Delage D12 nie ma drzwi. Francuską markę ożywia syn słynnego biznesmena

Francuski Delage wraca do gry po 70 latach przerwy. Zadaniem przywrócenia do życia słynnej marki zajął się się Laurent Tapie. Jest prezesem nowo powstałej firmy Delage Automobile, a oprócz tego synem Bernarda Tapie. Pomaga mu znany kierowca Jacques Villeneuve.

Ojciec Laurenta to charyzmatyczny przedsiębiorca znany z restrukturyzacji firm, późniejszego sprzedawania ich z zyskiem oraz... kłopotów sądowych. Był właścicielem m.in. Adidasa i klubu piłkarskiego Olympique Marsylia. Sprzedaż pierwszej zakończyła się dla niego bankructwem i dziewięcioletnią batalią sądową ze skarbem państwa. Druga zaprowadziła go na osiem miesięcy za kratki.

Miejmy nadzieję, że syn będzie miał więcej szczęścia. Na konkurencyjnym rynku motoryzacyjnym jego łut na pewno będzie niezbędny, ale francuska firma Delage zasługuje na to, by odrodzić się jak feniks z popiołów.

W okresie międzywojennym Delage był jedną z najbardziej prestiżowych marek na świecie. Wytwarzał sportowe i eleganckie samochody, ale podupadł w trakcie wielkiego kryzysu finansowego na początku lat 30. XX wieku.

Zobacz wideo

Wtedy przejęła go inna francuska firma motoryzacyjna - Delahaye i to był początek końca marki Delage. Ostatecznie w 1954 roku wraz z Delahaye została kupiony przez trzeciego francuskiego producenta motoryzacyjnego: Hotchkissa i wytwarzanie już wtedy przestarzałych modeli Delahaye/Delage zostało zakończone.

Być może dzięki Laurentowi Tapie nie był to koniec ostateczny. W 2019 roku biznesmen ogłosił plany ożywienia marki i stworzenia supersportowego modelu Delage D12. Teraz poznajemy szczegóły tej konstrukcji.

To będzie hipersamochód z hybrydowym napędem. Podstawowe źródło mocy stanowi w nim silnik V12 własnej konstrukcji. Ma gigantyczną pojemność skokową, która wynosi aż 7,6 litra. Zamiast wspomagania sprężarkami zastosowano dodatkowy silnik elektryczny.

Maksymalna moc takiego zespołu została określona na aż 1130 KM w wersji Delage D12 GT. Będzie przekazywana na koła tylnej osi przez zautomatyzowaną skrzynię biegów o ośmiu przełożeniach. Przy masie własnej rzędu 1,4 tony musi to oznaczać oszałamiające osiągi. Równolegle z wersją GT jest opracowywana odchudzona torowa odmiana Club, która będzie miała nieco niższą moc 1025 KM.

Delage D12
Delage D12 fot. Delage

Delage D12. Amatorzy wrażeń wsiadają po podniesieniu całego nadwozia

Konstrukcja samochodu wygląda bardzo ciekawie: jednolita struktura nadwozia i podwozia (tak zwany monokok) została wykonana z laminatów włókien węglowych, tak samo jak koła. Zastosowano zawieszenie o wyścigowej konstrukcji i dwa fotele w układzie tandem. Jedyny pasażer w Delage D12 siedzi bezpośrednio za kierowcą.

Laurent Tapie zapowiada, że model Delage D12 pobije rekord słynnego toru Nurburgring dla samochodów drogowych. To śmiałe słowa, bo wielu producentów zasadza się na czas ustanowiony przez Lamborghini Aventador SVJ (6:44,97 s), ale biznesmen ma do pomocy sławnego kierowcę wyścigowego.

Dopracowaniem układu jezdnego i nastawów zawieszenia modelu Delage D12 zajmuje się główny kierowca testowy: Jacques Villeneuve. Kanadyjczyk to mistrz świata Formuły 1, Indy Car i zwycięzca wyścigu Indianapolis 500.

On również ma słynnego ojca. Był nim legendarny kierowca Gilles Villeneuve, którego przedwczesną karierę zakończyła tragiczna śmierć na torze Zolder w 1982 roku. Nie zdobył tytułu mistrza świata, ale mimo to jest uznawany za jeden z największych talentów w historii Formuły 1.

Wytwarzanie Delage D12 ma rozpocząć się w 2021 roku. Powstanie tylko 30 sztuk, każda w cenie dwóch milionów euro. Jeśli tylko pieniądze nie skończą się przedwcześnie, ale warto trzymać kciuki za powodzenie projektu Laurenta Tapie, bo takie firmy nie rodzą się często, Dlatego nie powinno im się dać tak łatwo umierać.

 
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.