Ford B-Max 1,6 TDCi | Test | Wszystko kiedyś już było

Nowy B-Max wyznacza standardy funkcjonalności, i to nie tylko w swojej klasie. Jednak obiecana przez Forda rewolucja w segmencie minivanów wydarzyła się już dawno temu

Henry Ford | Cytaty z wielkich i znanych na temat motoryzacji

Na początek cofnijmy się trochę w czasie. Jest jesień 1981 roku. W japońskich salonach Nissana pojawia się nowy samochód. Auto nosi nazwę Prairie. Na pozór ten samochód nie miał w sobie nic odkrywczego - tylny napęd, 4 cylindrowy silnik, niezbyt ciekawą sylwetkę. I pewnie wszyscy by o nim zapomnieli gdyby nie sprytny pomysł przesuwanych do tyłu drzwi i brak środkowego słupka, co pozwoliło na absolutnie bezstresowy dostęp do całego wnętrza. Pomysł, który teraz, po 31 latach odgrzany został przez Forda.

Ameryki Ford więc nie odkrył, ale pomysł sam w sobie jest wart samych pochwał. Wielofunkcyjność każdego samochodu nie zależy od ilości miejsca czy kombinacji składania foteli tylko od łatwości dostępu do oferowanej przestrzeni i prostocie mechanizmów pozwalających ją rozplanować. Brak słupka B pozwala na niezwykle wygodny dostęp do wnętrza. Po odsunięciu drzwi tworzy się luka o szerokości 1,5 metra. Łatwo się wsiada na tylną kanapę, w prosty sposób pakuje większy bagaż, no i znika niewygodne i na oślep mocowanie fotelika dla dziecka. Chociaż o tym ostatnim fakcie wiem tylko z opowiadań. Przesuwane do tyłu drzwi dodatkowo sprawdzają się w ciasnych miejscach parkingowych. Czy to nowy standard funkcjonalności? Zdecydowanie tak. Chociaż sama koncepcja braku środkowego słupka  zaczyna nabierać sensu dopiero po otwarciu przednich drzwi. Pochwalić należy również system składania tylnej kanapy. Jedna dźwignia, jedno pociągnięcie, za pomocą którego nie tylko odchyla się oparcie, ale również przesuwa siedzisko. Po złożeniu powstaje płaska powierzchnia o długości 2,35 metra, a przestrzeń bagażowa powiększa się z 318 litrów do 1386 litrów. Nie jest to rekord w klasie, bo np. Meriva może pochwalić się większą powierzchnią (400/1500 litrów), jednak tak jak już wcześniej wspomniałem w praktyce dodatkową przestrzeń wykorzystujemy tylko kiedy mamy do niej łatwy dostęp. B-Max w tym punkcie może być wzorem.

No dobra, a co z bezpieczeństwem? Brak środkowego słupka obniża przecież sztywność karoserii. Ford wymyślił sobie to tak, że to pionowe wzmocnienie drzwi po zamknięciu tworzą quasi środkowy słupek. Jeśli w jakikolwiek sposób to kogoś uspokoi B-Max otrzymał 5 gwiazdek w testach zderzeniowych Euro NCAP.

Fajna, nieco wyższa i komfortowa jest pozycja za kierownicą. B-Max prowadzi się jak każdy Ford. Dynamicznie, sportowo, mięsiście i przewidywalnie. Miło się nim jeździ. Również komfort jazdy można ocenić jako dobry. W punkcie układ jezdny nie ma się do czego doczepić. Pod maską testowego B-Maxa trafił najmocniejszy diesel. Silnik ma 1,6 litra pojemności i 95 KM mocy. Szału nie ma, szczególnie jeśli popatrzymy na osiągi. Przyspieszenie do setki zajmuje prawie 14 sekund, a V-max nieco powyżej 170 km/h. Jednak w praktyce nie jest aż tak źle jak na papierze. Wysoki moment obrotowy (215 Nm przy 1750 obr./min) sprawia, że jednostka napędowa ma całkiem niezłą elastyczność. Dodatkowy plus to średnie spalanie - w teście 5,4 l/100 km.

Mamy więc fajne auto rodzinne, wielofunkcyjne, oszczędne ze sprytnymi i użytkowymi rozwiązaniami. Do tego ładnie wystylizowane. I wszystko jest w jak najlepszym porządku do momentu kiedy nie zaczniemy interesować się B-Maxem trochę bardziej serio i spojrzymy na jego cenę. Podstawowy model z benzynowym silnikiem 1,4 litra, 90 KM kosztuje 58 900 zł. Za większego C-Maxa zapłacić trzeba tylko 2900 złotych więcej. Jednak jeśli zobaczymy cennik testowanej przez nas wersji 1,6 TDCi przeżyjemy mały szok. Z tym właśnie silnikiem o mocy 95 KM, w wersji wyposażenia Ambiente za B-Maxa zapłacić musimy 74 100 złotych. Natomiast za C-Maxa (Ambiente, 1,6 TDCi, 95 KM) Ford liczy sobie... 72 300 złotych! I tak większy C-Max staje się o 1800 złotych tańszy od B-Maxa! Rozumiecie coś z tego? Bo ja kompletnie nic. Przy innych konfiguracjach i silnikach C-Max jest od kilku do kilkunastu tysięcy droższy. Ciągle liczę na to, że gdzieś coś przeoczyłem i się pomyliłem, a Ford poprosi redakcję o sprostowanie cen w naszym teście. A jak cenowo Ford ma się do konkurencji? W bazowej wersji Ford jest nieco tańszy od Opla Merivy (59 750 zł), za to za porównywalną wersję z dieslem zapłacimy u Forda o 1950 złotych więcej niż u Opla.

Summa Summarum

Wszystko kiedyś już było. Jednak warto odgrzewać pomysły, szczególnie te dobre. B-Max bez środkowego słupka w pełni zasługuje na miano króla funkcjonalności w swojej klasie. To rozwiązanie sprawia, że aż chce się użytkować i wykorzystywać wszystkie rozwiązania i zakamarki tego auta. Do tego bardzo dobre prowadzenie i komfort jazdy w połączeniu z niskim zużyciem paliwa ucieszą wszystkich użytkowników. Pod warunkiem, że się zdecydują na samochód, który w swojej podstawowej cenie jest droższy od większego Forda C-Maxa. Kochany Fordzie, może wyjaśnisz nam o co chodzi?

Gaz

wielofunkcyjność, łatwy dostęp do wnętrza, niskie zużycie paliwa, znakomite prowadzenie

Hamulec

absurdalna polityka cenowa, mały bagażnik

Ford B-Max 1,6 TDCi | Kompendium

Więcej o:
Copyright © Agora SA