Więcej ciekawych tekstów znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Ten mężczyzna z pewnością nie należy do najbardziej rozgarniętych. Pod koniec sierpnia dyżurny suwalskiej policji otrzymał informację od mieszkańca miasta o kradzieży jego dostawczego Iveco. Choć auto szybko odnaleziono, to sprawca wyszedł na jaw dopiero teraz.
Do zdarzenia doszło niespełna dwa miesiące temu, a teraz poznaliśmy zaskakujący finał historii. Wydawało się, że policja poprzestanie na odzyskaniu skradzionego mienia ruchomego, a tymczasem ujęła sprawcę kradzieży. Auto padło łupem złodzieja, który skorzystał z obecności kluczyków w stacyjce i odjechał nim, usypiając czujność jego właściciela.
Nie zdołał jednak uciec za daleko, gdyż chwilę później skończyło mu się paliwo, a bus stanął kilka ulic od miejsca grabieży. Policjanci szybko namierzyli skradzione Iveco i przeszukali jego kabinę. Wprawdzie odnotowali grabież elektronarzędzi o wartości około 2 tys. zł, to znaleźli coś zupełnie niespodziewanego.
30-latek, który ukradł pojazd, zostawił na desce rozdzielczej swój dowód osobisty. Nie wiemy, co nim wówczas kierowało — być może sumienie i chęć pomocy policjantom? Fakt jest taki, że znacznie pomógł w im w pracy, którzy właśnie dokonali jego aresztowania. Usłyszał również dwa zarzuty: krótkotrwałego użycia pojazdu oraz kradzieży.
Absurdu całej sytuacji dodaje fakt, że dokonał tych czynów w warunkach recydywy. Zabór pojazdu w celu krótkotrwałego użycia oraz kradzież zagrożone są karą pozbawienia wolności do 5 lat. W warunkach recydywy kara może być zwiększona o połowę. Coś nam się zdaje, że po wyjściu na wolność zacznie korzystać z aplikacji mObywatel. Źródło: KMP Suwałki.