Nasze zestawienie najtrwalszych silników benzynowych z ostatnich lat otwiera dzieło szwedzkich inżynierów. Volvo od dziesięcioleci słynie głównie z pancernych benzyniaków - wolnossących i turbodoładowanych. Nie są one wybitnie oszczędne, odwdzięczają się jednak brakiem typowych i kosztownych awarii.
Jednym z najbardziej docenianych motorów ze Szwecji jest pięciocylindrowy, rzędowy 2.4. Przez lata produkcji trafiał do wielu modeli marki, między innymi do S80 I, S60 I, V70 II, a także XC70. Producent oferował wariant wolnossący tej jednostki oraz doładowany. Najmniejsze koszty serwisowe zapewnia ten pierwszy. W zależności od zastosowanej głowicy (10 lub 20-zaworowa) dysponował mocą 140 lub 170 KM. Układ rozrządu realizowany jest za pomocą paska (wymiana kosztuje ok 700-800 złotych), wymienianego wedle zaleceń producenta co 160 tysięcy kilometrów. W ofercie znajdowała się też odmiana doładowana. 2.4 Turbo generował 200 KM, zużywając przy tym spore ilości paliwa.
Kierowcy szukający zdroworozsądkowego samochodu pozbawionego jakichkolwiek emocji, powinni sięgnąć po niemiecką produkcję z 1.6 MPI pod maską. Konstrukcja inżynierów koncernu VAG obecna była już w latach 90. Produkcję zaprzestano kilka lat temu. Czterocylindrowy benzyniak montowany był we wszystkich kompaktowych modelach, takich jak Audi A3, Volkswagen Golf, Skoda Octavia czy Seat Leon.
Co ciekawe, tak słaba jednostka trafiała również do Passata. 1.6 MPI wyposażony został w ośmiozaworową głowicę, rozrząd realizowany z pomocą paska (wymiana kosztuje około 600 złotych), wtrysk pośredni i plastikowy układ dolotowy. Tak skonfigurowana całość generuje 101-105 KM, zapewniając jedynie wystarczające osiągi. Niedobory mocy doskwierać nam będą zwłaszcza poza miastem.
Jeśli wybierając samochód nie kierujemy się wyłącznie rachunkiem ekonomicznym, z całą pewnością możemy zainteresować się topowym silnikiem benzynowym sprzed dwóch dekad koncernu PSA. O ile obecnie w ofercie Citroena i Peugeota nie znajdziemy żadnej ciekawej propozycji benzynowej, o tyle jeszcze nie tak dawno dostępny był 3.0 V6.
W latach 90. dysponował mocą 167-190 KM. W 2000 roku jego moc wzrosła do 207-211 KM, co w zupełności wystarczało chociażby Citroenowi C5/C6 czy Peugeotowi 406, 407 i 607 do utrzymaniu kroku niemieckiej konkurencji. 3.0 V6 wykorzystuje mechanizm rozrządu napędzany paskiem - wymiana całego komponentu zalecana jest przez mechaników co 120 tysięcy kilometrów. Jedynie kłopotliwa bywa wymiana świec zapłonowych od strony grodzi. Tutaj konieczny jest demontaż kolektora - zajmuje to około 15 minut. Rzecz jasna, w przypadku 3.0 V6 musimy liczyć się ze średnim spalaniem na poziomie około 10-12 litrów na 100 km. Instalacja gazowa mile widziana.
Wbrew pozorom, silniki benzynowe montowane w niektórych samochodach sportowych mogą pochwalić się ogromną wytrzymałością i trwałością. Jedną z takich konstrukcji prawie dwie dekady temu do swojej oferty wprowadził Nissan. 3.5 V6 stosowany był między innymi w Nissanie 350Z oraz Murano. Trafiał także do wielu innych modeli Nissana i Renault: Laguny III, czy Espace. Jednak tylko w sportowym 350Z łączony był z bezawaryjną manualną przekładnią - najpopularniejszy jest niestety kłopotliwy automat.
W zależności od wariantu, silnik generuje od 234 do 310 KM. Jak przystało na jednostkę o sportowym charakterze, bardzo ochoczo wkręca się na wysokie obroty, wydobywając przy tym basowe pomrukiwanie z czeluści układu wydechowego. Co więcej, 3.5 V6 (wedle specjalistów) nie ma typowych bolączek. Jakiekolwiek awarie wynikają z niewłaściwej eksploatacji, a także zaniedbań serwisowych użytkownika.
Wśród kierowców wciąż żywa jest opinia o awaryjnych i problematycznych silnikach benzynowych wyposażonych w turbodoładowanie. Według tych stereotypów, całkowicie nie nadają się one do współpracy z instalacjami gazowymi, o wysokiej trwałości nie wspominając. Nic bardziej mylnego. Przynajmniej w niektórych przypadkach, w tym francuskich.
Obok konstrukcji Saaba i Volvo, na ogromne uznanie zasługuje silnik Renault 2.0 Turbo. Geneza jego powstania jest bardzo prosta. Francuscy inżynierowie do znanego od lat wolnossącego 2.0 16V dołożyli turbosprężarkę. Efekt końcowy trafił po raz pierwszy na rynek pod maskę Renault Laguny II i Megane II, wówczas generował 163 KM. W kolejnych latach pojawiały się wersje o mocy 170, 200, 225, 230, 250 a nawet 270 KM. Te ostatnie odmiany przewidziane były dla topowego Megane RS. 2.0 Turbo z powodzeniem znosi eksploatację na LPG, nie generując przy tym nadmiernych kosztów serwisowych.
W gronie silników benzynowych, nie może zabraknąć przedstawiciela przewidzianego do aut miejskich. W latach 90. Toyota pokaźnym nakładem środków skonstruowała i dopracowała swój flagowy małolitrażowy motor, który stosowany jest po dziś dzień chociażby w modelu Aygo i Yaris. 1.0 dysponuje trzema cylindrami i dwunastoma zaworami.
Na początku swojej rynkowej kariery dysponował 60 KM, obecnie moc wzrosła do 70 KM, co wystarcza wyłącznie do sprawnej jazdy po mieście. Odpowiednio traktowany zadowala się skromnymi ilościami paliwa, ale co ważniejsze, nie sprawia większych trudności użytkowych nawet po latach. Trzeba się jednak pogodzić z mierną elastycznością wynikającą z pojemnością i małego momentu obrotowego.
Jeszcze kilka lat temu w klasie kompaktowej i średniej, ogromną popularnością cieszyły się nieskomplikowane i stosunkowo mocne silniki benzynowe. Dawały one wystarczające osiągi i rozsądne koszty użytkowania. Jedną z takich konstrukcji jest 2.0 16V autorstwa inżynierów koncernu PSA.
Historia tej jednostki sięga początku lat 90. Wówczas dostępna była jeszcze wersja z 8-zaworową głowicą i mocą 121 KM. Wariant 16-zaworowy w usportowionej odmianie Peugeota 405 Mi16 generował 150 KM. W późniejszych latach pojawiła się ostatnia wariacja tego silnika (dostępna między innymi w Peugeocie 406, 407, Citroenie C5). Użytkownik miał do dyspozycji 136-140 KM i 190 Nm. Rozrząd realizowany za pomocą paska wymaga wymiany co 120 tysięcy kilometrów. Przy większych przebiegach sporadycznie zdarzają się niewielkie nieszczelności, które małym kosztem usuniemy.
Pomiędzy trwałymi z natury silnikami benzynowymi nie mogło zabraknąć jednego z kultowych już europejskich potężnych V8. W latach 90. inżynierowie z Monachium wypuścili na rynek kolejne w swojej historii dopracowane V8. Tym razem mowa o 4.4 BMW, montowanym chociażby we flagowej serii 7 E38 i nieco mniejszej serii 5 E39.
W kolejnych latach silnik ten również znajdował swoje miejsce w ofercie. Wydobyto z niego rozsądne 286 KM, co w połączeniu z aksamitnym dźwiękiem i wysokim momentem obrotowym przekłada się na niezapomniane doznania podczas jazdy. Trwałość prezentuje bardzo wysoki poziom, pod warunkiem, że użytkownik nie szczędzi wydatków na fachowy serwis i markowe części zamienne. W przeciwnym razie, zapuszczone 4.4 V8 może przysporzyć wielu kosztownych kłopotów.