Elon Musk wbrew trendom uważa, że akumulatory są dobrym źródłem zasilania do ciężkich pojazdów, takich jak ciągniki siodłowe. Nie przeraża go wysoki koszt, ani waga takich podzespołów. Inni producenci raczej sądzą, że tyle prądu nie da się skutecznie magazynować w akumulatorach trakcyjnych.
Interesujesz się przyszłością motoryzacji? Informacje na ten temat znajdziesz na gazeta.pl
Problemem samochodów ciężarowych jest ilość energii niezbędna do pokonywania dużych odległości z ciężkim ładunkiem. Elektryczne ciągniki siodłowe zużywają wielokrotnie więcej prądu niż samochody osobowe.
Dlatego firmy badają różne sposoby zasilania: sieci trakcyjne na wzór kolejowych i ogniwa paliwowe. Tesla brnie w akumulatory trakcyjne, mimo ich olbrzymiego kosztu i niebagatelnej masy własnej.
W przyszłości okaże się, czyj pomysł był lepszy, ale elektryczne akumulatorowe ciężarówki z pewnością potrzebują stacji ładowania o odpowiedniej mocy. Właśnie temu mają służyć ładowarki Tesla Megacharger.
Elon Musk wcześniej obiecał, że Tesla Semi przejedzie bez ładowania ponad 800 km (500 mil) oraz będzie w stanie uzupełnić energię na ponad 640 km (400 mil) w 30 minut. Mając takie dane łatwo obliczyć, że nominalna moc ładowarek, które na to pozwolą, musi przekraczać 1 MW. Jeden megawat to 1000 kW, a najmocniejsze dostępne ładowarki publiczne Ionity oferują moc do 350 kW.
Ładowarki Tesla Supercharger trzeciej generacji mają moc do 250 kW, która ma być konsekwentnie podnoszona w kolejnych lokalizacjach do 300 kW. Ale zdaniem Muska to wciąż są "dziecięce zabawki" dla samochodów osobowych.
Megachargery mają być co najmniej czterokrotnie mocniejsze. Wbrew pozorom technicznie nie będzie to takie trudne, bo nowoczesne stacje Tesla Supercharger V3 składają się z czterech osobnych słupków do ładowania obsługiwanych przez wspólny transformator o mocy właśnie zbliżonej do 1 MW.
Oczywiście przesłanie jej do samochodu wymaga odpowiedniej instalacji z przewodami elektrycznymi o znacznie grubszym przekroju. I takie właśnie można zauważyć przy nowych Megachargerach. O swoim odkryciu zawiadomił użytkownik Twittera Sawyer Merritt, inwestujący w akcje Tesli.
Podobno takie ładowarki mają być wspomagane panelami słonecznymi. Trzeba też pamiętać, że ciężarówki Tesla Semi mają inne przyłącza z ośmioma pinami, które nie pasują do standardowych wtyczek Tesli w USA (CHAdeMO), ani do żadnych innych używanych w tej chwili.
Na razie stacje Tesla Megacharger powstały niewątpliwie w celach testowych. Prawdopodobnie będą ładować ciągniki Semi, które rozpoczną regularne kursy pomiędzy dwiema gigafabrykami: Nevada i Fremont. dzieli je dystans około 260 mil.
Jeśli rozwiązanie się sprawdzi, z pewnością zostanie zastosowane komercyjnie. Nie do końca wiadomo kiedy pierwsi klienci otrzymają zamówione Tesle Semi. Termin rozpoczęcia ich dostaw jest ciągle przekładany, aczkolwiek prezes PepsiCo informował, że pierwszych 15 sztuk powinni otrzymać jeszcze w 2021 r. Tyle że odpowiedzialny za ich dostarczenie Elon Musk był sceptycznie nastawiony do tej deklaracji. Szef Tesli mówi, że pierwsze dostawy zrealizuje 2023 roku. Zgadnijcie, kto wie lepiej?