Renault Symbioz pojawił się w Polsce. Przejechaliśmy nim ponad 800 kilometrów

To bez wątpienia rok premier Renault. Zaczęło się od Captura po liftingu. Potem był nowy Master, Rafale, a teraz nadszedł czas na potencjalny przebój. Symbioz melduje się w niezwykle istotnym segmencie. Wypełnia lukę między segmentem B i C, oferując atrybuty crossovera, minivana i hatchbacka. Nietypowe i oryginalne połączenie. Czy to ma sens?

Oferta crossoverów i SUV-ów Renault rozgrzała się do czerwoności. We francuskim portfolio znajdziemy Captura, Arkanę, Australa, Espace, a teraz do rodziny dołączył Symbioz. Plasuje się w kompaktowej stawce, choć bazuje na płycie CMF-B wykorzystanej chociażby w elektrycznym Megane E-Tech, Nissanie Juke czy wdrażanym właśnie Renault 5. Na to wskazuje przede wszystkim rozstaw osi na poziomie 264 cm. Nieźle natomiast przedstawiają się rozmiary zewnętrzne.

Zobacz wideo Nowe Renault 5. Poznaliśmy z bliska elektrycznego malucha z Francji

Nowy model ma 441 cm długości. To o 18 cm więcej względem Captura i o 10 mniej w stosunku do Australa. Prześwit ustalono na poziomie 17 cm. W sam raz, by bez obaw poruszać się po kiepskich drogach. Stylizacja Symbioza nawiązuje do Captura, elektrycznego Megane, a także Scenica. Przód wygląda znajomo. Został doposażony w reflektory LED. Tył natomiast jest oryginalny, a proporcje są odpowiednie.

Wnętrze Renault Symbioza zostało zapożyczone z Captura

Zaglądając do środka, nietrudno dostrzec mnóstwo podobieństw do Captura. Niemniej, księgowi pozwolili na odrobinę polotu i adaptację rozwiązań z wyższych segmentów. Materiały w górnej części kokpitu są miękkie. Całość solidnie spasowano, przez co na nierównościach trudno wychwycić jakiekolwiek niepokojące dźwięki. Przyjemne w dotyku tworzywa wzbogacono podświetleniem nastrojowym LED.

Przed oczami kierowcy wkomponowano 10,25-calowy ekran. Jest wyposażeniem standardowym. Flagowy, centralny zestaw multimedialny ma 10,4 cala. Można go swobodnie personalizować niczym ekran prywatnego smartfona. Obsługuje nawigację, przeciętną kamerę cofania i współpracuje z zewnętrznymi nośnikami pamięci. Pozwala też przenieść na pulpit aplikacje z telefonu. Za 3800 złotych wzbogacimy go o nagłośnienie Harman Kardon 410 W, a także systemem Google. Ten analizuje natężenie ruchu i wsłuchuje się w proste komendy głosowe. Niestety, nie wszystkie jest w stanie wychwycić. Wisienkę na torcie stanowi dach panoramiczny Solarbay. Renault aplikuje go do najnowszych modeli. Jest w Rafale, w Sceniku, a teraz też w Symbiozie. Kosztuje 7000 zł i trzeba przyznać, że przedstawia się ciekawie. Można go do połowy przyciemnić albo całego rozjaśnić.

Fotele są dość wygodne i nieźle wyprofilowane, choć przydałaby się regulacja części udowej. Opcjonalnie można zdecydować się na częściowo skórzaną tapicerkę i elektryczną regulację. Siedzisko drugiego rzędu jest przesuwne w zakresie kilkunastu centymetrów. Wobec tego bagażnik Symbioza mieści od 492 do 624 litrów. Po złożeniu asymetrycznego oparcia możliwości przewozowe przekraczają 1580 l. To jeden z lepszych wyników w segmencie kompaktowym.

Renault Symbioz
Renault Symbioz fot. Piotr Mokwiński

Póki co w ofercie Renault Symbioz jest tylko jedna hybryda

Paleta napędowa Symbioza prezentuje się wyjątkowo skromnie w chwili debiutu. Możemy liczyć tylko na jeden wariant. Tak, hybrydowy. W kolejnych miesiącach możemy za to spodziewać się zestawów wspieranych przez układ Mild Hybrid. Te będą bazować na motorze 1.3 TCe, a ich ceny i parametry nie są znane.

W przypadku odmiany E-Tech mamy wolnossącą jednostkę benzynową o pojemności 1.6 litra i skromnych 90 koni mechanicznych. Jak na erę downsizingu i doładowania, to dość dziwne rozwiązanie. Tym bardziej że w Mercedesie, z którym Renault zacieśniło więzi w ostatnich latach, do dyspozycji kierowcy oddano 1.3 z turbosprężarką. Wróćmy jednak do Symbioza. Silnik spalinowy uzupełniają dwa elektryczne. Pierwszy z nich współpracuje z prawą nogą użytkownika, zaś drugi to wysokonapięciowy agregat pełniący funkcję rozrusznika i generatora energii. Łączna moc obu motorów to 69 KM i 205 Nm, a systemowa wynosi 145 KM.

I teraz ciekawostka. Francuscy konstruktorzy nie zdecydowali się skorzystać z bezstopniowej przekładni ani dwusprzęgłówki. Postawili na wielotrybową skrzynię bez synchronizacji załączania kolejnych przełożeń (15 trybów). Rola synchronizatora przypadła niewielkiej jednostce elektrycznej współpracującej ze sprzęgłem kłowym. Producent zapewnia, że takie rozwiązanie doskonale sprawdza się w F1. Cóż, pora na weryfikację oficjalnych informacji w codziennym użytkowaniu.

Jak się jeździ Renault Symbiozem po polskich drogach?

Na papierze, parametry Symbioza przedstawiają się raczej przeciętnie. Auto przyspiesza do setki w 10,6 sekundy i rozpędza się do 170 km/h, przy masie własnej pojazdu na poziomie 1425 kilogramów. Niezależnie od stopnia naładowania akumulatora (1,2 kWh brutto), wóz startuje niemal zawsze w trybie elektrycznym i stara się maksymalnie korzystać z jego potencjału. Komputer odłącza jednostkę spalinową podczas swobodnego toczenia i zjazdów ze wzniesień. Spokojna jazda owocuje też niskim zużyciem paliwa. Jeśli poruszamy się bez gwałtownego dociskania gazu, nietrudno w mieście o wyniki rzędu 4,5-6 l. Autostradowe prędkości owocują zapotrzebowaniem na poziomie 7,5-8,5 l. Dobrze przedstawia się apetyt na paliwo w leniwej trasie powiatowymi ścieżkami. W takich warunkach komputer pokładowy wskaże około 5 litrów.

Renault Symbioz
Renault Symbioz fot. Piotr Mokwiński

Specyfika Renault sprawia, że nie będziemy chcieli jeździć w trybie Sport, lecz MySense. Niemniej, gdy nastawimy się na ostrzejsze traktowanie napędu, jednostka spalinowa będzie doładowywać litowo-jonową baterię. Stanie się to również podczas hamowania. Czasem też utrzymuje wysokie obroty podczas jednostajnej jazdy. Nie są to odgłosy przyjemne dla ucha i dość niezrozumiałe.

W trybie ekonomicznym i komfortowym reakcja na gaz jest ospała i silnik powoli budzi się do życia. Nieco lepiej przedstawia się sytuacja po wybraniu modułu sportowego. Łatwiej wtedy dynamicznie ruszyć i korzystać z potencjału zespołu napędowego. Mimo dodatkowych kilogramów na plecach Symbiozem możemy czerpać trochę radości na co dzień. Komfort jest na zadowalającym poziomie. Dobre noty zbiera też układ kierowniczy i praca sprężystego zawieszenia. Skuteczne wyciszenie kabiny objawia się względną ciszą w warunkach miejskich. Na autostradzie poziom hałasu rośnie. Podobnie podczas manewrów wyprzedzania, gdzie skrzynia potrafi się pogubić, a wysokie obroty nie należą do przyjemnych dźwięków.

Renault Symbioz już jest w polskich salonach. Ile kosztuje?

Według danych Yato segment C zgarnia na Starym Kontynencie 39, a w Polsce nawet do 50 procent rynku. Potencjał jest ogromny, zatem nie dziwi francuska ofensywa. Renault pożegnało Megane i Talismana i wprowadza do oferty modele z większym potencjałem. Czy Symbiozowi uda się skutecznie powalczyć o klienta?

Auto nieźle się prowadzi, a klasyczna hybryda potrafi być oszczędna przy spokojnej jeździe. Nie rozpieszcza dynamiką i hałasem podczas żwawszych manewrów, ale ma garść zalet w mieście i na ścieżkach powiatowych. Renault przekonuje też przestronną kabiną i sporym kufrem. Ma dobre multimedia, jednak kamera cofania o zasięgu 360 stopni nie przystoi do obecnych czasów.

Koronnym argumentem pozostaje cena. Francuski crossover został wyceniony na 135 900 zł w specyfikacji Techno. Topowa odmiana Iconic to wydatek na poziomie 151 900 zł. Toyota CH-R oraz Hyundai Kona mogą czuć na plecach oddech godnego rywala.

Renault Symbioz
Renault Symbioz fot. Piotr Mokwiński
Więcej o: