Przyznaję, że temat ekologii w motoryzacji już mnie trochę męczy. Niech auta mniej palą i mniej smrodzą, ale żeby od razu wszystko wrzucać do jednego zielonego worka? Po co dorabiać do tego ideologię? W wydaniu Opla auto "eco" to przede wszystkim zabawa z aerodynamiką. Jak mawiają spece od marketingu - optymalizacja pod kątem aerodynamicznym. Aż ciarki przechodzą po plecach.
To przecież żadna nowość. Insignia ecoFlex jest ósmym ekologicznym autem Opla, po Agili ecoFlex 1.3 CDTI, Corsie i Merivie z tym samym silnikiem, Zafirze i Combo z gazem CNG a także Astrze 1.7 CDTI. Czym może się pochwalić? Pod maskę trafił dwulitrowy silnik Diesla o mocy 160 KM ze zmienionym w stosunku do tradycyjnego oprogramowaniem. Wydłużono przełożenie główne i szóstego biegu, skrócono przy tym pierwsze dwa biegi. To jednak nie wszystko. Najistotniejszymi elementami ekologicznej Insigni są tu i ówdzie pododawane spoilery, osłony i przesłony. Pojawiła się dodatkowa osłona zbiornika paliwa, przeprojektowano kształt przedniego zderzaka, lusterek zewnętrznych i spoilera, obniżono zawieszenie o 3 mm z przodu i 14 mm z tyłu, inaczej osadzono chłodnicę i zamknięto kratkę wlotową w grillu. Wspomniałem już o oponach ? Też są eko, a dokładniej o niskich oporach toczenia. To nowość Michelina w rozmiarze 225/55 R17. Wszystko po to, by współczynnik oporu powietrza zmniejszyć z 0,28 do 0,26, a co za tym idzie ograniczyć średnie zużycie paliwa. Efekt? 5,2 litra na setkę przy zachowaniu dynamiki auta w zwykłej wersji.
Też nie chciałem w to wierzyć. Do czasu gdy nie przejechałem kilkuset kilometrów Insignią ecoFlex. Trasa podzielona była na dwa etapy, ekologiczny i dynamiczny. Pierwszy miał pokazać, że ecoFlex to wielbłąd, którego nie trzeba często poić, drugi, że ekologiczny Opel to całkiem zrywny wierzchowiec. Niemiecka autostrada i moja dość ciężka noga nie wróżyły zejścia poniżej deklarowanej wartości, ale postanowiłem spróbować.
To co mnie zachwyciło i czego brakuje mi w większości aut, to bardzo, bardzo długa szóstka. Efekt? Zmniejszenie prędkości obrotowej silnika. Przy 100 km/h obrotomierz wskazywał zaledwie 1400 obr/min. Co ciekawe nie ma to wpływu na przyspieszenie auta. Do setki rozpędza się tak samo jak zwyczajna Insignia w 9,5 s.
Sto kilometrów normalnej jazdy z prędkością 90-110 km/h, wyprzedzaniem i całkowitym brakiem jakichkolwiek zasad ekodrivingu zakończyło się dość zaskakująco. 4,3 l/100 km to przecież mniej niż podaje producent. A rekordziści wykręcili jeszcze lepszy wynik i to przy podobnej prędkości (3,8 l/100 km). Lekko obchodzili się z gazem, ale to już naprawdę minimalne ilości paliwa.
Połowę powrotnej trasy pokonałem bocznymi górskimi drogami. Przypominały nieco nasze drogi, a konieczność wyprzedzenia kilku ciężarówek potwierdziła, że trzeci i czwarty bieg są jednak nieco za długie. Auto wydaje się przez to momentami słabsze niż jest w rzeczywistości. Za to na autostradzie ekologiczna Insignia może jechać szybciej niż tradycyjna. I to o całe 3 km/h (221 km/h). Taką ekologię to lubię.
Niskie zużycie paliwa, porównywalne osiągi, cena niewiele wyższa od tradycyjnej Insigni
Długa trzeci i czwarty bieg
Opel Insignia mógłby powstawać wyłącznie w wersji EcoFlex, a wyższa zaledwie o 2200 zł cena nie powinna nikogo wystraszyć. Powiem więcej, będę szczerze zdziwiony, jeśli ktoś nie dopłaci 2 proc. do ceny 160-konnej Insigni CDTI. Chyba znowu posypią się zamówienia.
* dane producenta
Marcin Lewandowski