mógł przerwać jazdę. Tym samym to właściciel auta pokryje koszty naprawy z własnej kieszeni.
Uszkodzony samochód, brak wypłaty z autocasco, a do tego groźba mandatu! Tak, mandatu karnego wystawionego przez policjanta. Za co? A chociażby za to, że jadąc przez kałużę, kierowca ochlapał przechodzącego chodnikiem pieszego lub jadącego blisko krawędzi rowerzystę. W takim przypadku wykroczenie na ogół jest traktowane jak spowodowanie zagrożenia dla bezpieczeństwa ruchu drogowego. A to oznacza mandat wynoszący od 20 do 500 zł oraz 6 punktów karnych.