W latach 90., sedany w Polsce święciły rekordy popularności. Obecnie są nieco wykluczone, choć taksówkarze wciąż doceniają ich praktyczne walory. Prym na ulicach wiedzie mainstreamowa Toyota Corolla. W jej cieniu znajdziemy Lancera ósmej generacji i Fluence’a, bazującego na kompaktowym Megane. To auta niszowe, ale atrakcyjne cenowo i gwarantujące pewne rozwiązania mechaniczne. Sprawdzamy, czy warto na nie postawić.
Kariera Renault Fluence trwała od 2009 do 2016. Został następcą Megane II sedan. Projekt auta opracowano wspólnie z firmą Samsung, zaś na potrzeby europejskiego rynku produkcję ulokowano w Turcji. Obłe nadwozie o klasycznych kształtach skutecznie zabezpieczono przed korozją. Wciąż wygląda świeżo i aktualnie. Możemy w nim doszukać się nawiązań do innych modeli marki. Co ciekawe, za bazową wersję producent życzył sobie zaledwie 55 tysięcy zł. Biorąc pod uwagę dzisiejsze wartości aut kompaktowych, brzmiało to wówczas jak niezła okazja. Auto jednak nie odniosło spektakularnego sukcesu. Wyróżnia się natomiast rozmiarami. Karoseria mierzy 462 cm długości, 181 szerokości i 148 wysokości. Rozstaw osi wynosi 270 cm.
Wnętrze oferuje wystarczającą przestrzeń dla czterech dorosłych osób i 496 litrów bagaży. Szkoda, że praktyczność kufra ograniczają zawiasy wnikające do środka i brak klamki do jego zamykania. Łatwo ubrudzić rękę. Projekt deski rozdzielczej i jakość zastosowanych materiałów znamy z Megane III. Ergonomicznie zaprojektowany kokpit nie sprawia problemów nawet starszym osobom, a wszystkie przełączniki są w zasięgu ręki. W bazowych wersjach spotkamy się z niewielkim ekranem u szczytu deski rozdzielczej. W bogatszych montowano kolorowy ekran z marnej klasy nawigacją. Na szczęście, na rynku praktycznie nie znajdziemy ubogich egzemplarzy. Z łatwością trafimy na sztukę z automatyczną klimatyzacją, komputerem pokładowym, prostym tempomatem czy skórzaną tapicerką.
Paleta jednostek napędowych nie jest bogata. Dostępny jest jeden wolnossący silnik benzynowy. To 1.6 110 KM, który doskonale odnajduje się spalając LPG. Wyposażony jest w pasek rozrządu wymieniany co 80 tysięcy kilometrów. Na niektórych rynkach mogliśmy też spotkać 2.0 o mocy 140 KM. Wyraźnie lepsze osiągi gwarantują diesle – 1.5 dCi 95-110 KM i 1.6 dCi 130 KM. Korzystają z bezpośredniego wtrysku common-rail, turbosprężarki (koszt regeneracji 1500-1800 złotych), a 1.6 dCi z łańcucha rozrządu. Na niektórych rynkach producent stosował filtr cząstek
stałych i dwumasowe koło zamachowe. Rozsądne operowanie pedałem gazu oznacza spalanie na poziomie 4-6 litrów na setkę. Nastawiony wyraźnie na komfort podróżowania układ jezdny oparto na prostych rozwiązaniach konstrukcyjnych - kolumnach McPhersona z przodu i belki skrętnej z tyłu.
Propozycją tylko na pozór zbliżoną jest Mitsubishi Lancer VIII generacji. Japoński kompakt produkowany był od 2007 do 2016. W cenniku znalazł się pięciodrzwiowy hatchback i klasyczny sedan. Co ciekawe, Sportback jest dłuższy od limuzyny o 2 centymetry. Dynamiczny, typowy dla marki design zdradza wiek konstrukcji. Co gorsza, nadwozie zmaga się z problemem korozji. Wolne od tego problemu są egzemplarze garażowane. W kwestii gabarytów, Japończyk nieznacznie ustępuje Francuzowi. Ma 459 cm długości, 176 szerokości i 151 wysokości. Rozstaw osi wynosi 264 cm.
Wnętrze wita nas surowym projektem, tandetnymi plastikami i wyraźnie mniejsza ilością miejsca dla pasażerów. W kompromisowych ustawieniach zmieścimy cztery osoby i skromne 344-377 litrów. W kwestii wyposażenia dodatkowego, możemy liczyć na automatyczną klimatyzację, elektrycznie sterowane szyby, archaiczny komputer pokładowy, proste radio z CD, skórzaną tapicerkę i napęd 4x4. Szkoda, że kolumna kierownicza ma jedynie pionową regulację. Cieszy natomiast trwałość. Po dekadzie użytkowania, wciąż spotkamy kabiny utrzymane w dobrym stanie.
Wybór silników diesla to decyzja wysokiego ryzyka. Największą popularnością cieszy się 2.0 DI-D pochodzący z Volkswagena. To popularny 2.0 TDI z początku produkcji z mnóstwem wad technologicznych (generuje 140 KM). Mniej problemów lecz wysokie koszty obsługi zapewnia autorska konstrukcja Japończyków – 1.8 DI-D o mocy 116-150 KM. Korzysta z bezpośredniego wtrysku common-rail, turbosprężarki, filtra cząstek stałych i dwumasowego koła zamachowego. Nikła popularność jednostki to brak dostępności zamienników. W efekcie, ceny podzespołów są wyraźnie wyższe niż u konkurentów. Niezła jest za to trwałość i kultura pracy.
Mechanicy zgodnie polecają natomiast benzynowe, wolnossące silniki 1.5, 1.6, 1.8 i 2.0 generujące odpowiednio 109, 117, 140 i 150 KM. Są to bezobsługowe i wytrzymałe jednostki, a ich eksploatacja ogranicza się zazwyczaj do regularnych wymian oleju. Prawdziwe emocje za kierownicą gwarantują dopiero topowe warianty Railliart i EVO wyposażone w jednostkę 2.0 Turbo i stały napęd 4x4. Dysponują mocą odpowiednio 241 i 295 KM. Słabszą zaopatrzono w dwusprzęgłową skrzynię automatyczną. Z niektórych silnikami występowała niezbyt trwała przekładnia CVT z pasem transmisyjnym, którego trwałość określa się na 150-200 tysięcy km. Koszt ewentualnej naprawy może sięgnąć nawet 10 tysięcy zł. Nie warto ponosić takiego ryzyka.
Układ jezdny słabszych odmian to klasyka budżetowej klasy - kolumny McPhersona z przodu i belka skrętna z tyłu. W specyfikacjach z napędem wszystkich kół przy tylnej osi pracuje układ wielowahaczowy.
Pośród ogłoszeń znajdziemy niewiele ponad 60 egzemplarzy kompaktowego Renault. Połowę stanowią odmiany benzynowe, a za egzemplarze z początku produkcji zapłacimy 18-20 tysięcy zł. Bogate i znacznie młodsze wersje wyceniono na 28-32 tysiące.
Znacznie lepiej przedstawia się podaż Lancera, choć na rynku dominują egzemplarze z pierwszych trzech lat produkcji. Te są wyceniane na 17-25 tysięcy zł. Wysokoprężne wariant to około 25 procent oferty. Taki udział w rynku mają też sedany. Paliwożerny Ralliart wiąże się z wysupłaniem z portfela od 40 do 50 tysięcy zł.
Znalezienie dobrze utrzymanego Fluenca lub Lancera VIII z pierwszej ręki nadal nie jest problemem. Trzeba pamiętać, że te auta brała na cel starsza grupa klientów, często dobiegająca emerytury. W obu przypadkach, wybór benzynowego wariantu to gwarancja bezawaryjności i praktycznie brak niespodziewanych problemów. Diesle są lepsze i tańsze w Renault. Więcej przyjemności z jazdy oferuje natomiast Mitsubishi.