Ustalamy budżet na poziomie 50-60 tysięcy złotych i ruszamy na zakupy. Rynek wtórny zapewnia bogactwo inwentarza pośród samochodów sprzed 10-15 lat. Pośród nich, możemy znaleźć prawdziwe okazje. Do tego nieźle wycenione. Niektóre pochodzą ze Stanów Zjednoczonych, inne z Azji, a część ze Starego Kontynentu. Oto nasze propozycje.
50 tysięcy złotych to górna granica dla Chevroleta Trax. Większość egzemplarzy z końca produkcji wyceniono na 42-48 tysięcy zł. Auto widniało w ofercie marki od 2012 do 2014, a jego produkcję ulokowano na kilku kontynentach. Stylizacja spójna z innymi modelami sprzed dekady może się podobać. Ostre i zdecydowane linie skutecznie określają charakter Chevroleta. Na szczęście, na chwilę obecną użytkownicy nie zgłaszają zauważalnych problemów z korozją. Bogatsze odmiany dodatkowo wyróżniają się chromowanymi dodatkami wokół szyb. Karoseria mierzy 425 cm długości.
Wnętrze spełnia wymagania każdego kierowcy niewielkiego crossovera. Pozycja za kierownicą jest wysoka, co wielu osobom ułatwia miejskie manewry i podnosi poczucie bezpieczeństwa. Fotele są rozsądnie wyprofilowane - nawet dłuższa podróż nie odbije się na naszym zdrowiu. Z tyłu zmieścimy dwa foteliki lub dwie osoby skromnego wzrostu. Bagażnik w podstawowej konfiguracji zmieści 356 litrów. Po złożeniu oparcia drugiego rzędu, możliwości przewozowe rosną do 1372 l.
Paleta silników benzynowych Traxa oferuje optymalny wybór. Wszystkie jednostki wzorowo współpracują z LPG (niektóre dostępne były z fabryczną instalacją). Do wyboru mamy wolnossący motor 1.6 o mocy 115 KM. Znacznie lepiej, zwłaszcza w trasie, sprawuje się doładowany, czterocylindrowy 1.4 Turbo generujący 140 KM.
Alternatywą pozostaje jeden diesel. W gamie opracowany przez Isuzu 1.7 CDTI o mocy 130 KM, korzystający z bezpośredniego wtrysku typu common-rail. Co ważne, zapewnia niezłą dynamikę i rozsądnie obchodzi się z olejem napędowym, gwarantując przy tym dobrą trwałość.
Jednym z efektów intensywnego rozwijania palety modelowej Mini jest Countryman – crossover wciąż nawiązujący kształtem nadwozia i charakterem do legendy marki. Pierwsza generacja produkowana była od 2010 do 2017. Ciekawie narysowane, pełne interesujących detali nadwozie otrzymało dodatkową parę drzwi, dzięki czemu Bawarczyk stał się niemal autem rodzinnym. Nadwozie mierzy 410 cm długości, a rozstaw osi wynosi 260 cm.
Wnętrze z charakterystyczną dla Mini deską rozdzielczą robi dobre wrażenie. Użyte materiały są porządnej jakości. Całość zmontowano z dużą dozą dokładności, a po latach jedynie tekstylne fotele mogą zdradzać faktyczny przebieg danego egzemplarza. Za kierownicą siedzi się całkiem wysoko, co daje jednak poczucie pełnej kontroli nad samochodem. Na kanapie wygodnie usiądą osoby o wzroście do 180 cm. Lista wyposażenia obejmować może dołączany napęd 4x4, automatyczną klimatyzację, otwierane okno dachowe, skórzaną tapicerkę, automatyczną skrzynię biegów i tempomat.
W palecie silników wysokoprężnych znajdziemy czterocylindrowe konstrukcje. To 1.6 D 90-112 KM i 2.0 D 143 KM. Najmocniejszy przyspiesza do setki w 9,4 sekundy, a jego średnie zapotrzebowanie na paliwo to około 6,5 litra. Do wyboru manualna lub automatyczna, hydrokinetyczna przekładnia. Benzynowe jednostki mają pojemność 1.6 litra i moc na poziomie 98 i 122 KM. To wolnossące odmiany. Te z turbo generują od 184 do 218 KM i uchodzą za wersje wysokiego ryzyka. W naszym budżecie mieszczą się nieźle utrzymane egzemplarze z ostatnich trzech lat produkcji.
Kolejną propozycją dla indywidualistów jest Infiniti FX, później sprzedawane jako QX70. Japoński SUV produkowany był od 2008 do 2017 w swojej ojczyźnie. Muskularne nadwozie wciąż przyciąga wzrok niebanalnymi liniami i dbałością o detale. Mimo słusznych rozmiarów auta, wnętrze nie rozpieszcza przestrzenią. Miejsca jest tylko optymalnie dla czterech osób. Bagażnik również nie imponuje – mieści skromne 410 litrów. Zgodnie z polityką Infiniti, klienci nie mieli dużej możliwości konfiguracji, ale auta opuszczały salon z pełnym wyposażeniem. Na pokładzie znajdziemy dopracowane nagłośnienie Bose, nawigację, szyberdach, skórzaną tapicerkę, podgrzewane i wentylowane fotele oraz napęd 4x4.
Napęd stanowią benzynowe silniki 3.5 i 3.7 V6 o mocy 303 i 330 KM. Znacznie więcej oferuje 5.0 V8 390-420 KM. Pamiętajmy, że w USA oferowana była także zubożona wersja z napędem tylko na tylne koła. W alternatywie pozostaje niezły diesel 3.0 o mocy 238 KM i 550 Nm. Do setki przyspiesza w 8,3 sekundy i rozpędza się do 212 km/h. W średnim rozrachunku zużywa około 9-10 litrów na setkę.
Na co wystarczy 50-60 tysięcy złotych? W tym budżecie mieszczą się samochody z lat 2010-2012. Część z nich to prywatny import ze Stanów Zjednoczonych.
To propozycja dla wymagających. Wyznaczony budżet pozwoli nam na kupno drugiej generacji Nissana Murano z ostatnich dwóch lat obecności. Japoński SUV produkowany był od 2008 do 2014 w Japonii oraz w USA – skąd pochodzi wiele importowanych egzemplarzy. Szukając używanego Japończyka musimy pamiętać, że bazowe wersje za oceanem dysponują tylko przednim napędem. Ciekawa sylwetka skrywa przestronne wnętrze mieszczące w komfortowych warunkach cztery osoby. Lista dodatków może obejmować skórzaną tapicerkę, archaiczne multimedia, szereg systemów bezpieczeństwa i imitacje drewna na desce rozdzielczej.
Dostępne były dwie jednostki napędowe. To wolnossący, benzynowy 3.5 V6 o mocy 260-265 KM oraz oszczędny diesel 2.5 dCi o mocy 190 KM – znany między innymi z Navary. Murano to rasowy krążownik szos. Zapewnia wysoki komfort jazdy i wbrew pozorom, akceptowalne koszty bieżącej eksploatacji. Wariant V6 pali sporo, ale można go zagazować. Diesel jest wersją podwyższonego ryzyka. 40 tysięcy zł wystarczy na nieźle utrzymany egzemplarz z początku produkcji.
Ze względu na swoją jednostkę napędową i stosunkowo wysoką ceną pierwotną, niszową propozycją jest Mazda CX-9. Japoński SUV produkowany w ojczyźnie w latach 2006-2015, popularnością cieszył się oczywiście w USA i Kanadzie, a przez krótki czas sprzedawany był także w Europie. Estetyczne, obłe nadwozie po latach miewa problemy z korozją. Podobnie jak we wszystkich innych Mazdach z tamtego okresu, rdza pojawia się na progach, podwoziu i dolnych rantach drzwi, choć nie w każdym egzemplarzu. Wyróżnia się za to gabarytami. Mierzy aż 507 cm długości, zaś prześwit wynosi zadowalające 20,5 cm.
W temacie przestronności, CX-9 gwarantuje królewskie warunki dla czterech osób. Niemniej, dwa dodatkowe siedziska w bagażniku należy traktować tylko awaryjnie. Mazda zawsze jest bogato wyposażona. Bagażnik mieści od 487 aż do 2852 litrów.
Mazda nie dawała żadnego wyboru w kwestii jednostki napędowej CX-9. Przez cały okres produkcji oferowano tylko zamiennie dwie jednostki – 3.5 później zastąpiono przez 3.7 V6 o mocy 267 i 277 KM. Wyposażono je w pośredni wtrysk paliwa, co pozwala na montaż instalacji gazowej i istotną redukcję wydatków związanych z paliwem. Obydwa silniki są pancerne. Wymagają tylko wymian oleju i cyklicznych kontroli. Na szczęście, mimo nikłej popularności, wszelkie części zamienne są dostępne praktycznie od ręki. Musimy jednak pamiętać o sporym zapotrzebowaniu na paliwo.
Szukając używanej Mazdy, należy pamiętać, że wszystkie egzemplarze wyposażone są w trwałą, hydrokinetyczną, automatyczną skrzynię biegów – wymaga tylko wymiany oleju co 50-60 tysięcy kilometrów. Dostępność auta na rynku wtórnym jest na przeciętnym poziomie, a nasz budżet wystarczy na SUV-a z okolicy rocznika 2012-2015.
W czasach świetności nie zdobył tak dużego uznania, jak chociażby Volvo XC60 czy Audi Q5. Niemniej, po latach okazało się, że GLK to udana i trwała konstrukcja. Do tego wciąż potrafi cieszyć oko kształtem lekko nawiązującym do flagowej klasy G. Wyróżnikiem średniej klasy SUV-a Mercedesa jest niemal kanciasta sylwetka. Na szczęście, auto nie boryka się z typowym problemem starszych modeli - korozją nadwozia. Niemiecki pojazd był nowością w gamie. Trafił na rynek w 2008, a w 2015 ustąpił miejsca GLC.
Zwolennicy niskich kosztów eksploatacji, nie mają czego szukać w benzynowej palecie silnikowej GLK, przynajmniej pod względem zużycia paliwa. Do wyboru mamy jednostki 2.3 R6 231 KM wyposażony w turbodoładowanie, wolnossący 3.5 V6 272-305 KM oraz 2.0 Turbo 184-211 KM z bezpośrednim wtryskiem paliwa. Motory sprawują się bez większych zastrzeżeń. Regularne dokonywanie czynności serwisowych wystarczy, by zachować je w dobrej kondycji, nawet przy przebiegu rzędu 300 tysięcy kilometrów.
Kierowcy preferujący diesle mają do wyboru dopracowane czterocylindrowe 2.1 - 143, 170, 204 KM 400-500 Nm, lub sześciocylindrowy 3.0 V6 o mocy 224, 231, 265 KM. Topowy wariant gwarantuje bardzo dobre osiągi i akceptowalne zużycie oleju napędowego. W przypadku silników wysokoprężnych, musimy liczyć się z koniecznością regeneracji turbosprężarki, wtryskiwaczy i obowiązkowego filtra cząstek stałych
Trzeba pamiętać, że to premium naszpikowane elektroniką, więc wizyty w serwisie mogą obciążyć kieszeń. Na rynku dominują diesle (90 procent ofert), ale za nieco ponad 50 tysięcy zł powinniśmy upolować benzynową sztukę z lat 2010-2012. Ropniaków też nie musimy się obawiać.