Syrenę Sport możemy oglądać na kilkudziesięciu archiwalnych zdjęciach. Tymczasem prawdziwego wyglądu Warszaw Ghia mogliśmy się tylko domyślać. Żadne ich zdjęcie nigdy nie trafiło do prasy, w której przecież wcześniej rozgorzała żywa dyskusja na temat Warszaw z włoskimi nadwoziami. Dzięki poszukiwaniom przeprowadzonym przez Michała Szymkowiaka dla Fundacji im. Cezarego Nawrota, po raz pierwszy od 1959 roku możemy zaprezentować, jak wyglądały dwie Warszawy Ghia. Archiwalne zdjęcia odnalezione w archiwum w Stanach Zjednoczonych oraz historię tych aut i dziennikarskiego śledztwa, prezentuje miesięcznik "Classicauto". Dzięki uprzejmości naszych kolegów po fachu, Moto.pl jest pierwszą redakcją internetową, która prezentuje ten wyjątkowy materiał.
Historia Warszaw Ghia jest szeroko znana. Korzystając z politycznej odwilży pod koniec lat 50., grupa konstruktorów z FSO pod kierownictwem Karola Pionniera - głównego konstruktora, postanowiła zmodernizować podstawowy i mocno już przestarzały produkt fabryki - Warszawę. W ramach tych działań rozpoczęto konstruowanie nowocześniejszego, górnozaworowego silnika S-21 oraz zamówiono projekt nadwozia sedan i kombi we włoskiej firmie nadwoziowej Ghia. To jedno z najlepszych wówczas studiów designerskich wywiązało się wzorowo, przysyłając do kraju dwa auta o urodzie i poziomie wykonania jak z innego świata.
Według istniejących przekazów, towarzysz Gomułka obejrzał je na początku 1959 roku i określił jako "zbyt wyszukane, burżuazyjne". To wystarczyło, aby dwa piękne pojazdy na które fabryka wydała 62 tys. dolarów, zostały zamknięte w garażu już na zawsze. Kurzyły się gdzieś w magazynie aż do lat 70., kiedy to zostały pocięte na złom z kilkoma innymi prototypami, m.in. Syreną Sport.
Co pozostało? Przez lata jedynym wizerunkiem Warszawy Ghia sedan było kilka archiwalnych zdjęć modelu w skali 1:5. O wyglądzie wersji kombi nie mieliśmy pojęcia. Ta przetrwała tylko we wspomnieniach byłych pracowników FSO. Na zdjęciach widzieliśmy jedynie kołpaki z jednej z Warszaw Ghia, które zastosowano w Syrenie Sport.
Za poszukiwanie jakichkolwiek zdjęć Warszaw Ghia zabrał się Michał Szymkowiak, tłumacz i miłośnik historii motoryzacji. Początkowo najważniejszym motywem żmudnego śledztwa była chęć pomocy Fundacji im. prof. Cezarego Nawrota w ustaleniu źródła paru detali rekonstruowanej Syreny Sport. Skoro - co jest rzeczą znaną - do tego samochodu trafiły kołpaki z Warszawy Ghia, to może takich zbieżności było więcej?
W czasie poszukiwań w zakamarkach Muzeum Techniki w Warszawie przypadkowo natrafiono na nieco zapomniany, liczący prawie metr długości model Warszawy Ghia sedan - inny niż ten znany z wcześniejszych zdjęć. To była mała sensacja sama w sobie, ale większe miały nadejść... Michał Szymkowiak nie ustawał w poszukiwaniach zdjęć prawdziwych samochodów. Szukał ich za granicą, bo w Polsce - z tego co wiadomo - nie ma ani jednego. W śledztwie pomogły takie instytucje jak Narodowe Muzeum Motoryzacji w Turynie, zaangażował się w nie nawet słynny designer Tom Tjaarda, twórca m.in. De Tomaso Pantery. Między innymi dzięki niemu dotarto do przepięknych zdjęć Warszaw Ghia, znajdujących się w wewnętrznym archiwum korporacji Forda w USA, który od 1970 roku był właścicielem firmy Ghia. Dziewięć wysokiej jakości czarno białych zdjęć wykonanych przez profesjonalnego fotografa to pierwszy raz pokazane w Polsce wizerunki prawdziwych Warszaw Ghia. Wszystkie publikuje miesięcznik "Classicauto" w lipcowym numerze.
Zdjęcia zrobiono w halach przy Via Agostino Montefeltro 5 w Turynie, dawnej siedzibie firmy Ghia - widać to po charakterystycznym stropach i lampach, znanych z historycznych zdjęć i reportaży o włoskiej "Carrozzeria".
Jak wspominał Tom Tjaarda, który w młodości pracował w Ghia, pamięta dwie Warszawy, ich twórcą był Sergio Sartorelli (1928-2009). To kolejna wybitna postać związana z całą tą historią: zaprojektował on m.in. Volskwagena Karmann Ghia i... Fiata 126, znanego u nas bardziej jako Polski Fiat 126p.
Odnalezione zdjęcia pozwalają się przekonać, że Warszawy Ghia były bardzo ładnymi samochodami. Zbudowano je na podwoziach dwóch Warszaw M-20 dostarczonych z FSO, co narzucało konstruktorom proporcje i wymiary takie jak rozstaw kół i osi. Patrząc na znakomite proporcje limuzyny i kombi musimy uznać, że na podwoziu Warszawy trudno byłoby zbudować ładniejsze auto. Delikatne przetłoczenia, duże przeszklenia i płaski dach nadają jego linii lekkości, a liczne chromowane detale - elegancji. Równie ładne jest wnętrze samochodu. Na jego zdjęciu widać, że w prototypach użyto wielu części z włoskich samochodów, takich jak Lancia Flaminia czy Fiat 1200 TV. Jedynym elementem wnętrza, po którym poznamy że to poczciwa Warszawa, są... pedały z gumowymi nakładkami.
Marzysz o polskim klasyku? Kupuj, póki ceny są na akceptowalnym poziomie
Jak doszło do tego, że w siermiężnej PRL-owskiej rzeczywistości ktoś tak "zaszalał" i zamówił u Włochów projekt nadwozi do Warszawy? Jak doszło do tego, że po wydaniu masy pieniędzy na gotowe projekty i burzy, jaka przetoczyła się w ówczesnej prasie, nie opublikowano żadnego zdjęcia Warszaw Ghia? Dlaczego zniszczono oba prototypy? Czy gdyby je produkowano, miałyby szansę na rynkowy sukces? Te i inne pytania przychodzą do głowy gdy patrzy się na zdjęcia pięknych Warszaw, które nareszcie zostały przywrócone pamięci.
Wszystkie odnalezione zdjęcia oraz fascynującą historię Warszawy Ghia znajdziecie w najnowszym numerze "Classicauto" . Dziękujemy naszym kolegom po fachu za przekazane materiały.
Źródła: Michał Szymkowiak "Classicauto" , Syrena Sport - Rekonstrukcja