Jest najmniejszy w gamie, a technologicznie bazuje na Yarisie Crossie. Tutaj jednak mamy do czynienia z klasą premium i odpowiednimi materiałami potęgującymi to wrażenie. Pośród konkurencji trudno szukać równie małego przedstawiciela gatunku. Dodatkowo, Lexus stawia na wyraziste kolory i dach odcinający się od lakieru karoserii. Możemy zdecydować się na Passionate Yellow, Ruby Reed, Dark Blue czy Sonic Copper.
LBX ma 419 cm długości, 182,5 szerokości i 156 wysokości. Rozstaw osi ustalono na poziomie 258 centymetrów. Gabaryty w sam raz do miasta. Do tego dokładamy reflektory LED, felgi w rozmiarze 18 cali i prześwit na poziomie 22 cm. Zestaw odpowiedni do walki z wysokimi krawężnikami i zapadniętymi studzienkami. Trzeba przyznać, że konstruktorom udało się odciąć stylizacyjnie od pokrewieństwa z Yarisem. Lexus wygląda stylowo i przyciąga uwagę postronnych osób.
Statyczną premierę zlokalizowano w dość ruchliwym miejscu, nieopodal dworca kolejowego. Wyraziste kolory generowały pytania przypadkowych osób. Ta narracja konstruktorska przyniosła efekt w dość dużej liczbie zamówień.
W kategorii silnikowej, wybór został ograniczony do jednej opcji. Z drugiej strony, klienci Lexusa od lat upodobali sobie hybrydy. Taka też wylądowała w tym modelu. Choć może stwarzać pozory żywcem przeniesionej z Yarisa, wprowadzono w niej wiele zmian, na lepsze. Przede wszystkim, dołożono wałek, by niewielki motor pracował harmonijnie i nie przenosił wibracji do kabiny.
Inżynierowie postawili na wolnossący 1.5 R3 wspierany przez jednostkę elektryczną. W odmianie z przednim napędem, moc systemowa wynosi 136 KM. Biorąc pod uwagę masę własną na poziomie 1300 kilogramów, taki zestaw z powodzeniem sprawdzi się w mieście. Lexus FWD przyspiesza do setki w 9,2 sekundy i rozpędza się do 170 km/h. Zużywa też skromne porcje paliwa. W średnim rozrachunku producent podaje wyniki rzędu 4,4-4,7 litra.
Bardziej wymagający klienci, a to spora grupa decydująca się na topowe specyfikacje (około 60 procent), wybiera odmianę E-Four. Tutaj przy tylnej osi umieszczono niewielki silniczek elektryczny rozwijający 6,5 KM i 52 Nm. Wystarczy, by na śliskiej nawierzchni wspomóc trakcję. Z uwagi na dodatkowe 80 kilogramów, nieznacznie pogorszyły się osiągi. Wariant 4x4 przyspiesza do setki w 9,6 sekundy i zużywa o 0,2-0,3 l więcej w średnim rozrachunku.
Podczas mobilnej przygody z tym modelem na polskich drogach, będziemy mogli zdradzić więcej szczegółów dotyczących zużycia paliwa. Niemniej, doświadczeni innymi samochodami Toyoty i Lexusa, możemy śmiało przypuszczać, że hybrydowy tandem w mieście sprawdzi się bez zarzutu, a na autostradzie zaprezentuje się ze strony bardziej paliwożernego. Na to jednak musimy jeszcze chwilę poczekać, choć pierwsze sztuki już płyną do naszych salonów sprzedaży.
Nie ma sensu się oszukiwać, że LBX sprawdzi się w roli pełnowartościowego auta rodzinnego. Taką funkcję pełnią większe modele – UX, NX i RX. W najmniejszym w gamie crossoverze otrzymujemy sporo przestrzeni w pierwszym rzędzie. Fotele są całkiem wygodne, a ich uformowanie nie zachęca do sprawdzania praw fizyki na górskich serpentynach. Wyraźnie mniej miejsca jest z tyłu. Osoby o wzroście przekraczającym 180 cm, będą cierpieć na niedobór centymetrów przed kolanami. Przyzwoicie za to przedstawia się bagażnik. Mieści 402 litry i cechuje się wysoką ustawnością. Z powodzeniem pochłonie dwie duże walizki, zatem weekendowa wyprawa urlopowa stanie się jak najbardziej możliwa.
Klasa premium to przede wszystkim materiały wykończeniowe. Na te w Lexusie nie możemy narzekać. Znaczna część tworzyw jest miękka i przyjemna w dotyku. Trudno odnieść wrażenie, byśmy mieli jedynie styczność z przypudrowaną Toyotą. To pełnokrwisty Lexus z całkiem bogatym wyposażeniem i dość swobodną możliwością aranżacji kolorystycznej. Miło, że mamy kilka wariantów pokrycia tekstylnego. W bazowej wersji możemy liczyć na zwykły materiał. Wyżej w hierarchii plasuje się syntetyczna skóra dostępna w kolorze białym, czarnym lub w dwóch odcieniach brązu.
Już w podstawowej specyfikacji, otrzymujemy zestaw cyfrowych wskaźników. Wstęp do świata japońskiego premium oznacza ekran o przekątnej 12,3 cala. Jest czytelny, a grafika przyjemna. Centralny wyświetlacz w standardowej wersji ma 9,8 cala. W bogatszych specyfikacjach otrzymujemy multimedia uzbrojone w audio sygnowane przez firmę Mark Levinson, niezłej klasy kamerę cofania ze spryskiwaczem i bezprzewodową łączność ze smartfonami opartymi na Android Auto i Apple CarPlay. O atmosferę (tak producent przedstawia poszczególne specyfikacje) dba ambientowe oświetlenie LED (50 kolorów) oraz indukcyjna ładowarka.
Podczas, gdy większość producentów stawia na SUV-y kompaktowe i wyższe klasy, Japończycy uznali, że należy wypełnić kolejną niszę. LBX wkrótce zacznie komponować się z miejskim krajobrazem. Stylowo, barwnie i dość ekologicznie.
Ma szereg argumentów, by się nim zainteresować, ale też nie jest pozbawiony wad. Czuć w nim ducha premium według japońskiej definicji i to dla wielu zapewne wystarczy, by wybrać się na jazdę próbną i sfinalizować umowę. Ceny LBX-a startują z poziomu 139 900 zł. Topowa specyfikacja wiąże się z wydatkiem przekraczającym 200 tysięcy zł. Materiał powstał podczas polskiej prezentacji. Zdjęcia wnętrza wzięliśmy z oficjalnej strony prasowej producenta.