To miał być czas na zapoznanie się z nowymi warunkami, zawodnikami oraz torami driftingowymi które w trakcie zawodów gromadzą tysiące kibiców na trybunach oraz miliony przed telewizorami. To miał być relatywnie spokojny czas na zapoznanie się i przystosowanie do amerykańskich warunków na zawodach. Miało być pięknie, radośnie i słonecznie… Cóż.. nie sprawdziły się nawet prognozy pogody, bo był to niemalże poligon doświadczalny, góra lodowa problemów i rollercoaster emocji, zarówno tych pozytywnych jak i negatywnych… Tak w skrócie można opisać pierwsze dwie rundy driftingowych zawodów Formula Drift PRO 2 z których wróciła właśnie Karolina Pilarczyk, podwójna Mistrzyni Europy w driftingu.
To niesamowite jak profesjonalnie do driftu podchodzą amerykańscy kierowcy.
- z pasją opowiada Karolina Pilarczyk.
Wiedzieliśmy, że jedziemy do USA na rekonesans, bez zaplecza logistycznego, teamu do wymiany opon czy dbania o każdy parametr auta. Dlatego nasze stanowisko z autem driftingowym w porównaniu ze stanowiskami innych zawodników wyglądało niemalże jak właśnie starcie Dawida z Goliatem. Tam przy każdym zawodniku była kilkuosobowa ekipa techniczna, ciężarówka, która była jednocześnie magazynem części zamiennych, stacją benzynową, warsztatem napraw auta driftingowego a u nas: jedno auto driftingowe, pożyczona laweta na której go przywieźliśmy, mały namiocik oraz… ekipa techniczna w osobie Mariusza, mojego menadżera.
- śmieje się Karolina.
I chociaż na pierwszy rzut oka wydaje się, że to powinno Karolinę co najmniej onieśmielić przed zawodami - nic z tych rzeczy. Karolina realnie podchodziła do sprawy – to jest sezon nauki: zorientowanie się w potrzebach, oswojenie z miejscami, torami, zasadami, więc to co było dla niej najważniejsze to posiadanie sprawnego pojazdu do zawodów by dobrze zaznaczyć swoją obecność w Formule Drift.
I właśnie auto okazało się tym najsłabszym ogniwem amerykańskiej przygody z driftingiem. Zespół Karoliny podjął kilka miesięcy temu decyzję, by auto zostało zbudowane w USA przez zawodnika Formula Drift, który wydawałoby się doskonale znał wymagania techniczne zawodów, dodatkowo odchodziła kwestia wysyłania samochodu do Stanów i związana z tym biurokracja – to wszystko wydawało się być najlepszym rozwiązaniem w danej sytuacji. Niestety szybko przyszło ogromne rozczarowanie. Nikt nie przetestował samochodu i podczas pierwszego testu na dzień przed zawodami, pojazd okazał się być niesprawny. Potem było coraz gorzej. Z braku czasu i miejsc, drugi test pojazdu odbywał się podczas 1 rundy Formula Drift Pro2.
Po otworzeniu maski, przyznam że się załamałem.., nie chciałem straszyć Karoliny przed startem ale musiałem jej uświadomić czym ma jeździć. W tamtym samochodzie do wymiany było praktycznie wszystko. Co przejazd to Karolina wracała z kolejną usterką, nie nadążałem z naprawami. Byłem z tym zupełnie sam, z małą skrzynką narzędzi, bez porządnego zaplecza serwisowego, bez części zamiennych, a czas nas gonił. Pomimo niesprawnego samochodu, Karolina zdobyła punkty podczas pierwszej rundy a my mieliśmy dwa tygodnie na poprawę niedoróbek w aucie” dodaje Mariusz.
- wspomina Mariusz Dziurleja, team manager Karoliny i konstruktor jej aut jeżdżących w europejskich zawodach
Poprawa niedoróbek skończyła się wymianą właściwie… wszystkich najważniejszych podzespołów … to było jak budowanie auta na nowo, Karolina i Mariusz zamiast spędzić czas między zawodami na regenerowaniu się i mentalnym przygotowaniu do kolejnej rundy w Atlancie, czas spędzili w sklepach z częściami motoryzacyjnymi oraz warsztacie samochodowym… „Na szczęście kochamy samochody i kochamy naszą pracę i pomimo rozczarowania stanem naszego auta, te dwa tygodnie były dla nas przyjemną koniecznością. Nigdy nie mamy problemu z tym żeby poświęcić czas samochodom. Tu dobraliśmy się idealnie” wspomina ten czas Karolina.
I choć wiele rzeczy udało się wymienić, to dalej samochód w Atlancie kaprysił i zaskakiwał nowymi usterkami.
Dużą pomoc i wsparcie dostaliśmy od amerykańskich kolegów, to było dla nas bardzo ważne i niesamowite. Kierowcy driftingowi w większości się wspierają, co jest bardzo piękne. I choć zdarzają się wyjątki, to wolę pamiętać te miłe chwile i słowa wsparcia.
-jak zawsze optymistycznie stwierdza Karolina.
Dość optymistycznie podeszłam do rundy w Atlancie. To było moje wymarzone miejsce, gdzie chciałam jeździć. Wiedziałam też ile pracy włożyliśmy w ten samochód. Nie spodziewałam się, że kolejne rzeczy zawiodą. Szybko się z nimi uporaliśmy, ale auto sprawne wyjechało dopiero na kwalifikacje… no i tu też kolejnego psikusa zrobiła nam … pogoda. Przeważnie słoneczna Atlanta przywitała nas takim deszczem, że samochody na torze sunęły niczym po lodowej tafli, i choć udało mi się zaliczyć kwalifikacje i zyskać kolejne punkty w klasyfikacji ogólnej, niestety zabrakło punktów by dostać się do ścisłego grona Top 16 tych zawodów.
- wspomina Karolina.
Czy Mariusz i Karolina wrócili z USA rozczarowani? Tak może pomyśleć tylko ten, kto ich nie zna.
Oczywiście mamy niedosyt, bo wiem, że gdyby auto było technicznie tak sprawne jak moje maszyny w Europie, mogłabym już w pierwszej rundzie uplasować się wysoko. Ale nie jestem rozczarowana. Jestem przyzwyczajona do radzenia sobie z problemami. Dzięki tym przeżyciom przypomniały mi się z sentymentem moje początki driftowania także wierzę, że w lidze amerykańskiej zadzieje się podobnie. Najpierw problemy, potem sposób na ich pokonanie a potem już tylko satysfakcja i radość z realizowania mojej pasji jaką jest drifting.”
- podsumowuje ten trudny miesiąc Karolina Pilarczyk.
Trzeba przyznać, że jej postawa jest wręcz inspirująca i może być wspaniałym przykładem dla tych, którzy poddają się już przy pierwszych trudnościach. Karolina pokazuje, że MOŻNA i dlatego mocno trzymamy kciuki za kolejne amerykańskie zmagania. Tymczasem Karolinę można zobaczyć na żywo w Słomczynie w Driftingowych Mistrzostwach Polski w najbliższy weekend, a następnie na zawodach europejskich we Włoszech oraz Francji, gdzie bierze udział w King of Europe i Queen of Europe, będąc aktualnie na prowadzeniu w kobiecej lidze europejskiej.