Żółtozłoty kolor o nazwie Sirius to strzał w dziesiątkę. Renault Clio F1 Team, najbardziej sportowa odmiana tego niewielkiego autka, wygląda, jakby było fluorescencyjne. Wyróżnia się na ulicy bez względu na pogodę. I tak ma być, bo to przecież jest sportowy maluch, a nie jakaś wytworna limuzyna, której coś może nie wypadać. Temu chuliganowi dużo uchodzi na sucho, bo ludzie patrzą na jego sportowo stylizowane nadwozie z pobłażaniem. Najmocniejsze Clio wyraźnie różni się od zwykłej wersji. WF1, podobnie jak w wersji Sport, koła są szerzej rozstawione, a auto ma mocniej wyprofilowane przednie i tylne błotniki. Odmiana F1, która powstała dla uczczenia sukcesów Renault w wyścigach Formuły 1, gości w salonach już od maja. Każdy egzemplarz jest numerowany. Nasz miał wygrawerowaną "28". Od wersji Sport odróżnia go twardsze zawieszenie. Z przodu sprężyny są sztywniejsze o 27, a z tyłu o 30 proc. We francuskiej fabryce w Dieppe, bo tam składane są F1, zwiększyli też skuteczność tłumienia amortyzatorów, a kubełkowe fotele Recaro wyglądają, jakby były wyjęte z rajdówki. I, co ciekawe, zamontowano w nich boczne poduszki powietrzne.
To Clio wzbudza we mnie wyrzuty sumienia. Tak samo jak kiedyś Sylvester Stallone w "Rambo". Iwtedy, i teraz mam ochotę wziąć się za siebie. Ćwiczyć wytrzymałość, wzmacniać mięśnie. Działać. Naładowany energią wskakuję za kierownicę i od razu zostaję poskromiony. Nabijam sobie sińca o krawędź wyczynowego fotela. No tak. To już kiedyś przerabiałem w autach rajdowych. Ale żeby w drogowym Clio... Do niego też nie da się wsiąść jak do zwykłego auta. Tu nie wystarczy zapał, trzeba jeszcze trochę wiedzy, doświadczenia i roztropności. Tym razem spokojniej, choć z nie mniejszym zapałem, wciskam się w fotel. Jeśli komuś brakuje poczucia bezpieczeństwa, może wykorzystać otwory w oparciach i przewlec przez nie szelkowe pasy stosowane w samochodach wyczynowych.
Choć Clio F1 jest mistrzem w zdobywaniu miejskiej przestrzeni, najwięcej przyjemności z jazdy daje tam, gdzie cywilizacja zamiera. Zapomniane, wąskie i dziurawe drogi są dla niego wyzwaniem. Nikt go tam nie strofuje, że zachowuje się niestosownie.
Ruszam. Pierwszy bieg jest baaardzo długi, ale już kolejne mniej różnią się przełożeniami. To dlatego, by jak najlepiej wykorzystać wysokoobrotowy silnik, który budzi się do życia przy 3500, a przy 7250 obrotów osiąga maksimum mocy. Tłumik z dwiema rurami ukrytymi w dyfuzorze mocno wówczas rezonuje. Dźwięk jest rasowy, ale surowy. Subtelności w Clio nie uświadczysz.
Prowadząc to niewielkie auto, mam wrażenie, że od wyczynu dzieli je tylko krok - jest tak bliski rajdowym autom jak Lancer Evo. Z tym że oczywiście Clio ma napęd tylko na przednią oś. F1 bardzo przypomina Evo również w zawieszeniu, które nie tylko na zakrętach radzi sobie świetnie - wraz z szeroko rozstawionymi kołami nie pozwala karoserii na przechyły. Rozpędzam auto, nie bacząc na połatany asfalt. Zawieszenie pewnie i skutecznie tłumi nierówności i ani przez chwilę nie daje znać, że zbliża się do granic wytrzymałości. Nic nie stuka, na kierownicy nie wyczuwa się luzów, auto utrzymuje zadany kierunek. Jestem pod wrażeniem. Jeszcze parę lat temu takie zachowanie przekraczało możliwości francuskich konstrukcji.
Belka skrętna na tylnej osi sprawia, że kiedy na zakręcie zdejmiesz nogę z gazu, auto mocno zarzuca tyłem. Jak na przednionapędówkę frajda z jazdy ogromna. Zdarza się jednak, że przód pochłonie pofałdowanie asfaltu, a lekki tył podskoczy. Takie sytuacje widać w relacjach z odcinków rajdowych. Podobne skłonności ma też Clio F1. Trzeba wtedy zachować zimną krew i dodać gazu, by tył auta szybciej ustabilizował się po przyziemieniu.
Analogii do wyczynówek jest więcej. Kubełkowy fotel kierowcy zamocowany jest wysoko, a koła są szeroko rozstawione. Hamulce Brembo z tarczami z przodu o średnicy 31,2 cm i z tyłu (30 cm) dają się łatwo dozować, są skuteczne i odporne na przegrzanie. 200-konny silnik ze zmiennymi fazami rozrządu kręci się jak opętany (do 7500 obr./min) i w tak małym samochodzie pozwala na prawdziwie rajdowe wyczyny. Do setki Clio F1 rozpędza się w 6,9 s, a przy tym zaskakuje stosunkowo niewielkim apetytem na paliwo. Na trasie nawet przy dynamicznej jeździe bez problemu można zejść do 9 l na setkę.
Szkoda tylko, że skrzynia o sześciu przełożeniach nie najlepiej znosi brutalne traktowanie i wnętrze, choć nieźle wykonane, niewiele różni się od zwykłych wersji.
Słabe strony Renault Clio F1? Podczas ofensywnej jazdy trudno je zauważyć. Dopiero potem Leżąc na wygodnym tapczanie, wyraźnie czuję, jak łupie mnie w plecach. Ból kręgosłupa po trzydziestce? Clio uczy pokory. Potrafi podnieść adrenalinę, dać sporo frajdy z jazdy, ale wymaga od kierowcy dobrej kondycji. Inaczej poznasz swoje słabe strony szybciej niż jego.
Już Clio w wersji Sport zrobiło dużo zamieszania wśród sportowych maluchów, a teraz pojawiło się jeszcze bardziej wyjątkowe auto z oznaczeniem F1. Mini Cooper S do niedawna nie miał sobie równych w kategorii "frajda z jazdy". Jednak jego następca nie zrobił dużego postępu. Co innego nowe Clio. Wyprzedziło rywali i wysforowało się na czołową pozycję. Z takimi umiejętnościami może spokojnie walczyć o miejsce w garażu z kompaktowymi GTI.
Rewelacyjne prowadzenie, niemal wyczynowy charakter, znakomite zawieszenie, sportowo zestopniowana skrzynia biegów, kubełkowe fotele, dynamiczny silnik, skuteczne hamulce.
Nieciekawe wnętrze, mało odporna na brutalne traktowanie skrzynia biegów, za mało spontaniczny układ kierowniczy, niski komfort jazdy, utrudnione wsiadanie.
Clio F1 sprężyło się i wskoczyło na najwyższe podium. Jak długo tam zabawi? Wyrasta mu silna konkurencja. Niebawem sprawdzimy, jak na polskich drogach radzi sobie Opel Corsa OPC i Abarth Grande Punto...