Wybraliśmy 3-letnie samochody, bo takie dość szybko znikają z rynku. Mają stosunkowo niewielki przebieg rzędu 50-80 tysięcy kilometrów, nierzadko wciąż są objęte gwarancją producenta i mogą mieć krajowe pochodzenie (poleasingowe). Tym samym, nie musimy się obawiać o ich stan techniczny, co z kolei zapewnia kilka lat spokoju, choć w tej kwestii nie sposób nie ustrzec się niespodzianek. Niezrażeni ewentualnymi niedogodnościami, przedstawiamy Wam nasze propozycje.
Zaczynamy do Japonii, by prześwietlić jeden z najpopularniejszych modeli lidera polskiego rynku. C-HR zadebiutował w 2016. Pod koniec zeszłego roku na rynku pojawiła się druga generacja. Styliści Toyoty postawili na oryginalną formę naznaczoną licznymi przetłoczeniami karoserii i wydatną lotkę przytwierdzoną do szczytu pokrywy bagażnika. Kontrastujące z lakierem nakładki z tworzywa na progach, nadkolach i zderzakach, mają sugerować lekko off-roadowy charakter, ale nie powinniśmy się oszukiwać. Żywiołem tej konstrukcji jest asfalt. Auto ma 439 centymetrów długości, 179,5 szerokości i 155 wysokości. Rozstaw osi wynosi 264 cm. Mimo kilku lat na karku, trzeba przyznać, że Toyota wciąż prezentuje się atrakcyjnie.
Kokpit wykonano z niezłej jakości tworzyw. Całość solidnie zmontowano i pozostawiono klientowi kilka wariantów kolorystycznych. Trójramienna, wielofunkcyjna kierownica nieźle leży w dłoniach, a analogowe zegary okazują się czytelne. Warto też postawić na przyzwoitej klasy audio sygnowane przez firmę JBL. Takich egzemplarzy na rynku nie brakuje. 8-calowy, dotykowy ekran współpracuje z Android Auto i Apple CarPlay, kamerą cofania i kiepską nawigacją.
W palecie Toyoty mamy stosunkowo nowe, benzynowe jednostki. Podstawę gamy stanowi doładowany motor o pojemności 1.2 litra. Może współpracować z manualną, 6-biegową skrzynią lub bezstopniowym automatem. Generuje 116 KM i 185 Nm. Toyota jest natomiast liderem polskiego rynku hybrydowego. Nie inaczej wygląda sytuacja w przypadku C-HR-a. Opcje mamy dwie. Podstawowa to elektryczno-spalinowy tandem o mocy systemowej 122 KM. Po liftingu ofertę wzbogaciła mocniejsza wersja bazująca na 2-litrowym silniku benzynowym. Ekologiczny zespół napędowy generuje 184 KM, co pozwala na sprint do setki w 8,2 sekundy. W obu przypadkach, zużycie paliwa w cyklu mieszanym wynosi około 5,5 litra na 100 km.
Ofert z rocznika 2021 nie brakuje. Pośród ponad 100 egzemplarzy dominują hybrydy. Warianty benzynowe to niewielki ułamek oferty. By usiąść za sterami 3-letniej Toyoty C-HR, należy wysupłać z portfela od 95 do 120 tysięcy złotych.
Niewiele osób kojarzy markę Ssangyong. Jej kariera w Europie nie jest liniowa. Dekadę temu Koreańczycy wycofali się ze Starego Kontynentu, by powrócić po kilku latach z nowych orężem. Należy do niego najmniejszy w gamie Tivoli. W polskiej ofercie znajdziemy tylko crossovery, SUV-y i pickupa. Najmniejszy w gamie wóz ma 422,5 cm długości, 181 szerokości i 161,3 wysokości. Rozstaw osi wynosi 260, a prześwit blisko 18 cm w wariancie z napędem na przednią oś.
Koreański crossover otrzymał nowoczesną, iście europejską prezencję i sumienne zabezpieczenie antykorozyjne nadwozia. Wnętrze z łatwością mieści cztery osoby. To jeden z największych przedstawicieli gatunku. Oczywiście, jakość plastikw nie dorwnuje europejskim konkurentom. Niekiedy tworzywa trzeszczą i są podatne na zarysowania. W zamian dostajemy pełną elektrykę, klimatyzację automatyczną, komputer pokładowy, skrzaną tapicerkę, podstawowe systemy bezpieczeństwa i klasyczny automat. Korzystnie też przedstawia się bagażnik – od 427 do 1118 litrów. Materiały w znacznej mierze są twarde, lecz nieźle spasowane. Minus za niezbyt wygodną pozycję za kierownicą.
Do wyboru mamy dwie jednostki: benzynowy 1.6 128 KM i diesel 1.6 115 KM. Oba motory uchodzą za trwałe, choć nie rozpieszczają dynamiką. Tym bardziej, że benzyniak jest wolnossący. Co istotne, bardziej wymagający kierowcy mogą postawić na prosty napęd 4x4 z dołączaną tylną osią za pośrednictwem sprzęgła płytkowego.
Przy okazji liftingu w 2019, gamę uzupełniła nowa konstrukcja w postaci 1.5 T-GDI o mocy 163 KM i 280 Nm. Znacznie lepiej pasuje do charakteru Koreańczyka. Na taką warto postawić, mając w perspektywie podążanie szlakiem autostrad. Za trzylatka przyjdzie nam zapłacić około 65-75 tysięcy złotych. To jedna z ciekawszych ofert na rynku w kategorii relacji ceny do jakości.
Włosi doskonale rozwinęli wizję modelu 500, wprowadzając do cennika szereg wariacji na jego temat. Obok stylowego, miejskiego urządzenia do przemieszczania (klasycznej pięćsetki), od 2014 produkowany jest 500X. Model opracowano z wykorzystaniem tej samej płyty podłogowej co Jeep Renegade. Zresztą, obydwa auta produkowane są w zakładach w Melfi. Dzielą ze sobą nie tylko płytę podłogową, ale również jednostki napędowe, układ jezdny i elektronikę.
We wnętrzu nie musimy obawiać się tandetnych materiałów i byle jakiego montażu znanego ze starszych Fiatów. Tutaj postawiono na co najmniej dobre warunki podróżowania. Czwórka dorosłych się zmieści, choć z tyłu wysokim osobom może brakować kilku centymetrów nad głowami i przed kolanami. Bagażnik mieści od 350 do 1000 litrów.
W gamie 500X tylko bazowy benzynowy silnik 1.6 jest konstrukcją wolnossącą i generuje wystarczające do statecznej jazdy 110 KM. Można go zagazować. Pozostałe jednostki, dzięki turbodoładowaniu gwarantują większą elastyczność i lepszą dynamikę od startu. Możemy wybierać między 1.0 FireFly Turbo o mocy 120 KM, 1.4 MultiAir Turbo 140-170 KM i 1.3 FireFly Turbo 150 KM. Motory uchodzą za trwałe i dopracowane, warto jednak częściej niż zaleca producent dokonywać wymian oleju. Zastosowanie bezpośredniego wtrysku paliwa istotnie poprawia reakcję na gaz, osiągi i czystość spalin. Podważa jednak ekonomiczny sens montażu instalacji gazowej. Warto też skrócić interwał między serwisem olejowym.
W alternatywie pozostają diesle. W różnych latach oferowano inne konstrukcje. Zabawę zaczynamy do wytwarzanego w Polsce 1.3 MultiJet o skromnej mocy 95 KM. W gamie był również 1.6 120-130 KM, a wcześniej 2-litrowy ropniak generujący 140-150 KM.
Pośród trzyletnich Fiatów znajdziemy jedynie benzynowe warianty. Takie są wyceniane na 65-80 tysięcy złotych.
To jeden z mniejszych crossoverów w segmencie B i jednocześnie dość leciwe auto w naszym zestawieniu. Zadebiutowało w 2017 i w ofercie pozostaje do dziś. Nadwozie Arony mierzy 414 centymetrów długości, 178 szerokości i 154 wysokości. Rozstaw osi wynosi przyzwoite 257 cm. Zgrabne, dwubryłowe nadwozie wygląda ciekawie na opcjonalnych, 18-calowych obręczach z aluminium i z reflektorami LED.
Arona została zaprojektowana po niemiecku. Kto miał do czynienia z Polo, Fabią lub Ibizą, odnajdzie się w niej błyskawicznie. Projektanci postawili na prostotę, co ułatwia dostęp do wszelkich urządzeń pokładowych. Na pokładzie hiszpańskiego auta jest sporo twardych i nieco mniej miękkich powierzchni. Całość została solidnie spasowana. Bagażnik o pojemności 400 litrów można powiększyć przez złożenie asymetrycznego oparcia do 1280 l.
Seat nie przewidział do napędu Arony jednostek wysokoprężnych. Wszystkie silniki benzynowe mają doładowanie i mogą współpracować z ręczną lub automatyczną, dwusprzęgłową skrzynią. 1.0 TSI generuje 95 lub 115 KM. Na szczycie gamy znajduje się 1.5 TSI o mocy 150 koni mechanicznych. To propozycja dla najbardziej wymagających klientów. Auto z manualną przekładnią przyspiesza w 8,2 sekundy do setki i rozpędza się do 210 km/h. W cyklu mieszanym zużywa 5,9 litra (WLTP). Jest też najdroższe na rynku wtórnym i rzadko występuje. Znacznie łatwiej znaleźć 1.0 TSI i takie też egzemplarze świetnie odnajdą się w mieście.
Podaż Arony to przyzwoity poziom. Jest w czym wybierać, a sporo aut ma przebieg rzędu 20-30 tysięcy kilometrów. Za Seata z 2021 zapłacimy od 60 do 80 tysięcy złotych. Polecamy 1.0 TSI o mocy 110-115 KM.
Rynek SUV-ów premium jest dość konserwatywny. Pośród niemieckich samochodów próżno szukać nuty indywidualnego charakteru. Nieco lepiej sytuacja wygląda w przypadku Lexusa. Kompaktowy UX wygląda dość ciekawie na tle BMW X1 czy Audi Q3. Wyraziste przetłoczenia, spory grill, aktywne światła LED, a także zgrabna sylwetka, mogą się podobać. UX wpisuje się gabarytami w kompaktową klasową. Ma 449,5 cm długości, 184,5 szerokości i 154 wysokości. Rozstaw osi wynosi 264 centymetry. To największe auto w naszym zestawieniu, choć rozczarowujące przestronnością. Produkcja tego auta ruszyła w 2018.
Bagażnik o pojemności 452 litrów można otworzyć machnięciem nogi pod zderzakiem. Planując przewiezienie większych gabarytów, jeden ruch ręki wystarczy, by złożyć asymetryczne oparcie i zyskać dostęp do 1245 l. Niezbyt dużo. W kwestii miejsca, wygodnie usiądziemy z przodu, a z tyłu wysokie osoby będą narzekać na niedobory przestrzeni przed kolanami i nad głowami.
Podstawowym źródłem siły napędowej UX-a jest benzynowy, wolnossący motor o pojemności dwóch litrów. Generuje 173 KM i 204 Nm, co przekłada się na niezłe parametry. Auto przyspiesza do setki w 9,2 sekundy i zużywa w średnim rozrachunku około 8 litrów na 100 km. Prędkość maksymalna wynosi 190 km/h. Lepiej pod względem ekonomii wypada układ hybrydowy. Łączna moc tandemu wynosi 184 KM. Moment obrotowy trafia na koła przedniej lub obu osi za pośrednictwem automatycznej przekładni. Cieszy też niskie zużycie paliwa. W cyklu mieszanym UX potrzebuje 5,5 l. Ważne, że auto występuje z napędem na przednią lub obie osie.
Rozglądając się za japońskim trzylatkiem, musimy zmierzyć się z wydatkiem na poziomie 100-130 tysięcy złotych. Auto dobrze trzyma cenę, a rynku wtórnym dominują warianty hybrydowe.
Magazyn motoryzacyjny Top Gear uznał Pumę za odkrycie roku i przyznał mu nagrodę Crossovera roku 2020. Niebezpodstawnie, bowiem tylko w 2020 do klientów trafiło blisko 120 tysięcy egzemplarzy. Kolejny rok przyniósł jeszcze lepszy wynik, a spore zainteresowanie utrzymuje się do dziś.
Warto też odnotować rozmiary. Puma mierzy 421 cm długości, 178 szerokości i 152 wysokości. Niezależnie od wariantu, rozstaw osi wynosi 259 cm, a prześwit 16,5 cm. To klasowa średnia, choć nie możemy zapominać, że gabarytami segment B crossover nierzadko zbliża się do kompaktów sprzed kilku lat. Stawiając na odmiany ST-Line, możemy liczyć na 18-calowe felgi, proste reflektory LED i ciemne akcenty kontrastujące z metalicznym lakierem.
Kabina bez większych trudności może stać się przyjazną, rodzinną oazą. Miejsca w dwóch rzędach wystarczy dla czterech dorosłych pasażerów, choć z tyłu optymalnie poczują się osoby rzędu 180 cm. Przednim fotelom natomiast przydałoby się ciut dłuższe siedzisko. Chcąc pojechać na wakacje, docenimy bagażnik o standardowej pojemności 456 litrów. Jeśli potrzebujemy więcej przestrzeni, składamy asymetryczne oparcie drugiego rzędu i zyskujemy dostęp do 1216 l. Co ciekawe, pod podłogą kufra mamy do dyspozycji wnękę z otworem odprowadzającym wodę.
Podstawę napędową Pumy stanowi wielokrotnie nagradzana jednostka 1.0 EcoBoost. W Pumie występuje w kilku wariantach. Bazowa rozwija 95 KM i 170 Nm, ale obecnie nie ma jej w cenniku. Może i lepiej, bo była zbyt cherlawa do napędzania crossovera o masie około 1300 kilogramów. Nieco lepiej przedstawiają się parametry wersji generującej 125 KM. Występuje w połączeniu z manualną, 6-stopniową skrzynią lub 7-biegowym, dwusprzęgłowym automatem. Z litrowego, trzycylindrowego motoru wyciśnięto jeszcze więcej. Kolejny szczebel zajmuje specyfikacja o mocy 155, a szczyt gamy odznacza się 170 KM i 240 Nm. Puma ST to natomiast 1.5 EcoBoost rozwijający 200 KM i 320 Nm. W kontrze pozostaje oszczędny diesel 1.5 EcoBlue. Rzadko spotkamy go pośród ogłoszeń.
Używane Pumy z 2021 startują z pułapu około 70 tysięcy złotych. Dominują benzynowe 1.0 o mocy 125 KM. Usportowiony wariant ST to wydatek na poziomie 90-95 tysięcy zł.