Pierwszy samochód, dzieło Karla Benza, drzwi nie miał. W sumie to nie miał nic poza silnikiem i kołami - cóż, początki zawsze są trudne. Szybko jednak auta zaczęły być coraz nowocześniejsze, bezpieczniejsze i bardziej komfortowe, więc drzwi stały się naturalną i tak oczywistą, że aż niezauważalną ich częścią. Najczęściej znajdują się po bokach nadwozia (choć BMW Isetta miała drzwi prowadzące z przodu nadwozia - czyste szaleństwo), otwierają się zgodnie lub przeciwnie do kierunku jazdy i pojawiają się różnych ilościach. W tym przypadku akurat mniej znaczy więcej - autobus ma wiele par drzwi, ale to dwudrzwiowe modele jakby bardziej chwytają za serce, prawda? Lata mijały, a drzwi powszedniały.
ZOBACZ TAKŻE:
TOP 10 | Kabriolety do 20 tys. zł
W pewnym momencie stały się tak niezauważalne, że wiele firm pochyliło się nad nimi, by ponownie uczynić je zauważalnymi i zwrócić naszą uwagę. Przykłady? Choćby Smart Crossblade. Tak, to ten, którego ambasadorem został Robbie Williams, ale ważniejszy jest fakt, że ta ekstremalnie otwarta na świat zabawka nie miała dachu, szyb i właśnie drzwi. Owszem, miała coś, co nie pozwalało pasażerom spaść z foteli na pierwszym lepszym zakręcie, ale na miano drzwi ten kawałek plastiku nie zasługiwał. O, a na przykład Tato Nano, najtańszy samochód świata. Ma dwie pary drzwi dla pasażerów, ale otwieranych drzwi dla bagaży, czyli klapy bagażnika już nie ma, z czystej, doskonale skalkulowanej oszczędności. Pamiętamy też o niezliczonych prototypach z fascynującymi w swojej spektakularności drzwiami, ale bardziej interesują nas rozwiązania, które trafiły do produkcji seryjnej.
ZOBACZ TAKŻE:
TOP 10 | Kabriolety do 20 tys. zł
Brytyjczycy określają drzwi otwierane pod wiatr mianem samobójczych (suicide door), ale spokojnie, nikomu nie zagrażają. Dobrze wyglądają i teraz nadają autu wyrafinowanego charakteru, choć jeszcze kilkanaście lat temu były stosowane masowo, choćby w pierwszych egzemplarzach Syreny. Najczęściej pojawiają się w modelach koncepcyjnych, ale gdy chodzi o produkcję seryjną, producenci jakoś nie mają odwagi, by zawiasy drzwi umieszczać z tyłu zamiast z przodu. Odważny okazał się Rolls-Royce - samobójcze drzwi ma każdy Phantom, czyli limuzyna (z tyłu), coupé i cabrio. Można je otwierać niezależnie od przednich (w przypadku limuzyny), a dodatkowo ukryto w nich parasolkę (w przypadku limuzyny, coupé i cabrio mają ją schowaną w błotnikach). No dobrze, Rolls-Royce to auto dla elity, ale Opel to już auto dla mas. Meriva drugiej generacji to pierwszy seryjnie produkowany van z otwieranymi pod wiatr tylnymi drzwiami i pierwszy model dla zwykłego człowieka z tak niezwykłym rozwiązaniem. Tak oto przypinanie dziecka do fotelika stało się prostsze, a gra w piłkę nożną bez bramki możliwa.
ZOBACZ TAKŻE:
TOP 10 | Kabriolety do 20 tys. zł
Niby-drzwi to takie drzwi, ale nie do końca. Stosowane są po to, by ułatwić zajmowanie miejsca w drugim rzędzie. W sumie prościej by było zamontować drugą parę drzwi dla wygody dodatkowych pasażerów, ale nie o to chodzi, szczególnie w samochodach o sportowych pretensjach, bo to one najczęściej są w nie wyposażone. Wszyscy znamy Mazdę RX-8, więc nie mówmy o niej. Nie wszyscy natomiast znamy Saturna Iona, więc pomówmy o nim. Jego poprzednik z lat 90. doczekał się wersji coupé, która tylko po stronie kierowcy miała owe niby-drzwi, Ion natomiast ma je już po obu stronach nadwozia. Ułatwiają dostęp do wnętrza i zwracają uwagę na parkingu, szczególnie w trypie "pełne otwarcie".
ZOBACZ TAKŻE:
TOP 10 | Kabriolety do 20 tys. zł
Tylne, przesuwane drzwi nie są czymś, co może nas podniecić. Stosuje się je w autach dostawczych, wielu vanach i Peugeocie 1007 (tylko z przodu), więc do nich przywykliśmy. Ford jednak sprawił, że zaczęliśmy o nich mówić z wypiekami na twarzy. Model B-Max, van na bazie Fiesty, ma przesuwane tylne drzwi, ale to, co go wyróżnia i zapewnia mu wzmiankę w księdze dziejów motoryzacji, to brak środkowego słupka. Opel Meriva ma więc godnego rywala, jeśli chodzi o otwartość na życie rodzinne. Ford jest bardzo dumny z tych drzwi, ale pamiętajcie, że Toyota Isis ma już takie rozwiązanie od 2004 roku. Owszem, tylko po stronie pasażera (po stronie kierowcy jest słupek), niemniej jednak to ona była pierwsza, Ford tylko dopieścił to rozwiązanie.
ZOBACZ TAKŻE:
TOP 10 | Kabriolety do 20 tys. zł
Renault Avantime to jeden z najrzadszych (powstało niecałe 9 tys. sztuk) i najbardziej awangardowych (mix vana, coupé i cabrio) samochodów w historii, na dodatek z ciekawymi drzwiami. Mają aż 1,4 m długości, ważą prawie 60 kg i mają dwa zawiasy. Najpierw wysuwają się poza obrys samochodu, a dopiero potem otwierają. Po co? Po to, by można było się dostać do wnętrza nawet na ciasnych miejscach parkingowych. Ba, po otwarciu tych pięknie skomplikowanych aparatów drzwiowych zajmują one właściwie tyle samo miejsca co tradycyjne drzwi małego Twingo. Gdyby sukces auta oceniać po drzwiach, Avantime byłby hitem absolutnym.
ZOBACZ TAKŻE:
TOP 10 | Kabriolety do 20 tys. zł
Co wyróżnia model SLS? Dłuuuga maska, zgrabny tył i drzwi (tzw. gullwingi). Wcinają się one w dach i podnoszą, przez co dostęp do wnętrza nie jest może wyraźnie łatwiejszy niż w przypadku zwykłych drzwi (trzeba po nie wysoko sięgać!), ale zdecydowanie bardziej widowiskowy. Jak już ktoś kupuje samochód za prawie milion złotych, to widowiskowość powinna być podstawowym elementem wyposażenia standardowego. Co ciekawe, jeśli poszperacie w Internecie, na pewno traficie na projekty czterodrzwiowej wersji modelu SLS. Kierowca i pasażer siedzący z przodu dostają się do wnętrza przez gullwingi, a ci, którym przypadły miejsca z tylu, przez otwierane pod wiatr drzwi. By dopełnić obraz tego inspirującego drzwiowego szaleństwa dodam, że w projekcie nie ma środkowego słupka, a co!
ZOBACZ TAKŻE:
TOP 10 | Kabriolety do 20 tys. zł
Jeśli Mercedes mówi poważnie o czterodrzwiowym modelu SLS, to jego rywalem w kwestii oryginalnego otwierania się na świat będzie Tesla X. To elektryczny crossover, który do przedniego rzędu zaprasza przez zwykłe drzwi, a do tylnego przez podnoszone. Firma zapewnia, że to bardzo praktyczne rozwiązanie - pozwala otwierać tylne drzwi nawet na najciaśniejszych i podziemnie najniższych miejscach parkingowych. Jakoś jednak włodarze firmy milczą na temat tego, że takie rozwiązanie ma za zadanie przede wszystkim zwrócić naszą uwagę i połechtać ego tych, którzy kupią model X. Spójrzmy prawdzie w oczy - takiego auta nie kupuje się po to, by ratować świat i zmniejszać swój ślad węglowy, ale po to, by zwracać na siebie uwagę. Poza tym crossovery już nam spowszedniały i powoli przyzwyczajamy się do napędu elektrycznego, ale podnoszone tylne drzwi to wciąż coś ekstra. I dlatego Tesla X je ma.
ZOBACZ TAKŻE:
TOP 10 | Kabriolety do 20 tys. zł
Ku zaskoczeniu wszystkich, Ford GT40 z lat 60. czterokrotnie zaparkował na najwyższym miejscu podium w wyścigu Le Mans. Jego następca, model GT produkowany na początku zeszłej dekady, żadnych większych sukcesów w sporcie nie osiągnął, ale wygląda jak poprzednik i, podobnie jak on, ma drzwi otwierane razem z częścią dachu. Miały ułatwiać zajęcie miejsca wewnątrz, ale życie pokazało, że na ciasnych miejscach parkingowych właściwie uniemożliwiają wejście do auta. I właśnie przez tę swoją niedoskonałość są doskonale fajne.
ZOBACZ TAKŻE:
TOP 10 | Kabriolety do 20 tys. zł
Aston Martin DB9 ma zwykłe drzwi - nie robią nic nadzwyczajnego, nie podnoszą się z dachem, nie otwierają się pod wiatr, nie ma w nich podwójnych zawiasów. Sytuacja zmienia się, gdy patrzymy na auto z przodu. Wtedy widać, że drzwi po otwarciu delikatnie się unoszą, co nadaje autu lekkości. Dzięki nim Aston kojarzy się z egzotycznym ptakiem, który za moment poleci, hen, daleko. Ładnie to wygląda.
ZOBACZ TAKŻE:
TOP 10 | Kabriolety do 20 tys. zł
A teraz o drzwiach, które nie robią wokół siebie żadnego szumu, ba, w ogóle się nie otwierają. BMW Z1 wyposażone jest w drzwi, które chowają się w progach, tak po prostu. Skromne, schludne rozwiązanie pozwalające na jazdę z otwartymi drzwiami.
ZOBACZ TAKŻE:
TOP 10 | Kabriolety do 20 tys. zł
Mieliśmy napisać o Lamborghini jako o typowym przedstawicielu gatunku supersamochodów z podnoszonymi drzwiami, ale przypomniało nam się, że szwedzki Koenigsegg oferuje coś bardziej interesującego. Jego drzwi wykonują ruch wznosząco-obrotowy i to jedyne takie rozwiązanie na rynku. Bez większego wysiłku przyćmiewają gadżeciarskie wrota Lamborghini.
ZOBACZ TAKŻE:
TOP 10 | Kabriolety do 20 tys. zł
Mini ma zapisane w genach, by się wyróżniać, więc gdy postanowiło, że będzie wielodrzwiowe, nie pozwoliło projektantom ot, tak dodać sobie kolejną parę drzwi. Na co więc się zgodziło? Na czyste szaleństwo. Po stronie kierowcy wszystko jest normalnie, ale po stronie pasażera dostajemy tylne niby-drzwi otwierane pod wiatr (dziwne, że mają słupki, bo przednie ich nie mają), a z tyłu dwuskrzydłowe drzwi rodem z dostawczaków. Czy tylko my mamy wrażenie, że to wszystko jest zrobione na siłę tylko po to, by być innym?
ZOBACZ TAKŻE:
TOP 10 | Kabriolety do 20 tys. zł
Renault Twizy to efekt upojnej nocy skutera z samochodem. W czasie nocnego szaleństwa nikt chyba nie pomyślał o tak przyziemnych sprawach jak dostęp do wnętrza i ochrona przed złą pogodą, więc podstawowe wersje tego elektrycznego pojazdu nie mają drzwi, przez co najbardziej oderwane od rzeczywistości Renault ostatnich lat to w większym stopniu skuter niż auto. Dopiero za około 2,5 tys. zł ekstra Twizy staje się prawie samochodem dzięki czemuś, co może być drzwiami, ale tylko wtedy, gdy przymrużymy oczy, oddalimy się na kilkaset metrów i artystycznie skrzywimy głowę. To coś przypomina trochę rozwiązanie ze Smarta Crossblade i zapewnia jako taką ochronę przed złą pogodą. Ja wiem, że jest kryzys, zasoby naturalne się kurczą i wszystkiego dla wszystkich nie starczy, ale żeby oferować drzwi w opcji? Co za czasy!
Filip Otto
ZOBACZ TAKŻE:
TOP 10 | Kabriolety do 20 tys. zł