Co to był za pomysł. Sprzedali auto z wypożyczalni. O dziwo, przeszkodziła im policja

Na świetny pomysł na biznes wpadło pięciu mężczyzn. Na lotnisku w Warszawie wypożyczyli toyotę corollę, wywieźli ją na Litwę, tam sprzedali jako własne auto, a potem zgłosili kradzież. I wszystko by się udało, gdyby nie ci wścibscy policjanci.

Policja zatrzymała pięciu podejrzanych o kradzież i sprzedaż za granicą toyoty corolli. To obywatele Rosji, Ukrainy i Białorusi, którzy tymczasowo mieszkają w Warszawie. Wpadli na pomysł wypożyczenia auta w lotniskowej wypożyczalni, a następnie sprzedania go jako swojego na terenie Litwy. Później zgłosili kradzież.

I już tutaj zaczęły się schody dla mistrzów zbrodni i występku. Sprawą zajęli się ursynowscy policjanci, ponieważ to na terenie tej dzielnicy miało dojść do kradzieży samochodu. Corolla miała zniknąć z parkingu na ulicy Pelikanów. 30-letni obywatel Białorusi nie potrafił składnie powiedzieć, jak doszło do kradzieży. Ponadto nie miał przy sobie kluczyków do auta. Policjanci zaczęli podejrzewać, że do kradzież w ogóle nie doszło. Rozpoczęli dochodzenie.

Zobacz wideo Metoda "na drut" na nagraniu z monitoringu. Złodziej ukradł kobiecie torebkę

Jedno zlecenie, jedna corolla i pięciu podejrzanych

Szybko trafili na trop 35-letniego obywatela Rosji. Otrzymał on zlecenie na kradzież toyoty corolli. Z ustaleń policji wynika, że stwierdził, iż kradzież auta jest zbyt kłopotliwa. Łatwiej je wypożyczyć, sprzedać klientowi, a potem winę za zniknięcie auta zrzucić na wyimaginowanych złodziei. Do swojego planu zaangażował jeszcze trzech obywateli Ukrainy i jednego Białorusi. Ten ostatni dostał zadanie wypożyczenia corolli na Okęciu. Po otrzymaniu szczegółowych instrukcji od kontrahenta, 35-latek polecił pojechać 30-latkowi i jego młodszemu koledze na Litwę. Tam w wyznaczonym miejscu mieli przekazać samochód z kluczykami, prawdopodobnie obywatelowi Rosji. Drugim samochodem pojechali dwaj inni mężczyźni, żeby dopilnować transakcji. Kradzione auto zostało przekazane, a wszyscy mężczyźni wrócili do Polski drugim samochodem. Po powrocie 30-latek zgłosił kradzież ursynowskim policjantom.

Pomysł na biznes nie wypalił. Może zakończyć się długą odsiadką

Warszawska policja szybko rozpracowała ich plan i zebrała dowody, z których ewidentnie wynikało, że zgłaszający wspólnie ze swoimi kolegami dopuścili się kradzieży i sprzedaży samochodu. Cała piątka trafiła do aresztów. Tymczasowo na trzy miesiące.

Wszyscy usłyszeli już prokuratorskie zarzuty. Mężczyźni, w zależności od udziału w przestępstwie, odpowiedzą za kradzież, podżeganie i pomocnictwo w kradzieży oraz zawiadomienie organu o niepopełnionym przestępstwie. Grożą im kary do 5 lat więzienia.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.