Nissan Qashqai+2 - test | Za kierownicą

Kompakt z domieszką SUV-a - tak w skrócie można przedstawić Qashqaia. Wersja z dieslem ucieszy oszczędnych, automat spodoba się wygodnym, a dwa dodatkowe fotele zachęcają do rodzinnych wypadów... Zaraz, zaraz, czy coś do wszystkiego nie jest do niczego?

Odkąd w 2007 roku Qashqai wskoczył na miejsce nieco przeterminowanej Almery (trudno za jej następcę uznać budżetową Tiidę), cieszy się niesłabnącą popularnością. Jeszcze w roku debiutu jego sprzedaż przekroczyła 100 tys. egzemplarzy. Okazało się, że kilka prostych zabiegów - wyższy prześwit, plastikowe osłony zderzaków i nadkoli oraz dołączany napęd na cztery koła - wystarczyło, żeby klienci porzucili konwencjonalne kompakty i przesiedli się do uterenowionego Nissana . Uterenowionego? Tak, bo Qashqai najlepiej czuje się w miejskiej dżungli. Z wyższością spogląda na kompakty, ale wstydliwie kuli się przed terenówkami z prawdziwego zdarzenia. Nawet łagodne rysy karoserii i subtelne przetłoczenia sugerują, że mamy do czynienia z dojrzewającym młodzieńcem, a nie umięśnionym wojownikiem bezdroży.

Nissan wie, że najczęściej przyjdzie mu walczyć na asfaltowym ringu, a tam liczy się spryt i zwinność. Pomaga w tym sprzęgło wielopłytkowe, które w trybie Auto do 50 proc. momentu przekazuje na tylne koła. Pokrętło między fotelami można przestawić jeszcze na inne pozycje: 4WD Lock, czyli rozdział momentu obrotowego po 50 proc. na każdą oś, i 2WD - napęd na przednie koła. W ostatnim trybie może i oszczędzimy nieco paliwa, ale nie odkryjemy prawdziwych zalet napędu 4x4, żywcem przeniesionego z większego X-Traila. Gdy na wyjściu z zakrętu przednie koła mają ochotę zabuksować, tryb Auto z ledwie wyczuwalnym opóźnieniem zaprzęgnie do pomocy koła tylnej osi, intuicyjnie wspierając kierowcę. Dzięki temu Qashqai dobrze czuje się także na nieutwardzonych drogach. Niezależne zawieszenie z gracją połyka mniejsze nierówności, ale ma i słabe strony - skłonności do podskakiwania i przechylania się znane z samochodów terenowych. Do zalet nie należy także przeciętny układ kierowniczy, którego elektryczne impulsy ledwie pieszczą przednie koła, zamiast solidnie pobudzać je do skręcania.

Znaczek dCi zdradza francuskie korzenie turbodiesla pod maską testowego egzemplarza. Nissan nie od dziś czerpie z bogatego doświadczenia Renault w tej dziedzinie. Teoretycznie, dynamiczny i oszczędny diesel najlepiej zaspokaja zapędy wszelkiej maści SUV-ów i crossoverów. Co z Qashqaiem? Dwulitrowy silnik o mocy 150 koni ma wysoką kulturę pracy i nieprzyjemnie terkocze tylko w chłodne poranki. Moment obrotowy szczytuje przy 2000 obr./min i osiąga wtedy 320 Nm. Dynamika wypada jednak przeciętnie, a to za sprawą 6-biegowego automatu. Komfort lewej nogi kierowca może przypłacić kropelkami potu na czole podczas wyprzedania, bo skrzynia ma leniwą naturę i hamuje temperament silnika. Przynajmniej odwdzięcza się niemal niezauważalną zmianą biegów. To może chociaż obiecana oszczędność? Cóż, przy spokojnej jeździe diesel potrzebuje mniej niż 7 litrów oleju napędowego na setkę, ale miejskie zmagania bez trudu wywindują ten wynik do ponad 10 litrów. Swoje dorzuca do tego niemała masa auta - 1732 kg.

Na kierowcę Qashqaia czeka sporo miejsca i obszerny, ale słabo wyprofilowany fotel. Już po pierwszych kilometrach wiem, że lepiej niż tutaj pasowałby do salonu. Może to wina skórzanej tapicerki, której zabrakło na wykończenie kierownicy - mimo eleganckiego szycia, twarde koło jest nieprzyjemne w dotyku. Na pocieszenie, pozostałe materiały sprawiają niezłe wrażenie i są solidnie zmontowane. Deska ma proste kształty i jest przejrzysta, pomijając sterowanie nawigacją. Nissan poszedł po rozum do głowy i w wersji I-Way zamiast "kapliczki" obsługiwanej gąszczem niewielkich klawiszy, znajdziemy system z dotykowym ekranem.

Komfort prowadzenia poprawia wysoka pozycja za kierownicą, choć i tu muszę ponarzekać - mocno pochylone przednie słupki i szerokie tylne ograniczają widoczność. Wersji, którą jeździliśmy, nie doskwierał przynajmniej brak światła, a to dzięki potężnej tafli szkła nad głowami pasażerów. Ci z drugiego rzędu nie powinni narzekać na ilość miejsca na nogi, ale opadająca linia dachu ogranicza przestrzeń nad głowami. Jest za to przesuwna kanapa z regulowanym pochyleniem oparcia. Za nią kryje się 450-litrowy bagażnik z dodatkowym schowkiem pod podłogą. Niewiele wysiłku potrzeba, żeby Qashqai zmieścił nawet 1520 litrów. Takim wynikiem zawstydzi nie tylko minivany, ale nawet kompaktowe kombi.

W bagażniku kryje się niespodzianka - dwa dodatkowe fotele. Jak Japończycy je tam upchnęli? W porównaniu ze zwykłą wersją, nadwozie Qashqai+2 jest o 21 cm dłuższe (452,5 cm), rozstaw osi urósł o 13,5 cm (do 276,5 cm), a wzrost o niecałe 4 cm (efekt - 164,5 cm). Robi wrażenie, ale nie na stylistach Nissana - karoseria wchłonęła dodatkowe centymetry bez uszczerbku na proporcjach. Niestety, na tym koniec pochwał. Zajmowanie miejsca w ostatnim rzędzie nie należy do łatwych, a podróż tam zniosą tylko niezbyt wyrośnięci pasażerowie o wzroście poniżej 170 cm. Nadmuchanego Qashqaia można zatem z powodzeniem określić jako 5+2, a najlepiej zadowolić się zwykłą wersją i zainwestować w lepsze wyposażenie.

Wypasiony Qashqai najbardziej rozczarowuje przy kasie. Za wersję Tekna z dodatkową ławką, automatem i skórzaną tapicerką musimy zapłacić 117,5 tys. zł. Znacznie mniej, bo okrągłe 100 tys. zł, kosztuje topowy model z 2-litrowym motorem benzynowym o mocy 140 koni, połączonym z bezstopniową skrzynią CVT. Na dodatek w sprincie do setki wypada lepiej od mocniejszego diesla. Tak czy inaczej, za cenę Qashqaia kupimy większego SUV-a: ceny Mitsubishi Outlandera i Volkswagena Tiguana ze 140-konnymi dieslami startują od 103 tys. zł. Na polu do niedawna zarezerwowanym tylko dla Nissana konkurencja pojawiła się dopiero niedawno. Mowa o Skodzie Yeti , której na razie nie kupimy z automatyczną skrzynią biegów. Topowe Yeti z 2-litrowym dieslem o mocy 140 koni i manualną przekładnią to wydatek 101,3 tys. zł. Też drogo. Jeśli więc przystaniemy na drobne wyrzeczenia i zadowolimy się Qashqaiem z 1,5-litrowym dieslem o mocy 106 koni w wersji I-Way, w salonie zostawimy 90,5 tys. zł. W zamian dostaniemy szklany dach i nawigację, ale nie ma co liczyć na napęd 4x4, dostępny tylko z 2-litrowymi silnikami.

GAZ Duży bagażnik, wysoka kultura pracy silnika, spory prześwit i dopracowany system All Mode 4x4

HAMULEC Bezużyteczny trzeci rząd siedzeń, leniwa skrzynia biegów, przeciętna stabilność na asfalcie, wysoka cena

SUMMA SUMMARUM Międzyklasowość Qashqaia ma pozytywne oblicze, choć w naszej wersji jego prawdziwe walory bledną na tle drogiego wyposażenia. Nad kompaktami góruje garścią off-roadowych walorów, a nad SUV-ami - ceną. Wykraczanie poza granice tej niszy skazuje go na porażkę. Lada dzień do salonów wjedzie odświeżona odmiana. A to oznacza, że na wersje sprzed faceliftingu powinny pojawić się rabaty.

Kompendium - Nissan Qashqai+2 2.0 dCi A/T

To nie joke, to Nissan Juke - ZOBACZ TUTAJ

Parada premier - Genewa 2010 - ZOBACZ TUTAJ

Samochody: Nissan Patrol - ogłoszenia

Więcej o: