Używany Opel Corsa C (2000-2006) - alternatywa dla roweru?

Mały, zwinny, ekonomiczny - typowy mieszczuch. Opel Corsa trzeciej generacji pomimo upływu już prawie 20 lat od czasu jego produkcji, wciąż jest widywany na ulicach miast i miasteczek. Nic dziwnego - jego cena spadła do poziomu ceny roweru, a koszty utrzymania - jeśli trafi się na niewyeksploatowany egzemplarz i dba się o jego kondycję - nie są wysokie. Jakie są opinie użytkowników i co się w nim psuje?

Opel Corsa C wszedł do produkcji w roku 2000 i choć swą sylwetką przypominał model drugiej generacji (od którego łatwo go odróżnić za sprawą wyostrzonego kształtu reflektorów), zbudowany został na zupełnie nowej płycie podłogowej, z większym rozstawem kół i osi, co zaowocowało większą przestrzenią życiową dla pasażerów. Dorosłe osoby komfortowo czuć się mogą tylko na przednich fotelach – miejsce z tyłu przewidziano raczej dla dzieci, okazjonalnych pasażerów lub nadprogramowe zakupy.

Deska rozdzielcza nie wychodzi poza standardy średniaka segmentu B z początku nowego millenium – stylizacja jest prosta, a materiały niewyrafinowane (po latach plastiki u jednych piszczą bardziej, u drugich mniej). Nieduży bagażnik ma pojemność 260 l, którą można prawie czterokrotnie powiększyć, składając tylną kanapę. Klienci mieli do wyboru 3- lub 5-drzwiową wersją hatchback oraz liczne opcje wyposażeniowe, o czym warto pamiętać, przeczesując oferty z rynku wtórnego – cena podobnych z pozoru aut może się różnić ze względu na umilające podróż dodatki dostępne „za dopłatą" w rodzaju: klimatyzacji, tempomatu, elektronicznego układu stabilizacji toru jazdy, elektrycznych szyb i lusterek (tak, tak – w wielu Corsach znajdziemy korbki i cięgna) czy też dodatkowych poduszek powietrznych (wyjściowo była tylko jedna – kierowcy). Przed zakupem auta warto sprawdzić, czy wszystkie ponadstandardowe funkcje działają – ich naprawa może okazać się kłopotliwa. Być może łatwiej będzie znaleźć identyczny podzespół czy mechanizm – używany, ale wciąż sprawny – i zamontować go w miejsce zepsutego.

Więcej opinii na temat używanych samochodów znajdziesz na Gazeta.pl

Używany Opel Corsa C - jaki silnik benzynowy?

W chwili debiutu trzeciej generacji Corsy w palecie silników znalazły się wolnossące jednostki benzynowe stosowane w jej poprzedniczce, które dopiero w 2003/4 roku zostały poddane modernizacji – w silnikach 1.0 (58 KM, od 2003 r. - 60 KM), 1.2 (75 KM, od 2004 r. - 80 KM) i 1.4 (90 KM) zastosowano wówczas technologię Twinport polegającą na umieszczeniu w kanałach dolotowych małych przepustnic, które przy niedużym obciążeniu są częściowo przymknięte, co zwiększa recyrkulację spalin w cylindrze, czego efektem jest niższe spalanie. Najmocniejszą z propozycji była 125-konna Corsa 1.8 GSi (jako jedyna z paskiem w rozrządzie), do której w 2002 roku dołączyła Corsa 1.6 Turbo OPC o mocy 175 KM.

Piętą achillesową małych benzyniaków (trzycylindrowego 1.0 oraz czterocylindrowych 1.2 i 1.4) był nietrwały łańcuch rozrządu, który – wbrew temu co się zwykle o łańcuchach mówi – dość szybko ulegał rozciągnięciu. Jego życie wydłużała spokojna jazda bez gwałtownych przyspieszeń czy nagłego hamowania silnikiem, a także częstsza niż zaleca producent wymiana oleju (najlepiej co 15 tys. km), ale i tak należy przygotować się na jego wymianę (wraz z napinaczami) już po 70 tys. km, nie czekając aż zacznie grzechotać, bo może też pęknąć bez wcześniejszych sygnałów alarmujących. Pocieszeniem jest stosunkowo niska cena zestawu oraz niewygórowany koszt samej usługi.

Pomijając rozrząd, czterocylindrowe silniki benzynowe Opla zbierają dość dobre opinie. Zdecydowanie gorzej na ich tle wypada najmniejszy z motorów, trzycylindrowiec, który borykał się również z obarczonym wadą fabryczną przepływomierzem powietrza. Jego największą słabością były hałas i wibracje doskwierające pasażerom w wyniku braku zastosowania wałków wyrównoważających. Oszczędny tylko na papierze w praktyce, by nie być zawalidrogą, wymuszał od kierowcy mocne wciskanie pedału gazu, czego pokłosiem były wyniki spalania zbliżone do jego większych braci.

Używany Opel Corsa C - czy warto szukać diesla?

Trzecia generacja Corsy w początkowej fazie produkcji oferowana była z jednostką 1.7 l, będącą dziełem inżynierów Isuzu, która charakteryzowała się już wtryskiem bezpośrednim. W wersji 1.7 DI dysponowała mocą 65 KM, a w 1.7 DTI (z intercoolerem) – 75 KM. Silniki te chwalone są za wysoką trwałość, prostotę konstrukcji (brak koła dwumasowego i common raila) oraz niskie spalanie – oczywiście kosztem dynamiki jazdy. Kilkusettysięczne przebiegi to dla nich nic nadzwyczajnego, choć oczywiście wymagają dbałości i napraw. Z biegiem lat wzrasta prawdopodobieństwo awarii wysłużonej turbosprężarki czy pompy wtryskowej, czasem pojawiają się też wycieki z pompy oleju. Bezwzględnie pamiętać należy o regularnej, nawet częstszej niż zaleca producent wymianie paska rozrządu oraz oleju.

W roku 2003 dotychczasowe jednostki wysokoprężne wycofano, zastępujące je nowocześniejszymi konstrukcjami z common railem. Bezpośrednim następcą był 100-konny silnik 1.7 CDTI, który charakteryzował się wyższą dynamiką i lepszą kulturą pracy dzięki zastosowaniu koła dwumasowego. Użytkownicy motoru skupiają się głównie na jego zaletach: niskiej awaryjności i zadowalającemu spalaniu. Jako wady wymienia się jego hałaśliwość, niedużą dynamikę oraz zdarzające się wycieki z pompy oleju.

Zobacz wideo Recenzujemy Opla Astrę Sports Tourer.

Alternatywą dla jednostki Isuzu był 70-konny 1.3 CDTI (również z common railem), który wyszedł spod ręki inżynierów Fiata. W odróżnieniu od mocniejszego „japończyka" rozrząd w nim był realizowany za pomocą „bezobsługowego" łańcucha, który niestety nie należy do bardzo trwałych i przy większym przebiegu trzeba się liczyć z jego wymianą. Krytyczne głosy słychać czasem na temat dwumasowego koła, turbosprężarki, pompy wysokiego ciśnienia oraz zaworu EGR. Silnik wymaga więc troski i regularnych napraw, za co odwdzięcza się jednak niskim spalaniem.

Używany Opel Corsa C - problematyczny Easytronic

Opel Corsa C w zależności od wersji silnikowej dostępny był z 5-biegową skrzynią manualną, 4-biegowym automatem, bądź 5-biegową, zautomatyzowaną skrzynią Easytronic. O ile skrzynie manualne i automatyczne znane są powszechnie i mają swoje typowe problemy (lub czasem są od nich wolne), o tyle Easytronic budzi emocje – jedni ją chwalą za możliwość jazdy manualem bez konieczności używania sprzęgła, co przydaje się zwłaszcza w ruchu miejskim, a inni grymaszą na skomplikowanie konstrukcji oraz awaryjność sterownika czy zewnętrznego systemu siłowników i dźwigienek, który w zamyśle zastępuje lewą nogę kierowcy.

Miejski Opel ceniony jest za pracę zawieszenia i niskie koszty części eksploatacyjnych. Swoich zwolenników oraz przeciwników ma elektryczne wspomaganie kierownicy, które ułatwia manewrowanie w ciasnych ulicach, ale przez niektórych krytykowane jest za brak precyzji.

Trzecia generacja Corsy wolna była od problemu korozji, która całkiem dosłownie „zjadała" jej antenatki. Cudów jednak nie ma – dwudziestoletni samochód eksploatowany w kraju ze zmiennym klimatem, gdzie zimą sól sypana jest obficie na ulice, prędzej czy później przywita się z rdzą, która najpewniej pojawi się w miejscach niezabezpieczonych otarć, uderzeń i oczywiście wystawionego na cel jej bezpośredniego ataku podwozia. Części blacharskie do Corsy nie są drogie, ale praca fachowca swoje już kosztuje i warto to rozważyć, negocjując cenę auta.

Używany Opel Corsa C - typowe problemy

Oglądając egzemplarz, który nas interesuje, można też zwrócić uwagę na drobiazgi, zaliczane do typowych bolączek modelu. Mowa między innymi o elektrycznym silniku przednich wycieraczek, hałasującej przekładni kierowniczej czy połamanych plastikach nad akumulatorem (by go wyciągnąć należy je wcześniej odkręcić). Oczywiście – w porównaniu do sprawnie działającego silnika – nie są to rzeczy dyskwalifikujące, ale pozwalają ocenić, jak poprzedni właściciel troszczył się o samochód.

Jedno jest pewne – na zakup Opla Corsy C nie potrzeba nadmiaru gotówki. Większość ofert zawiera się w przedziale od 2 do 10 tysięcy złotych. Omijając auta zajeżdżone, powypadkowe, niedbale przerobione z angielskiego Vauxhalla, mamy szansę trafić na przyzwoity egzemplarz, który przez jakiś czas może jeszcze z powodzeniem posłużyć w roli taniego lokalnego środka lokomocji.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.