Wypadek w Rąbieniu (woj. łódzkie) to zdecydowanie najgłośniejsze wydarzenie ostatnich dni. Film z latającym samochodem na rondzie podbił nie tylko polski internet - rozpisują się o nim media na całym świecie. - Kierujący suzuki swift wjechał na nasyp ronda i wzbił się autem w górę "lądując" na terenie posesji gdzie uderzył w zabudowania przykościelne. Zakleszczonego z pojazdu pomogli wyciągnąć strażacy. (...) Od mężczyzny była wyczuwalna woń alkoholu. Badanie krwi wykaże, czy prowadził w stanie nietrzeźwości - pisała Policja Województwa Łódzkiego na Facebooku chwilę po wypadku. Przytomny 41-latek kierujący pojazdem został przewieziony do szpitala.
Podejrzenia policjantów okazały się słuszne. Rzeczniczka Komendanta Wojewódzkiego Policji w Łodzi potwierdziła, że kierowca, którego samochód przeleciał nad rondem był pijany. Badanie pokazało, że miał w organizmie 2,8 promila alkoholu. Policja chce jeszcze sprawdzić, ile 41-latek miał promili w chwili wypadku, bo badanie zostało przeprowadzone 2-3 godziny po całym zdarzeniu.
Co dzieje się z kierowcą? Leży w szpitalu, ale jego życiu nie zagraża żadne niebezpieczeństwo. Ma uszkodzenia głowy i kręgosłupa. Słynny wypadek z latającym samochodem na rondzie możecie obejrzeć na poniższym filmie:
Do zdarzenia doszło w niedzielę około godziny 18:00 w Rąbieniu (województwo łódzkie). Kierowca suzuki z dużą prędkością wjechał na nasyp ronda ks. Kanonika Andrzeja Mikołajczyka. Jego samochód dosłownie przeleciał nad rondem. Ochotnicza Straż Pożarna Rąbień podała, że suzuki ścięło sosnę, przeleciało nad pomnikiem papieża i zatrzymało się dopiero na budynku należącym do parafii. W samochodzie jechał tylko 41-latek. Nikomu innemu nic się nie stało.