Coraz więcej producentów ma w swoich ofertach samochody zasilane prądem. Są dynamiczne, bezemisyjne i w większości przypadków świetnie czują się w mieście, gdzie emisja spalin ma szczególne znaczenie. Według badań Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych, aż 17 proc. kierowców w Polsce chciałoby przesiąść się do samochodu elektrycznego. Liczba takich osób rośnie z roku na rok, jednak samochody elektryczne nie są bez wad. Głównymi problemami są zasięg (który często uniemożliwia pokonywanie dłuższych dystansów) i wolny czas ładowania. Mimo wielu plusów, do samochodów elektrycznych przesiądziemy się na masową skalę dopiero po wyeliminowaniu kilku ostatnich barier.
Najprostszym sposobem na "zachęcenie" kierowców do kupowania samochodów elektrycznych, jest ich dofinansowanie. Większość krajów w Europie stosuje dopłaty do samochodów elektrycznych. Najbardziej zaskakuje Rumunia, która oferuje dopłaty nawet 10 tys. euro. Badania potwierdzają, że w każdym kraju, w którym wprowadzono dopłaty do samochodów elektrycznych, sprzedaż takich aut znacznie wzrosła.
Warto pamiętać o kosztach eksploatacji samochodów elektrycznych - są one mniej więcej cztery razy niższe niż w przypadku aut z konwencjonalnym napędem. Nawet jeśli auto jest droższe w zakupie, oszczędzamy potem podczas jego użytkowania. Pojazd elektryczny nie ma sprzęgła, skrzyni biegów, filtrów paliwa i wielu innych elementów napędu spalinowego, które się zużywają i psują, a zatem generują dodatkowe koszty.
W 2018 roku w Polsce było 845 punktów ładowania. W Holandii jest ich ponad 38 tysięcy (mimo, że jest 7 razy mniejsza od Polski). Liczba stacji ładowania w Polsce stale rośnie dzięki zaangażowaniu m.in. wielu komercyjnych firm, np. producentów i dystrybutorów prądu, oraz dzięki branży motoryzacyjnej.
Chcąc wykorzystać w pełni potencjał ekonomiczny e-mobilności, potrzeba czegoś więcej niż tylko wydajnego systemu ładowania. Uruchomienie stacji to jedno, ale w ślad za tym musi pójść integracja urządzeń z zewnętrznym systemem zarządzającym i inteligentne sterowanie obciążeniem zapewniające stabilne działanie sieci.
Do tej pory realny zasięg współczesnych samochodów elektrycznych wynosił 150-200 kilometrów. Rozwój technologii i większe pojemności baterii sprawiły, że dziś niektóre modele na jednym naładowaniu przejeżdżają nawet 500 kilometrów. Takie parametry sprawiają, że nawet dalsze podróże samochodem elektrycznym są w zasięgu ręki (i gniazdka).
Punkty ładowania w Polsce wprawdzie powstają coraz szybciej, ale nie wszędzie myśli się o spójnej koncepcji. Miasta wprowadzają strefy czystego transportu, ale nie tworzą funkcjonalnych planów sprzyjających alternatywnej mobilności przyjaznej dla środowiska. Miejsc parkingowych w miastach jest zbyt mało, żeby samochody po prostu je zajmowały i blokowały, ale jeśli dodamy do tego drugą funkcję – ładowanie – czas, kiedy samochód jest pozostawiony np. pod urzędem, hotelem czy sklepem, wydaje się być lepiej wykorzystanym.
Niezmiernie ważne jest, aby odpowiednio zaprojektowany i zrealizowany był cały łańcuch związany z instalacją stacji ładowania: od analizy potrzeb i projektu instalacji elektrycznej, przez jej zbudowanie, nawet z rozdzielnią czy transformatorem średniego napięcia, jeśli jest taka konieczność, po zakup odpowiedniej ładowarki, jej instalację i spięcie z aplikacją do rozliczeń połączoną z bankiem danych i czytnikiem kart RFID do rozliczeń indywidualnych. Spójne i inteligentne rozwiązanie wymaga integracji procesów i całego systemu, wsparcia profesjonalistów przy implementacji, wreszcie fachowego serwisu
– mówi Grzegorz Pióro, kierownik grupy Innowacyjne Technologie w SPIE Building Solutions.