Skoda Fabia Greenline - test | Pierwsza jazda

3,26 litra na setkę? W seryjnej Škodzie Fabii w zwykłym ruchu ulicznym? Owszem, to możliwe, choć koszmarnie męczące.

Życie robi się nieznośne. Coraz bardziej surowe zakazy, nakazy i normy pączkują jak grzyby po deszczu. VIP-om w Stanach nie wypada jeździć czymś innym niż hybryda, w Szwecji nie przystoi mieszkać w zbyt wystawnym domu, a w Austrii nie wolno ruszać spod świateł z piskiem opon. Jak tak dalej pójdzie, to wstyd będzie zaprosić znajomych do mieszkania oświetlanego zwykłymi żarówkami.

Na dodatek światowy kryzys "nie wypada" zamienia w "trzeba". Coraz mniej stać nas na rozrzutność.

Škodą wypada

O tak, teraz jesteśmy poprawni do bólu. Właśnie wyjeżdżamy ze Sztokholmu białą Fabią przyozdobioną zielonym napisem GreenLine informującym o ekologicznych pretensjach auta. Škoda przygotowała nietypową prezentację: rajd ekologiczny. Wciągu dwóch dni mamy pokonać ponad 600 km ze średnią prędkością nie mniejszą niż 70km/h. Zwycięży załoga, która dokona tego, zużywając najmniej paliwa.

Trudno o bardziej niewinnie wyglądające autko. Ale Fabia GreenLine to najoszczędniejsza Škoda w historii. Konstruktorzy zastosowa li wiele trików mających ograniczyć spalanie, a tym samym emisję zanieczyszczeń. Wydłużyli przełożenia w skrzyni biegów, obniżyli zawieszenie o 1,5 cm i dodali spoiler na pokrywie bagażnika. Zastosowali 14-calowe koła z oponami Dunlop o większym ciśnieniu, by ograniczyć opory toczenia. Zastąpili koło zapasowe lekkim zestawem naprawczym. Pod maskę wcisnęli - malutki jak na diesla - trzycylindrowy motor 1.4 l o mocy 80 KM.

W efekcie Fabia GreenLine oficjalnie połyka średnio 4,1 l/100 km i emituje 109 g CO2 na kilometr. Zwykle na naszych drogach samochody spalają około dwóch litrów paliwa więcej, niż wynika z danych katalogowych. Pora sprawdzić, jak bardzo zielona jest ta Škoda.

Antywyścig

Mimo że poruszamy się w zwykłym ulicznym ruchu, rajd ma niewiele wspólnego z często opisywanym przez nas ekodrivingiem. Nie wystarczy z umiarem operować pedałem gazu, kluczowe są strategia i planowanie. Najpierw trzeba sprawdzić, jakimi drogami biegnie trasa; ile kilometrów prowadzi autostradą; jakie jest ukształtowanie terenu; jakiego natężenia ruchu można oczekiwać na danym etapie, itp. Pocieszam się, że im więcej opcji, tym więcej błędów mogą popełnić konkurenci i tym większe szanse na wygraną. Czas ruszać. Początki są trudne: zimny silnik, gęsty olej i rozpędzanie auta - to wszystko drastycznie zwiększa spalanie.

Wskakuję za kierownicę, a sędziowie sprawdzają samochód. Auta mają identyczne ciśnienie w kołach i takie same silniki. Dostajemy sygnał do startu. Nie ma czerwonych świateł jak na torze Formuły 1, ale emocji nie brakuje.

Przekręcam kluczyk, pod maską odzywa się surowy, wysokoprężny gang. To jedna z mniej atrakcyjnych stron ekologicznej Škody. Ruszamy bez wciskania gazu. Podstawowa zasada mówi: im mniejsze obroty i mniej gazu, tym mniejsze zużycie paliwa. Jak to w rajdzie bywa, ważniejszy jest wynik niż trwałość sprzętu.

Škoda rusza ospale i wibracjami okazuje niezadowolenie. Powtarzam sobie, że 1300 obr./min to już wysokie obroty.

Nawet nie przypuszczałem, że taka jazda kosztuje tyle nerwów. Piątka. Wlokę się 47 km/h, a napięty jestem bardziej niż w sportowej furze pędzącej 200 km/h autostradą. W lusterku widzę zbliżający się wóz, ale nie mogę przyspieszyć, bo zaprzepaszczę oszczędności. Dobrze, że jesteśmy w Szwecji. W Polsce już dawno by mnie rozjechali (i słusznie). Tu kierowcy jeżdżą nadzwyczaj kulturalnie, wręcz za grzecznie, a drogi najeżone są fotoradarami gęściej niż nasza gierkówka. Teraz jednak nie myślę o zdjęciach, lecz o konfiguracji terenu. Na horyzoncie widać wzniesienie. Lekko rozpędzam auto, by wdrapało się na górę na najwyższym biegu. Och, przekroczyłem nawet 80 km/h! Aż korci mnie, by dodać gazu, ale siedzący obok Szymon Sołtysik gani mnie wzrokiem. Škoda z łatwością toczy się na płaskim terenie, ale jakoś trudno poczuć jej 195 Nm - pewnie dlatego, że wszystkie te niutonometry dostępne są od 2200 obr./min i przy wciśniętym do oporu pedale gazu. A my nie możemy pozwolić sobie na taką rozpustę.

Zaczynamy walkę z wzniesieniem, samochód wyraźnie zwalnia. Szymon naciska: - Zostaw ten gaz, damy radę! Piąty bieg, obroty spada ją do 1000, trzycylindrowy silniczek zaczyna protestować, nadwoziem wstrząsają dreszcze.

A jednak wjeżdżamy. Uff!!! A teraz, czy ze wzniesienia zjeżdżać na biegu, czy lepiej wrzucić na luz? To drugie. Gdyby spadek był większy, korzystniej byłoby jechać na biegu (podczas hamowania silnikiem ten w ogóle nie pobiera paliwa). Na co dzień bezpieczeństwo jest najważniejsze i nawet przez myśl mi nie przejdzie, by wyrzucać na luz, ale w rajdzie najważniejszy jest wynik.

Dojeżdżamy do skrzyżowania, trzymając kciuki, by przejechać je na zielonym. Wciąż z powodzeniem udaję, że w samochodzie nie ma pedału hamulca. Każde jego wciśnięcie to okropne marnotrawstwo energii - jeśli nie hamujesz wcale, to znaczy, że dobrze planujesz jazdę. Nie mniej nerwów czeka nas przed pokonaniem ronda. Na szczęście ruch poza miastem jest w Szwecji z reguły niewielki.

Dlaczego w ogóle Szwecja? Bo Skandynawowie są prekursorami ekologicznych rozwiązań. To tu w rurę wydechową Volvo po raz pierwszy na świecie wkręcono seryjną sondę lambda, która pomogła oczyścić spaliny z toksyn. Widzę już kolejne wzniesienie. Znowu zabawa biegami i tak przez 120km - można zwariować. Bliscy zawału dojeżdżamy do autostrady.

Komputer wyświetla wynik: średnie spalanie to 3,2 l/100km, średnia prędkość - poniżej 70km/h. Pocieszam się, że na autostradzie nieco nadrobimy - i przy okazji odpoczniemy - ale nie. Tu jedzie się równo, a najlepiej załapać się na miejsce za ciężarówką (mniejsze opory powietrza). Znowu mamy dylemat.

Im bliżej zderzaka naczepy, tym mniej bezpiecznie, ale za to oszczędniej. Boimy się jednak rozbitych nosów i nadszarpniętej reputacji, najbardziej oczywistych skutków najechania na tira. Zwycięża bezpieczeństwo. Cały czas staram się jechać możliwie płynnie, ale bez pomocy tempomatu, który w tym wypadku zwiększyłby spalanie.

Po całym dniu jazdy docieramy do hotelu. Czujemy się bardziej zmęczeni niż po szaleństwach na torze wyścigowym. Ale i usatysfakcjonowani.

Przejechaliśmy 300 km, a wskazówka poziomu paliwa ledwie się ruszyła. Komputer pokładowy wyświetlił wynik 3,3 l/100 km. To znaczy, że z 45-litrowego baku zniknęło tylko 10 litrów ropy. Jadąc tak dalej, pokonalibyśmy bez tankowania jeszcze ponad 1000 km. Ale za jaką cenę!

W zgodzie z naturą

Drugi dzień rajdu. Historia się powtarza, zmęczenie daje o sobie znać jeszcze wcześniej. Lepiej oszczędźmy sobie szczegółów.

Po pokonaniu całych 600 km średnie zużycie paliwa w naszej Škodzie spada do 3,26 l/100 (i to przy średniej prędkości 72 km/h!). To ponad 20 proc. mniej, niż podaje producent. I w sam raz tyle, by zająć najwyższe miejsce na podium! Połączone siły "Wysokich Obrotów" i "Top Geara" okazały się najlepiej przygotowane na kryzys. Dowiedliśmy, że wersją GreenLine można pojechać superoszczędnie. Przy obecnych cenach paliwa przejazd z Warszawy do Krakowa wyniósłby nas tylko 30 zł. A jak jeździ się Fabią GreenLine?

Do gustu przypadły nam długie biegi, dzięki którym samochód z przyjemną lekkością sunie po autostradzie. Zresztą coraz więcej nowych aut ma bardzo wysoki nadbieg. Do Fabii zniechęcić może jednak nieprzyjemnie brzmiący i mało dynamiczny diesel. Na szczęście Škoda ma też coś dla bardziej wymagających. Superb Greenline jest bardzo komfortowy i ma pod maską solidnie wyciszony czterocylindrowy diesel (1.9 l, 105 KM), który spala wg producenta średnio 5,1l/100 km, czyli tylko o litr więcej od Fabii. Jeszcze w tym roku na rynku pojawi się Octavia z serii GreenLine.

Czy warto kupić ekologiczną Škodę?

Dopłata do Fabii GreenLine w porównaniu z wersją Style, z której się wywodzi, wynosi 3600 zł. W zamian na każdych 100 km możemy zaoszczędzić 0,7 l (czyli przy dzisiejszych cenach trochę ponad dwa złote). A zatem wydatek zwróci się po mniej więcej 180 tys. kilometrów. Marketingowcy Škody wiedzą, że póki polskie władze nie wprowadzą programu promowania ekologicznych aut, klienci nie znajdą powodu, by je kupować, bo zysk z oszczędności paliwa nie pokryje różnic w cenie zakupu. Greenline ma raczej pokazać korzystny wizerunek firmy - nowoczesnej i dbającej o środowisko.

Wiele zależy od ciebie

Według danych producenta z rury wydechowej Fabii Greenline uwalnianych jest 109 gramów dwutlenku węgla na kilometr. To wartość uśredniona, podobnie jak zużycie paliwa. Zresztą jedno idzie w parze z drugim: im więcej auto spala - tym więcej wydziela CO2. Mając ciężką nogę, można zwiększyć spalanie nawet trzykrotnie. I odwrotnie - umiejętnie obchodząc się z biegami i gazem, da się na styk zbliżyć do wartości deklarowanych przez producenta.

Według ADAC poprawienie organizacji ruchu w miastach wraz z odpowiednią techniką jazdy gwarantuje mniejsze o 20 proc. spalanie. Może więc jedną z dróg do czystej planety byłoby edukowanie kierowców trucicieli stosujących paliwożerny styl jazdy? Znajomość ekodrivingu poszerza pole manewru przy zakupie auta. Zamiast wybrać słabszą wersję, która teoretycznie pali o litr mniej, czyż nie lepiej jeździć taką, której w razie potrzeby nie zabraknie mocy, i po prostu pilnować podstawowych zasad oszczędnej jazdy?

Gaz

Niewielkie zużycie paliwa i niska emisja CO2, długie przełożenia skrzyni biegów, brak uciążliwych dla kierowcy ipasażerów zmian w porównaniu ze zwykłą wersją.

Hamulec

Nieprzyjemnie brzmiący i wibrujący silnik, słaba dynamika.

Summa Summarum

Wersje GreenLine pokazują kierunek zmian popularnych aut. Na razie ekologiczne wersje są wyraźnie droższe, ale możemy się spodziewać, że wprzyszłości również w Polsce zakup auta ekologicznego będzie odgórnie nagradzany bonusem finansowym.

Škoda Fabia GreenLine - kompendium

Zasady ekodrivingu Škody:

Copyright © Agora SA