Niepopularne, ale świeże. Szukamy aut sprzed pięciu lat, o których wszyscy zapomnieli

W świecie motoryzacji podobnie jak w życiu gonimy za tym, co popularne, zapominając nierzadko o tym, że nieznane rejony mogą przynieść znacznie więcej satysfakcji. Kupujemy rzeczy, o których bez przerwy słyszymy w mediach głównego nurtu. To trochę jak hipnoza i powolne walcowanie podświadomości. Wystarczy jednak zmienić nieco perspektywę, by dostrzec inne kolory na horyzoncie.

Może i trochę zbyt filozoficznie, ale nie da się ukryć, że lubimy to, co zostało szeroko opisane i dobrze poznane. Boimy się wyjść ze strefy komfortu i podotykać rzeczy mgliście jawiących się na widnokręgu. Czasem jednak warto zaryzykować i w poniższych akapitach postaramy się przedstawić na to garść dowodów. Znaleźliśmy konstrukcje niskowolumenowe: dość świeże, ciekawe stylizacyjne i z niezłymi jednostkami napędowymi. Oto nasze propozycje.

Zobacz wideo

Subaru Outback V

Ten model średniej klasy pojawił się na rynku w połowie lat 90. Motoryzował przede wszystkim Japonię i Amerykę Północną. W Europie trudno mu było się przebić do pierwszego szeregu i tak jest do dziś. Niemniej, to niezwykle ciekawa alternatywa dla dużych, rodzinnych SUV-ów. Piąta generacja pojawiła się na rynku w 2014, a w 2019 przedstawiono jej mocno zmodernizowane, szóste wcielenie. Zmiany nie są rewolucyjne, ale istotne. Outback zyskał nieco odważniejsze kształty i utrzymał wysoki poziom uniwersalności.

Jak przystało na kombi klasy średniej, wymiary są odpowiednie – 482 cm długości, 181 szerokości i 162 wysokości. Do tego dokładamy prześwit na poziomie 21,5 cm i możemy śmiało zapuszczać się na nieutwardzone szlaki. Z głową, bo to wciąż rodzinny wóz. W kabinie spotkamy się z licznymi przełącznikami fizycznymi, otwieranym dachem i przestrzenią godną czterech rosłych osób. Auta oferowane w Polsce zapewniają również wysoki poziom komfortu oraz bezpieczeństwa. Lista wyposażenia jest niemal kompletna.

Pod maską klasyczny, benzynowy boxer. 2.5 litra pojemności, brak doładowania i dość prosty osprzęt. Moc na poziomie 175 KM i 235 Nm nie zapewni piorunujących osiągów, ale spokojni kierowcy będą zadowoleni. Sprint do setki trwa 10,2 sekundy, a prędkość maksymalna wynosi 198 km/h. Duży plus za stały napęd na obie osie. Ile trzeba zapłacić za Outbacka? Egzemplarze z rocznika 2019 wyceniane są na 115-120 tysięcy złotych. W poszukiwaniu mocniejszych wariantów możemy postawić na specyfikacje zza oceanu z silnikiem 3.6 generującym 260 KM.

Jeep Cherokee V
Jeep Cherokee V fot. Jeep

Jeep Cherokee V

Teraz przenosimy się do Stanów, skąd pochodzi Cherokee piątej generacji. Auto zadebiutowało w Europie w 2013 i pozostawało w produkcji przez 10 lat. Nie odniosło większych sukcesów na Starym Kontynencie, ale to ciekawa propozycja pośród rodzinnych SUV-ów.

Na rynku znajdziemy jedynie kilka SUV-ów mogących pochwalić się ponadprzeciętnymi właściwościami terenowymi, takimi jak Jeep. W piątej generacji kanciaste kształty porzucono na rzecz bardziej obłych. Auto rzuca się w oczy już z daleka. Pozytywnie zaskakuje trwałość i odporność powłoki lakierniczej na drobne uszkodzenia. Wnętrze wykonano w typowo amerykańskim standardzie. Plastiki są dość twarde, ale całość spasowano przyzwoicie. Wyposażenie obejmuje elektrycznie sterowane szyby i lusterka, klimatyzację, fabryczne radio z CD, komputer pokładowy i sporych rozmiarów uchwyty na napoje. Mamy też multimedia z 8,4-calowym ekranem i garść fizycznych przełączników. Przestrzeni dla czterech osób jest pod dostatkiem, a bagażnik mieści 570 litrów.

Układ napędowy Jeepa jest trwały i odporny na trudy użytkowania. Moc trafia poprzez przekładnię automatyczną na dwa lub cztery koła. Do wyboru mamy kilka jednostek napędowych. To fiatowski diesel 2.0 MultiJet o mocy 140 i 170 KM i benzynowe 3.2 272 KM. Po lifcie w 2018 do gamy wprowadzono 2.2 MJD 150 i 195 KM. W miejsce wolnossącego V6 wpisano do katalogu 2.0 Turbo znanego z Alfy Romeo – 270 KM i 400 Nm. Całkiem atrakcyjnie przedstawia się cena 450-centymetrowego Jeepa. Egzemplarze z 2019 wyceniane są na 80-90 tysięcy złotych.

Volkswagen Beetle Cabrio
Volkswagen Beetle Cabrio fot. Volkswagen

Volkswagen Beetle

Nawiązuje do Garbusa sprzed ośmiu dekad, ale jest na wskroś nowoczesnym autem. Druga generacje Beetla zadebiutowała w 2011, a za jej projekt odpowiedzialny był Walter de Silva. Trzeba przyznać, że udało mu się narysować ładny, chwytający za serce wóz. Szkoda, że produkcję zakończono w 2019.

Nie ma w nim zbyt wiele praktyczności, ale dla dwóch osób i małego dziecka lub pieska, w zupełności wystarczy. Ma 428 cm długości, zatem tyle, co Golf siódmej i ósmej generacji. Do tego dorzucamy bagażnik o pojemności 310 litrów i około 1300 kilogramów masy własnej. Nie za dużo. W sam raz, by dziarsko połykać kolejne kilometry.

Do dyspozycji mamy całą plejadę gwiazd spod znaku TSI. To 1.2 105 KM, 1.4 150-160 KM, a także 2.0 200-210 KM. Stosowane od 2013 jednostki są po modernizacji, zatem nie musimy się ich lękać. Lepiej podziękować za podwójnie doładowany 1.4 o mocy 160 KM. Pozostałe nie sprawiają większych trudności, choć lubią sobie wypić trochę za dużo oleju. Trzeba pilnować jego stanu i być przygotowanym na ewentualne dolewki. W alternatywie pozostaje pancerne 2.5 importowane ze Stanów. Ma 170 KM i świetnie współpracuje z LPG. Diesle to 1.6 i 2.0 TDI – 105, 110, 140 i 150 KM. Mają common-rail i potrafią bez większej awarii przejechać 300-400 tysięcy kilometrów. Poszukując egzemplarza z ostatniego roku produkcji, trafimy na wiele dobrze wyposażonych sztuk w ciekawych kolorach. Wiele ofert to kabriolety i taki wariant polecamy na słoneczne dni. Na Beetle’a trzeba szykować od 65 do 90 tysięcy złotych.

Mitsubishi Eclipse Cross
Mitsubishi Eclipse Cross fot. Mitsubishi

Mitsubishi Eclipse Cross

Eclipse Cross jest dostępny w polskich salonach od początku 2018. Zbudowano go na wzmocnionej i skróconej platformie Outlandera. W zawieszeniu zastosowano kolumny McPhersona i tylną oś wielowahaczową. Jego nadwozie mierzy 441 centymetrów długości, 181 szerokości i 169 wysokości. Rozstaw osi wynosi 267 cm. Eclipse jest pierwszym modelem Mitsubishi w Europie, który wyposażono w pełni LED-owe światła. Auto ma też charakterystyczny, ścięty tył, co ma nawiązywać do sportowych samochodów coupe.

Wnętrze kompaktowego SUV-a wykończono niezłymi materiałami, a całość solidnie spasowano. Kokpit wygląda schludnie i dość nowocześnie. Mamy do dyspozycji przezierny wyświetlacz, kamerę cofania z 360 stopni, a także zestaw multimedialny z dotykową obsługą. Jego grafice niewiele można zarzucić. Główne menu jest przejrzyste i intuicyjne w obsłudze. Dziwi tylko brak fabrycznej nawigacji. Problem rozwiązuje sparowanie systemu z telefonem i przeniesienie na ekran map ze smartfona. Co ciekawe, konstruktorzy zdecydowali się również na instalację gładzika. Panel umieszczony po prawej stronie lewarka zmiany biegów nie jest jednak zbyt precyzyjny i wymaga przyzwyczajenia. Kanapa drugiego rzędu jest przesuwna w zakresie 20 centymetrów i oferuje sporo przestrzeni przed kolanami. Wysokim osobom może go brakować nad głowami przez nisko poprowadzoną linię dachu. Dzięki regulacji oparcia, bagażnik ma pojemność od 341 do 448 litrów.

Konstruktorzy wprowadzili do Eclipsa nowy układ jezdny i świeży benzynowy silnik. Turbodoładowane 1.5 ma cztery cylindry i może współpracować z 6-stopniowym manualem lub skrzynią bezstopniową. Motor generuje 163 koni mechanicznych 250 Nm dostępnych przy 1800 obr./min. To wystarcza, by 1,5-tonowe auto rozpędzić do setki w 9,8 sekundy. Wskazówka prędkościomierza zatrzymuje się na 200 km/h. Do wyboru FWD lub AWD. Przymierzając się do Mitsubishi z rocznika 2019, jesteśmy zmuszeni do wysupłania z portfela kwoty na poziomie 70-85 tysięcy złotych.

Opel Karl
Opel Karl fot. Opel

Opel Karl

To najtańszy samochód w naszym zestawieniu i kolejny, który nie doczekał się kontynuacji (obok Cherokee). Jego obecność w Europie przeszła niemal bez echa. Był najmniejszym w gamie Opla i miał stanowić konkurencję dla Fiata 500, Kii Picanto i Skody Citigo. Niestety, bez powodzenia. Niemcy nie zdecydowali się na rozwijanie tego projektu, a potem koncern przejęli Francuzi.

Karl zadebiutował w 2015 i czerpie wiele inspiracji ze zbliżonego technicznie Chevroleta Sparka. Ma jednak zdecydowanie mniej wyrazistości. To też zapewne jeden z powodów, dla którego trudno dostrzec ten wóz na polskich ulicach. Zyskał jednak pięć gwiazdek w testach Euro NCAP, a w kwestiach inżynieryjnych, bazuje na wielu rozwiązaniach obecnych w większej Corsie.

Przestrzeni nie oferuje zbyt wiele, ale z powodzeniem zmieści dwie osoby. Bagażnik jest wyjątkowo skromny – od 206 do 1013 litrów. Nie spodziewajmy się również miękkich materiałów wykończeniowych i finezyjnego projektu kokpitu. Niemniej, wszystko jest na swoim miejscu, a znaczna część egzemplarzy z rynku wtórnego może pochwalić się przyzwoitym zakresem dodatków z dziedziny komfortu i bezpieczeństwa.

Auto waży zaledwie 938 kg, a jego długość wynosi 368 cm. Łatwo nim manewrować i parkować w mieście. To idealny wózek na zakupy i sprzęt do wożenia dzieci do szkoły. Wszędzie się zmieści. Ma także trwałe źródło mocy. To wolnossące 1.0 o mocy 75 KM i 95 Nm. Zapewnia sprint do setki w niecałe 14 sekund i rozpędza się do 170 km/h. Zużycie paliwa w średnim rozrachunku nie powinno przekroczyć 6 litrów. Karl z ostatniego roku europejskiej kariery kosztuje od 28 do 35 tysięcy złotych. Dostępne auta możemy policzyć na palcach dwóch rąk. Istotne, że mają niewielki przebieg i nierzadko pochodzą z polskiej sieci dystrybucji.

Więcej o: