Rzadko się zdarza, by tak długo utrzymywać na rynku jedną generację auta. Wyjątki stanowią Mercedesy Klasy G i Toyoty Land Cruiser, które urastają do miana legendy. Co innego w przypadku kompaktowych SUV-ów. Niemniej, kariera najmniejszego crossovera Mitsubishi trwa nieprzerwanie od 2010. W tym czasie pięciodrzwiowe nadwozie przechodziło dwie poważne modernizacje wizualne: 2012 i 2019. Bez względu na rok produkcji, karoseria dobrze znosi użytkowanie, a powłoka antykorozyjna okazuje się wystarczająca, choć nie jest mocnym argumentem. Niestety, jakość lakieru nie napawa optymizmem - jest delikatny i podatny na uszkodzenia mechaniczne. W bazowych odmianach dostaniemy nielakierowany zderzak i lusterka boczne, które płowieją po latach. Prześwit w postaci 17 cm nie zachwyca, ale pozwoli forsować krawężniki lekkie przeszkody terenowe. Karoseria mierzy 430 cm długości, 177 szerokości i 162 wysokości. Rozstaw osi wynosi 269 cm, co należy uznać za dobry wynik.
Wnętrze to kwintesencja japońskiej motoryzacji ostatnich dekad. Kabina jest prosta i w znacznej mierze wykonana z twardych plastików. Tak skrojona całość została dokładnie spasowana, dzięki czemu w czasie jazdy trudno wychwycić skrzypienie lub inne niepokojące dźwięki. Tekstylia oczywiście nie prezentują europejskiego poziomu, jednak są wytrzymałe i łatwe w czyszczeniu. Opcjonalna, skórzana tapicerka jeszcze bardziej ułatwia sprawę. Fotele mają wyraźnie za krótkie siedzisko, ale poza tym, przestrzeni nie zabraknie wysokim pasażerom. Na kanapie komfortowe miejsce znajdą dorośli do 185 cm wzrostu. Bagażnik o nominalnej pojemności 419 l, w zupełności wystarczy do codziennej eksploatacji czy weekendowych wypadów za miasto. Po złożeniu oparć, możliwości przewozowe rosną do 1220 l. Lista opcji zawiera między innymi szyberdach, prosty tempomat, archaiczny komputer pokładowy i trącące myszką multimedia.
Warto też wiedzieć, że w pierwszych latach dochodziło do awarii układu wspomagania hamulców, a także bezkluczykowego dostępu. Występowały również przypadki rozszczelnienia panoramicznego okna dachowego. Większość usterek likwidowano w ramach akcji serwisowych.
Początkowo producent oferował tylko jeden silnik benzynowy. Słaby lecz bezawaryjny 1.6 o mocy 116 KM łączony był tylko z napędem na przednie koła. Po latach zastąpiony został większą jednostką – 2.0 o mocy 150 KM znaną z Outlandera. Każdy z wolnossących benzyniaków wyposażono w wielopunktowy wtrysk paliwa i mechaniczną regulację luzu zaworowego. Mimo wszystko, oba silniki bez większych problemów współpracują z instalacją gazową. Zdaniem mechaników, benzynowy ASX jest najbezpieczniejszym wyborem, generującym najniższe koszty serwisowe. Tutaj wystarczą regularne wymiany oleju i rozrządu co 100 tysięcy kilometrów - koszt około 1000 złotych.
Znacznie bogatsza jest paleta silników wysokoprężnych. Wszystkie wykorzystują bezpośredni wtrysk paliwa common-rail, turbodoładowanie, dwumasowe koło zamachowe i filtr cząstek stałych. Regeneracja wtryskiwaczy to wydatek około 600-800 złotych za sztukę, turbosprężarki 1800 złotych, natomiast serwisowe czyszczenie filtra cząstek stałych pochłonie 600 zł. Sporym wydatkiem okazuje się jedynie dwumasowe koło zamachowe razem ze sprzęgłem - wydatek przekroczy 3 tysiące zł. do wyboru mamy jednostki 1.6 (z magazynów PSA), 1.8 i 2.2 DID o mocy 114, 116-150 i 150 KM. Najmocniejszy występuje niezwykle rzadko, ale zapewnia dobrą dynamikę przy dość niskim zużyciu paliwa.
Prosty układ jezdny ASX to jedna z jego największych zalet. Doskonale znosi trudy użytkowania na polskich drogach. Wśród używanych dominują wersje jedynie z przednim napędem. Przyczyną jest duża różnica w cenie zakupu nowego egzemplarza z systemem 4x4. ASX korzysta z międzyosiowego sprzęgła wiskotycznego, które w razie konieczności do 50% mocy przekazuje także na oś tylną, pozwalając na sprawne pokonywanie bardziej wymagających odcinków.
Propozycją o zgoła odmiennym charakterze jest ostatnie wcielenie Suzuki Grand Vitary. Model produkowany między innymi w Japonii i Hiszpanii, oferowany był od 2005 do 2014 w dwóch wariantach nadwoziowych – krótkiej, trzydrzwiowej i długiej, praktycznej, pięciodrzwiowej. Cechą wyróżniającą Grand Vitarę z grona innych kompaktowych SUV-ów jest osadzenie nadwozia na ramie, a także zastosowanie stałego napędu na cztery koła z reduktorem. Dzięki temu, Grand Vitara zaskakuje dzielnością w terenie, zostawiając daleko w tyle rywali. Niestety, sporą bolączką nadwozia jest korozja. Skutecznym i jedynym sposobem na przedłużenie jej życia jest cyklicznie ponawiane zabezpieczenie podwozia i szybkie reagowanie na pojawiające się rdzawe punkty. Ciekawym dodatkiem, lecz niezbyt praktycznym, jest umieszczenie koła zapasowego na pokrywie bagażnika. Bardziej funkcjonalna odmiana ma 447 cm długości, 181 szerokości i 169 wysokości. Co ciekawe, jest dłuższa od krótkiej aż o 44 cm. Rozstaw osi wynosi 264 cm.
Wnętrze pochodzi z innej epoki. Zaprojektowane zostało bez finezji i dbałości o jakość montażu. W zamian otrzymujemy ergonomiczny kokpit z dużymi przyciskami. Na szczęście, banalny w obsłudze. Zależnie od wersji wyposażenia, możemy liczyć na elektrycznie sterowane szyby i lusterka, skórzaną tapicerkę, podgrzewane fotele przednie, komputer pokładowy, radio i przestarzałą stację multimedialną. Przedział pasażerski okazuje się wystarczający dla czterech dorosłych osób. Bagażnik mieści 400 litrów. Po złożeniu oparcia, przestrzeń wzrośnie do 1390 l.
W przypadku Grand Vitary, musimy skupić się wyłącznie na silnikach benzynowych. Jedyny dostępny diesel to niedopracowana konstrukcja Renault 1,9DDiS o mocy 129 KM. Sprawnie radzi sobie z ciężkim nadwoziem. Niestety jest ponadprzeciętnie awaryjny i niezbyt trwały. Jeśli na niego postawimy, należy skrócić wymiany oleju do 10 tysięcy km. Dość szybko poddaje się też turbina.
Znacznie lepszą opinią cieszą się wolnossące silniki benzynowe. To czterocylindrowe 1.6, 2.0 i 2.4 oraz V6 3.2 - generują odpowiednio 106, 140, 169 i 233 KM. Wszystkie otrzymały wielopunktowy wtrysk paliwa, co pozwala na konwersję jednostki na zasilanie LPG. Mechanicy donoszą jedynie o powtarzających się drobnych problemach z zaworem EGR i przepustnicą. W każdym przypadku przeważnie trudności rozwiązuje czyszczenie. Minus za spore zużycie paliwa.
Stały napęd na cztery koła wymaga od użytkownika bezwzględnego pilnowania jednakowego ciśnienia w oponach i grubości bieżnika. W przeciwnym razie, doprowadzimy do uszkodzenia skrzyni rozdzielczej. Pokaźnym wydatkiem okazują się także opony niemal w terenowym rozmiarze.
Każdego roku do polskich klientów trafia około 2 tysięcy nowych Mitsubishi. Właściciele niechętnie pozbywają się swoich pojazdów, ale podaż na poziomie około 500 sztuk powinna pozwolić na dość swobodny wybór. Udział benzynowych i wysokoprężnych silników jest niemal równy. Za egzemplarze z pierwszych lat produkcji zapłacimy od 30 do 40 tysięcy zł.
Podaż Suzuki z podobnych roczników stanowi około 10 procent Mitsubishi. Auto nie zdobyło tak dużej popularności w Europie, ale nie można mu odmówić szeregu zalet. Mimo skromnej liczby ogłoszeń, ceny są dość zbliżone do nieco mniejszego ASX-a. Za auta z lat 2010-2012 zapłacimy od 26 do 42 tysięcy zł.
ASX jest bardziej przyjaznym autem podczas codziennej eksploatacji. Ma lepsze właściwości jezdne i zdecydowanie ciekawsze jednostki wysokoprężne. Gwarantuje też nieco niższą utratę wartości i brak problemów z ewentualnym znalezieniem klienta. Grand Vitara to ostatnie Suzuki tej wielkości o mocnych parametrach off-roadowych. Na asfalcie wymaga skupienia, ale poza nim zawstydza większość konkurentów możliwościami. Szkoda tylko, że dobre silniki benzynowe zadowalają się sporymi ilościami paliwa.