Niestety tylko niektórzy będą się mogli cieszyć jego posiadaniem. Innym pozostanie wyłącznie oglądanie zdjęć. Mamy na myśli wszystkich Europejczyków, bo zła wiadomość jest następująca: samochód nie trafi na Stary Kontynent.
Dobre wieści są takie, że nowe sportowe auto prezentuje się obiecująco. Linie samochodu są bardzo proste, ale atrakcyjne i pełne elementów kojarzących się z najsłynniejszymi modelami japońskiego producenta: Datsunem 240Z i Nissanem 300 ZX.
Wygląd to nie wszystko, ale jeśli potwierdzą się plotki dotyczące jednostki napędowej, fanów Nissana również nie spotka rozczarowanie. Pod maską seryjnie wytwarzanego modelu Z ma znaleźć się silnik V6 znany z innego coupe konecernu, Infiniti Q60. Ta jednostka napędowa ma trzy litry pojemności, ale dzięki dwóm turbosprężarkom osiąga moc ponad 400 KM.
Moment obrotowy o wartości prawie 500 Nm (parametry silnika w Infiniti to 406 KM i 474 Nm), trafi na tylną oś, na życzenie również za pośrednictwem manualnej skrzyni biegów. To gratka dla miłośników tradycji, ale ciekawe, jak wielu z nich zdecyduje się kupić taką wersję.
Produkcyjna odmiana Nissana Z będzie oferowana również z przekładnią automatyczną. Do japońskich i amerykańskich salonów sprzedaż tej marki powinna trafić w 2021 roku.
Nie znamy więcej szczegółów technicznych, ale może to i dobrze. Po co się denerwować, skoro samochód nie pojawi się w sprzedaży na europejskim rynku. Nissan raczej się z niego powoli wycofuje. Najpierw zniknęła marka Infiniti. Teraz mówi się o ograniczeniu gamy aut producenta wyłącznie do crossoverów. Bardzo możliwe, że zostanie na nim tylko model Juke i Qashqai, a w 2021 roku dołączy do niego elektryczny Nissan Ariya.
Sportowy Nissan Z nie pasuje do tej strategii i trudno byłoby mu sprostać normom emisji paliwa forsowanym Starym Kontynencie. Szkoda, ale pewnie i tak znalazłoby się na niego niewielu chętnych. Wszyscy się zachwycają sportowymi samochodami, a potem kupują crossovery.
Jednak ponieważ nadzieja umiera ostatnia, wyobraziliśmy sobie możliwość debiutu podobnego modelu w ofercie innej marki koncernu, czyli... Renault, najlepiej pod marką Alpine. To francuski producent ma się skupić na europejskim rynku, więc taka możliwość teoretycznie istnieje.
Ale kryzys gospodarczy nie sprzyja podejmowaniu takich odważnych decyzji, więc szanse na podobny zwrot wydarzeń są bliskie zeru. Dlatego pozostaje zakrzyknąć: witaj Nissanie Z, żegnaj Nissanie Z. Miło było cię poznać.