To auta z dwóch biegunów. RAV4 wszyscy dobrze znają, co potwierdzają wyniki sprzedaży pośród nowych aut i zainteresowanie dobrymi egzemplarzami na rynku wtórnym. Toyota skutecznie radzi sobie z krawężnikami i szutrowymi dojazdami na działkę. W trudniejsze warunku lepiej się nią nie zapuszczać. Jeśli tego od czasu do czasu właśnie potrzebujemy, Jeep będzie dobrą odpowiedzią. W tej klasie SUV-ów trudno o drugi, równie dzielny samochód. Niemniej, oba przypadki nie w każdej wersji będą trafnym wyborem. Jakie są zatem konstrukcje z Ameryki i Japonii?
Kariera Jeepa trwała od 2006 do 2017, a produkcję ulokowano na szczęście w amerykańskich zakładach marki. Model opracowano na płycie podłogowej Chryslera PM/MK wykorzystanej między innymi w zbliżonym technologicznie modelu Compass czy pomijanym Dodge’u Calibrze. W myśl przewodniego designu Amerykanów, nadwozie otrzymało kanciaste kształty, wprost nawiązujące do kultowych modeli – to właśnie te cechy miały być motorem napędowym sprzedaży, ale tak się nie stało.
Bazowe odmiany wyposażono jednak jedynie w napęd na przednie koła. Dopiero za dopłatą oferowano prosty system 4x4. Niewyszukany projekt auta zza oceanu może się wciąż podobać. Kwadratowe, ciosane siekierą powierzchnie starzeją się nieco lepiej niż obłe. Po liftingu w 2011 niewiele się zmieniło na zewnątrz. Auto ma charakter wędrowcy i typowe dla klasy kompaktowej rozmiar – 441 cm długości, 174 szerokości i 163 wysokości. Rozstaw osi wynosi 263, a prześwit ponad 20 cm.
Na pokładzie znajdziemy szereg systemów wspierających kierowcę jakich wymagają przepisy. Ponadto, Jeep oferował prosty tempomat, a także system ERM mający za zadanie przeciwdziałać przewróceniu się pojazdu. Wnętrze serwuje przestrzeń wystarczającą dla czterech dorosłych osób. Fotele są obszerne lecz płaskie. Z tyłu miejsca jest wystarczająco dla osób o wzroście do 180 cm. Patriot próbuje przekonywać do siebie wysokim poziomem wyposażenia obecnym w większości egzemplarzy. Znajdziemy w nim pełną elektrykę, automatyczną klimatyzację z filtrem przeciwpyłkowym, przyzwoite nagłośnienie z subwooferem, komputer pokładowy czy automatyczną skrzynię biegów.
Największą wadą rażącą Europejczyka jest wszechobecna tandeta. Zastosowane plastiki przywodzą na myśl tanie modele z lat 90. Jakość ich spasowania także pozostawia wiele do życzenia. Poza tym, użytkownicy narzekają na drobne problemy z pokładową elektroniką. W zależności od ustawienia kanapy, bazowa pojemność bagażnika wynosi od 320 do 536 l. Po złożeniu oparć uzyskujemy niemal płaską podłogę i zadowalające 1357 litrów.
Bezpiecznym wyborem są wolnossące silniki benzynowe. Na niektóry rynkach występował 2.0 156 KM, a w Polsce pierwsze skrzypce grał 2.4 170 KM. Oba bez trudu współpracują z instalacjami gazowymi. Nie powalają niestety dynamiką. Są jednak trwałe i niemal bezobsługowe. Większość części zamiennych dostaniemy praktycznie od ręki. Mocniejszy przyspiesza do setki w 10,7 sekundy i według producenta, zużywa w średnim rozrachunku 8,4 litra. Do tej wartości warto jednak doliczyć przynajmniej dwa litry. Standardowa skrzynia to manual, a w alternatywie pozostaje bezstopniowe CVT.
Wśród silników wysokoprężnych mamy do wyboru nieudaną jednostkę autorstwa Volkswagena – 2.0 TDI o mocy 140 KM i wykorzystująca pompowtryskiwacze do dawkowania paliwa.. To konstrukcja z pierwszych lat jej produkcji, obarczona wszystkimi najdroższymi błędami technicznymi, z pękającymi głowicami włącznie. Lepiej ją omijać. Alternatywą jest znacznie rzadziej spotykany diesel autorstwa Mercedesa 2.2 CRDI o mocy 163 KM. Pojawił się wraz z liftingiem w 2011 i jeśli trafimy na taki egzemplarz, warto na niego postawić.
Mimo amerykańskiego pochodzenia, dostęp do części eksploatacyjnych jest na dobrym poziomie. Komponenty są też w przystępnych cenach, a konstrukcja Jeep nieszczególnie skomplikowana. Zawieszenie nie przekonuje długowiecznością, ale stosunkowo niewielkim kosztem doprowadzimy je do ładu. Użytkownicy rzadko też narzekają na napęd na obie osie. To udane rozwiązanie z możliwością blokady mostów w proporcji 50:50 do prędkości 16 km/h.
Sytuacja rynkowa trzeciej generacji Toyoty RAV4 jest zupełnie inna. Japoński szlagier produkowany od 2005 do 2012 między innymi w Japonii i w Kanadzie, znajduje nowego właściciela błyskawicznie, zwłaszcza w wersji benzynowej. Obłe nadwozie przyzwoicie zabezpieczono przed korozją, jednak zdarzają się przypadki rdzy także w egzemplarzach bezwypadkowych. W ofercie tym razem znalazła się tylko jedna, pięciodrzwiowa wersja nadwoziowa. Obł karoseria nie budzi żadnych emocji, ale to właśnie jest siłą modelu. Płowieją jedynie nielakierowane listwy boczne i elementy zderzaków.
Auto mierzy 433 cm długości, 182 szerokości i 169 wysokości. Rozstaw osi wynosi niezbyt imponujące dziś 256 cm. Ciekawy akcent stanowi koło zapasowe przytwierdzone do pokrywy bagażnika. W alternatywie pozostawało klasyczne rozwiązanie z podnoszoną klapą.
Wnętrze kompaktowego SUV-a Toyoty zaprojektowano z ogromnym naciskiem na trwałość i ergonomię użytkowania. Faktycznie, tworzywa są dobrze spasowane i wytrzymałe, ale zdecydowana ich większość jest twarda. Po latach rażą jedynie łatwo rysujące się lakierowane wstawki. Tapicerka także jest długowieczna i miła w dotyku – opcjonalnie oferowano przeciętnej klasy skórzaną tapicerkę. Pozycja za kierownica jest typowa dla tego segmentu, relaksacyjna. Fotel jest obszerny i wygodny w każdych okolicznościach. Oczywiście podparcia bocznego ciała nie zapewnia. Na kanapie zmieścimy dwa foteliki dziecięce lub dwie dorosłe osoby. Miejsca jest wyraźnie mniej niż w Jeepie. Lista wyposażenia dodatkowego obejmuje automatyczną klimatyzację, dołączany napęd na cztery koła, komputer pokładowy, automatyczną przekładnię, szyberdach czy dopracowane nagłośnienie. Do tego dochodzi bagażnik o pojemności od 450 do 1470 litrów.
W przypadku trzeciej generacji Toyoty, najlepsze opinie zbierają warianty benzynowe uchodzące za bezobsługowe. Wystarczą im regularne wymiany oleju i rozrządu kosztem 800 złotych. Do wyboru mamy czterocylindrowe silniki 2.0, 2.4 i 2.5 o mocy 152, 170 i 181 KM. Na szczycie gamy stoi oferowany za oceanem 3.5 V6 273 KM. W standardzie mamy do dyspozycji manualną, 6-stopniową skrzynię, a odmiany z 4x4 dysponowały bezstopniowym CVT. Automat może wymagać remontu przy przebiegach przekraczających 200 tysięcy kilometrów.
Dostępne diesle 2.0 i 2.2 D-4D o mocy 116, 136-177 KM korzystają z bezpośredniego wtrysku common-rail, turbosprężarki ze zmienną geometrią łopat i niemal zawsze filtra cząstek stałych oraz dwumasowego koła zamachowego. Niestety w zestawieniu z europejskimi konkurentami, borykają się z licznymi trudnościami i co gorsza, koszty bieżącej obsługi są znacząco wyższe. Najwięcej problemów sprawiają najmocniejsze wersje. Tutaj potrafi dojść do mikroskopijnych pęknięć bloku silnika przy tulei cylindrów. W efekcie, zaczyna wyciekać płyn chłodniczy i może wypalić się uszczelka pod głowicą. Będziemy mieć szczęście, jeśli trafimy na egzemplarz po naprawie gwarancyjnej, zazwyczaj polegającej na wymianie jednostki napędowej na koszt producenta.
Bezobsługowy okazuje się za to prosty napęd na cztery koła z dołączanym napędem osi tylnej. Szczególnie poszukiwane są konfiguracje benzynowego silnika z automatyczną przekładnią. Uważać musimy natomiast na niezbyt trwałe, elektrycznie wspomaganie układu kierowniczego oraz stuki w przekładni. Usterki elektroniczne zdarzają się stosunkowo rzadko.
Jeep to egzotyka na polskim rynku. W sieci znajdziemy niespełna 30 sztuk. Benzynowe wersje stanowią zaledwie 20 procent podaży. Szkoda, bo na nie najlepiej postawić. Pojedyncze egzemplarze dysponują mercedesowskim ropniakiem. Reszta ma pod maską 2.0 CRD. Ceny aut przedliftowych kształtują się na poziomie 22-35 tysięcy zł. Za SUV-a z lat 2011-2012 trzeba zapłacić około 40 tysięcy.
Sytuacja Toyoty jest o niebo lepsza. Ponad 200 aut w internetowej ofercie. Zadbane egzemplarze błyskawicznie znajdują nowych nabywców. Szczególnie poszukiwane są wersje benzynowe. Dłużej na amatorów czekają diesle, a tych w ofercie jest nieco ponad połowa. RAV4 z początku produkcji wyceniane są na 22-30 tysięcy zł. Jeśli upatrzymy Japończyka z ostatnich kilkunastu miesięcy rynkowej obecności, przyjdzie nam wysupłać z portfela nawet 65 tysięcy zł.
Znalezienie zadbanego egzemplarza RAV4 III nie jest łatwym zadaniem, a takie egzemplarze błyskawicznie znikają z rynku, co tylko potwierdza ich wysoką renomę i dość wysokie ceny. W przypadku Jeepa znacznie łatwiej o cenowe okazje przy dobrej kondycji samochodu. Musimy jednak pamiętać, że późniejsza sprzedaż nie będzie łatwa. Stawiając na Toyotę, dostaniemy ciaśniejsze wnętrze, lepsze materiały wykończeniowe i prześwit mniejszy o centymetr.
Japończyk jest pewniejszy na asfalcie i wyraźnie ustępuje Patriotowi w terenie. Oferuje pancerne benzyniaki, ale takie też znajdziemy u konkurenta. Ostrożnie należy podchodzić do ropniaków. Jedynym pewniakiem jest motor pochodzący z Mercedesa montowany w Jeepie. Ostateczny wybór? RAV4 na asfalt, a Patriot w lekki teren.