Bydgoszczanin domaga się wysokiego odszkodowania o spowodowanie uszczerbku na zdrowiu od największej na świecie firmy zajmującej się udostępnianiem pojazdów elektrycznych. Twierdzi, że jego wypadek był spowodowany wadliwym działaniem elektrycznej hulajnogi, a firma Lime, która ją udostępniła, niewystarczająco dba o stan techniczny swoich urządzeń. O sprawie 30-latka pisze dziennikarz bydgoskiej Wyborczej, Dominik Krzysztofiak.
Wcześniej pan Mateusz bardzo chętnie używał środka transportu, który robi furorę w metropoliach całego świata. Twierdzi, że według statystyk aplikacji, które służą do ich używania, pokonał w ten sposób już ponad 1412 km w różnych miastach Europy. Ten dystans przejechał bez żadnego incydentu. Uważa, że to dlatego, bo jest wyjątkowo ostrożny.
Więcej o mikromobilności i miejskim transporcie piszemy na stronie Gazeta.pl
Mateusz Nesterok jest doktorantem Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego i prezesem Inicjatywy Ochrony Praw i Wyrównywania Szans, organizacji no profit, która pomaga osobom w trudnej sytuacji materialnej albo życiowej. 21 sierpnia br. o 6:30 wsiadł na hulajnogę firmy Lime i ruszył do celu tak samo, jak w czasie pozostałych 775 przejazdów. Kiedy skręcał z bydgoskiej ul. Focha w ul. Królowej Jadwigi, według jego relacji urządzenie nagle zaczęło żyć własnym życiem.
W hulajnodze przestał działać hamulec, nie dało się skręcać, a zamiast tego zaczęła przyspieszać. Po kilkunastu sekundach takiej jazdy sytuacja wróciła do normy, a wtedy bydgoszczanin pojechał dalej. Okazało się, że to był błąd. Po chwili zachowanie hulajnogi Lime się powtórzyło. Mężczyzna przewrócił się na chodnik, a z ręki i twarzy leciała mu krew. Później okazało się, że w trakcie wypadku złamał obie kości przedramienia z przemieszczeniem, doznał złamania żuchwy oraz innych obrażeń głowy i kończyn.
Poturbowany hulajnogista zawiadomił o wszystkim operatora hulajnóg, ale firma Lime nie poczuwa się do winy. Z relacji pana Mateusza wynika, że nie przekazała mu raportu z oględzin pojazdu, historii jego eksploatacji i napraw. Poszkodowany mieszkaniec Bydgoszczy znalazł w internecie więcej takich przypadków. Podobno niektórzy użytkownicy skarżą się na dziwne zachowanie hulajnóg, część z nich uważa, że to wina wadliwego oprogramowania. Na tym oparł swoje oskarżenie bydgoski psycholog.
Dodatkowo Mateusz Nesterok podejrzewa, że firma inaczej reaguje na zgłoszenie awarii w przypadku płatności jednorazowej i przy korzystaniu z abonamentu. W pierwszej sytuacji zepsuta hulajnoga jest blokowana, a awaria zgłaszana w centrali. W drugiej pojazd najprawdopodobniej dalej pozostaje w użytku. Poza tym bydgoszczanin podaje w wątpliwość kompetencje przynajmniej części serwisantów pracujących dla Lime.
Rozpoczęły się negocjacje mężczyzny z przedstawicielami spółki Lime. Przekazał im dokumentację medyczną i wezwał do "uiszczenia adekwatnej kwoty za doznany uszczerbek na zdrowiu, a także przewidywanych kosztów leczenia, rehabilitacji i rekonwalescencji". Uważa, że rozmowy z adwokatem, na które przystał, były stratą czasu. Otrzymał ofertę wypłacenia kwoty 5 tys. zł w zamian za zrzeczenie się wszelkich roszczeń i zachowanie poufności. Wtedy zgłosił możliwość popełnienia przestępstwa na komisariacie policji Bydgoszcz-Błonie, gdzie wszczęto dochodzenie w sprawie "narażenia człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu".
Oprócz tego sprawa trafiła do warszawskiego sądu okręgowego. Mateusz Nesterok domaga się odszkodowania i zwrotu poniesionych kosztów związanych z "rozstrojem zdrowia, a także na poczet przyszłych kosztów leczenia". Autor artykułu z Wyborczej poprosił spółkę Lime o skomentowanie sprawy. Od Marty Polek z firmy Lime otrzymał następujące wyjaśnienie: "Bezpieczeństwo to priorytet dla Lime, dlatego jest nam przykro z powodu niefortunnego wypadku Pana Mateusza. Życzymy mu szybkiego powrotu do zdrowia. Nadal jesteśmy w kontakcie z policją w celu zbadania okoliczności zdarzenia i w tym momencie nie udzielamy dalszych komentarzy".
Dodatkowo przedstawicielka operatora twierdzi, że pojazdy Lime są stale sprawdzane przez lokalne zespoły operacyjne, a ich średnia awaryjność w ubiegłym roku to 0,01 proc. Cóż, wszystko wskazuje na to, że pan Mariusz z Bydgoszczy miał wyjątkowego pecha. Bydgoszczanin dalej jest zwolennikiem mikromobilności, bo elektryczne hulajnogi są szybkim, ekologicznym i tanim środkiem transportu. Natomiast uważa, że ich użytkowanie powinno przebiegać z poszanowaniem zasad bezpieczeństwa z obu stron. Zdaniem poszkodowanego mężczyzny firma Lime ich nie spełnia.