Czasami kontrole policyjne, które z powodzeniem mogłyby zakończyć się na pouczeniu, kończą się na surowych, nie zawsze sprawiedliwych mandatach. A kierowcy w większości przypadków kary przyjmują, bo nie chcą tracić czasu i nerwów w sądzie.
Ile razy zdarzyło wam się zauważyć radiowóz dopiero w momencie, w którym niemal rozjechaliście policjanta z lizakiem wyskakującego przed maskę? Przepisy jasno określają, jak powinna przebiegać kontrola drogowa. Również to, jak i gdzie powinien być zaparkowany radiowóz. Wóz policyjny powinien być widoczny, a zatem nie schowany głęboko w krzakach. A funkcjonariusze często chowają swój pojazd w taki sposób, aby kierowcy go nie dostrzegli.
Policyjny radiowóz może dokonać zatrzymania nawet w miejscu, w którym jest to zabronione. Wówczas musi mieć jednak włączone niebieskie sygnały świetlne, co świadczy o jego uprzywilejowaniu.
W teorii poza terenem zabudowanym jeden radiowóz może zatrzymać tylko jeden pojazd w danym czasie. W praktyce są jednak od tego wyjątki – jeśli inny kierowca popełnia przestępstwo drogowe czy wykroczenie lub prowadzona jest zorganizowana akcja wzmożonych kontroli, jak np. akcja znicz, wówczas policja może zatrzymać kilka pojazdów.
Jeśli zostaliśmy zatrzymani do kontroli drogowej, funkcjonariusz ma obowiązek podać swój stopień, imię, nazwisko oraz powód zatrzymania. Niestety policjanci często recytują swoje dane w zawrotnym tempie, przez co zapamiętanie ich jest w zasadzie niemożliwe.
Na żądanie kierowcy policjant musi okazać legitymację służbową. W grę nie wchodzi jednak „machnięcie” dokumentem przed oczami kierowcy. Możemy zażądać, aby funkcjonariusz okazał nam legitymację w sposób umożliwiający spisanie wszystkich danych. Może to być pomocne, jeśli po kontroli będziemy chcieli napisać skargę na policjanta
Gdy powodem zatrzymania była nadmierna prędkość, kierowca ma prawo domagać się obejrzenia nagrania, a policja rzadko wychodzi z taką inicjatywą. Poza wspólnym „seansem” z wykroczenia kierowca może prosić o okazanie świadectwa legalizacji urządzenia pomiarowego. Taki dokument wystawiany jest raz na rok, można zatem sprawdzić, czy urządzenie ma ważny „przegląd” i faktycznie może być używane w celu łapania kierowców.