Pojazd Mission One EV ma zdecydowanie sportowe aspiracje, choć osiągi wciąż nie są na tyle dobre, by mógł konkurować z najszybszymi motocyklami japońskimi o konwencjonalnym źródle zasilania. Oczywiście nie o to jednak chodzi - motocykl jest wizją jednośladów przyszłości. Wydaje się, że przyszłości coraz bliższej.
Za kształt motocykla odpowiedzialny jest Yves Behar - projektant, który na swoim koncie ma współpracę z takimi firmami jak Apple, Microsoft, Hewlett Packard, MINI, Nike, Birkenstock, Toshiba. Widać więc wyraźnie, jak wszechstronnym artystą jest Behar, a zdjęcia jeszcze wyraźniej pokazują, że powierzenie mu projektowego zadania było doskonałym posunięciem - ten motocykl jest niesamowity!
Wracając do osiągów. Mission One EV może pochwalić się maksymalnym momentem obrotowym 135 Nm. Jak to w silnikach elektrycznych , moment dostępny jest od razu w momencie ruszania. Dzięki temu, przyspieszenie do 100 km/h może być jeszcze lepsze niż w dotychczasowych sportowych motocyklach. Prędkość maksymalna nie będzie imponująca, jak na motocykl sportowy, bo wyniesie "jedynie" 240 km/h. Zasięg na jednym ładowaniu baterii ma wynieść ok. 240 km a pełne ładowanie baterii z gniazdka 240V ma zająć dwie godziny. Ładowanie baterii odbywać się będzie także w czasie jazdy, dzięki odzyskiwaniu energii z hamowania.
Za projektem Mission One EV stoi Forrest Deuth, który specjalnie w tym celu zatrudnił specjalistów z takich firm jak Tesla, Ducati i Google . To już obiecuje wiele. Niestety, wiele będzie kosztował także sam motocykl. Pierwsze 50 egzemplarzy zostanie sprzedanych jako seria limitowana w 2010 roku za niecałe 70 000 dolarów . Szczegóły dotyczące tańszej, nielimitowanej wersji, poznamy latem tego roku.
jk, źródło: autobloggreen