Jak się modernizuje bestsellery? Ostrożnie. Z takiego założenia wyszła Toyota, prezentując odświeżoną po niecałych czterech latach sprzedaży wersję swojego miejskiego hitu. Dlatego zmian nie jest wiele, a najważniejsze zostały schowane pod karoserią. Mimo to, a właściwie dlatego, japoński producent może spać spokojnie.
Inżynierowie i spece od marketingu Toyoty wyszli z założenia, że samochód sprzedaje się tak dobrze, iż nie potrzebuje większych modyfikacji. Zamiast tego usunęli największe wady Yarisa. Nie lubię nudy, ale po pierwszych jazdach odświeżoną wersją tego modelu, muszę im przyznać rację. Toyota Yaris to wciąż dobry samochód.
Od dłuższego czasu Toyota ma szczęście, a może raczej umiejętność (bo fart nigdy nie trwa wiecznie), dobrego przewidywania potrzeb klientów. Żeby w to uwierzyć, wystarczy sprawdzić wyniki sprzedaży w USA, Europie. Niemal wszędzie auta tej marki okupują pierwsze miejsca rankingów sprzedaży nowych samochodów. Dzięki temu Toyota stała się największym producentem samochodów na całym świecie.
Podobnie jest z miejskim modelem Yaris, który jest praktyczny do granicy bólu, ale też wygląda świetnie i trudno w nim znaleźć jakieś wady. Oferuje przestronne wnętrze, spory komfort jazdy, niskie koszty eksploatacji i ekologiczny napęd, który nie zmusza do kompromisów. Dodatkowo w wyniku najnowszych zmian Toyota Yaris otrzymała mocniejszy hybrydowy napęd oraz ciekawsze rozwiązania elektroniczne, na czele z nowymi multimediami. Wisienką na torcie są nowe lakiery i wersje wykończenia.
Największa nowość to bez wątpienia unowocześniony hybrydowy napęd. Toyota nazywa go "hybrydą 4,5 generacji", bo część, ale nie wszystkie podzespoły zostały zaczerpnięte z piątej generacji napędów tej marki, które pracują m.in. w Corollach i C-HR. W Yarisie nowością jest przekładnia hybrydowa, mocniejszy silnik elektryczny oraz jego sterownik. Dzięki temu rozwija maksymalną moc 130 KM zamiast wcześniejszych 116 KM. Moc napędu wzrosła o 12 proc., ale moment obrotowy silnika elektrycznego zwiększył się aż o 30 proc. (ze 141 Nm do 185 Nm), w związku z czym odświeżony model przyspiesza z mniejszym wysiłkiem i szybciej staje się dynamiczny po naciśnięciu gazu.
Szczerze mówiąc, nigdy nie brakowało mi mocy w miejskim Yarisie, który po przyzwyczajeniu się do specyficznej pracy przekładni był całkiem żwawy. Dzięki modernizacji przyspieszenie nowego modelu poprawiło się z 9,7 s do 9,2 s, a od 80 do 120 km/h również rozpędza się lepiej. Od razu zacząłem martwić się, co ze zużyciem paliwa, ale podobno zostało utrzymane na niezmienionym poziomie. Testowe jazdy po katalońskich górach były zbyt krótkie, żeby sprawiedliwie ocenić zużycia paliwa nowego Yarisa, ale obudziły mój optymizm, bo udało się je utrzymać na poziomie nieprzekraczającym 4 l/100 km. Jednak jeśli ktoś mimo to nie chce płacić wyższej ceny za dodatkową moc, ucieszy go wiadomość, że wersja Yarisa ze 116-konnym hybrydowym napędem będzie dostępna również po modernizacji.
Druga ważna zmiana wydarzyła się we wnętrzu Yarisa, gdzie pojawiły się cyfrowe (zamiast klasycznych) wskaźniki, a centralny ekran urósł do przekątnej 12,3 cala. Tak jest w droższych wersjach wyposażenia: Executive, GR SPORT i Premiere Edition. To chyba nawet ważniejsza modyfikacja, niż napędu, bo dzięki niej wnętrze miejskiej Toyoty wygląda nowocześnie i jest jeszcze bardziej praktyczne. Dodatkowo multimedia, które od pewnego czasu wreszcie wyglądają atrakcyjnie, są wygodniejsze w obsłudze.
Poza tym kabina Toyoty Yaris jest taka jak dawniej: estetyczna, funkcjonalna i przestronna, nawet jeśli jej projektowi trochę brakuje polotu. Za to jazda Yarisem nie jest tak nudna, jak można się tego spodziewać, po mieszczuchu z bezstopniową skrzynią i napędem hybrydowym. Zawieszenie Yarisa w wersji Premiere Edition, którą jeździłem, jest nastawione na komfort, więc dość miękkie, ale daje sporo radości z jazdy. Auto potrafi zawadiacko zarzucić tyłem przy odjęciu gazu, układ kierowniczy jest dość precyzyjny, a pozycja do jazdy bardzo dobra. Również planetarna skrzynia biegów pracuje sprawnie, między innymi z powodu dostępnego wysokiego momentu obrotowego. Jej działanie nadal wymaga chwili przyzwyczajenia po przesiadce z tradycyjnego auta, ale w porównaniu z prostymi skrzyniami typu CVT różnica jest jak między niebem a ziemią.
Inne zmiany w odświeżonym modelu są drobne. Chodzi o nowy dwubarwny niebieski lakier Neptune Blue z czarnym dachem dostępny w premierowej wersji Premiere Edition , a także poprawioną pracę systemów elektronicznych T-MATE wspomagających kierowcę. W skrócie to wszystko, ale Yaris nie potrzebuje więcej, bo rządzić w segmencie aut miejskich przez kilka następnych lat. W tej klasie jest niewiele aut z napędem hybrydowym, a żadne nie może pochwalić się podobną trwałością i niskimi kosztami eksploatacji, co Toyota. A że nowy Yaris może być trochę nudny.
Nowe wersje hybrydowego Yarisa już są w sprzedaży. Ich ceny trochę rozczarowują, bo zaczynają się ciut poniżej 100 tys. zł za odmianę 116-konną (Active za 99 900 zł), a kończą w okolicach 130 tys.zł za 130-konną wersję z wyposażeniem GR SPORT (129 900 zł). Niestety na tle rynku drożejących nowych aut to wciąż konkurencyjna oferta. Nowa Toyota Yaris to idealny model miejski dla miłośników praktyczności. Dla amatorów mocnych wrażeń jest przeznaczona Toyota GR Yaris, która kosztuje o wiele więcej. Natomiast najgroźniejszym wrogiem odświeżonego Yarisa jest mały SUV Toyoty, skonstruowany na tej samej platformie TNGA. Toyota Yaris Cross już wyprzedziła swojego niższego brata pod względem liczby sprzedanych aut, ale klasycznego mieszczucha czeka jeszcze kilka lat życia. Potem pewnie wszyscy będziemy jeździć SUV-ami. Materiał powstał podczas wyjazdu sfinansowanego przez Toyota Central Europe. Firma nie miała wglądu w treść artykułu przed publikacją.