Jestem dziwny. Uwielbiam jeździć pikapami i terenówkami, robię to jednak... głównie po mieście. Narzekam potem na ich nieporęczność i rozmiary przy parkowaniu, ale dostarczają mi tyle frajdy, że szybko zapominam o ich wadach. W trudniejszy teren zjeżdżam zwykle tylko na chwilę, głównie dla zabawy lub zrobić zdjęcia samochodu w jego naturalnym środowisku. Każdy ma jakieś dziwactwa. Ja nie mogę się doczekać testu kolejnego Wranglera albo Hiluxa, żeby ani trochę nie wykorzystać ich potencjału. W zeszłym tygodniu, przy okazji Rajdu Dakar, zobaczyłem w końcu, po co i dla kogo są tak naprawdę terenówki.
Segment gotowych terenówek, które można kupić w salonie w Polsce się mocno skurczył, ale wciąż można kupić Toyotę Land Cruiser. Co więcej, w tym roku trafi do nas nowa generacja tego kultowego modelu. Zawsze mam wrażenie (pewnie niektórzy się zaraz obrażą), że bardzo często w Polsce terenówki i offroad to sztuka dla sztuki. Pasjonaci specjalnie szukają miejsc, gdzie można się zakopać, utopić albo zdobyć na kołach jakiś szczyt. Wspaniała pasja, sam uwielbiam wyzwania na prezentacjach terenowych samochodów, ale to jednak zabawa.
Są jednak kraje, w których taki samochód to konieczność. Świadczą o tym liczby. Od przedstawicieli Toyoty dowiedziałem się, że planowana sprzedaż nowego Land Cruisera w Europie to około kilkunastu tysięcy sztuk. Mało, prawda? Na całym świecie roczna sprzedaż różnych wersji Land Cruisera dobija do... pół miliona. To już imponująca liczba.
Jednym z regionów, gdzie takie samochody są kierowcom niezbędne jest Bliski Wschód. Sam miałem okazję sprawdzić Land Cruisery 200 i 300 w Arabii Saudyjskiej. Za ich kierownicą zwiedzaliśmy okolice miasta Al-Ula. Nie zamierzam tu skupiać się na samych konkretnych modelach, ponieważ w Polsce benzynowe V-szóstka oraz V-ósemka są niedostępne. Nasz Land Cruiser ma pod maską diesla.
Drogi, przynajmniej w tej części, Arabii Saudyjskiej są bardzo wysokiej jakości. Jeździliśmy głównie po płaskim i równiutkim asfalcie. Co ciekawe, Arabowie mają wyraźnie problem z prędkością. Przed praktycznie każdym skrzyżowaniem stoją znaki z napisem, żeby zwolnić, na drogach krajowych są śpiący policjanci, a liczba ukrytych i nieoznaczonych fotoradarów przyprawiłaby polskich kierowców o palpitacje serca.
Na asfalcie Land Cruiser radził sobie zaskakująco dobrze. Po terenówkach zwykle spodziewamy się gorszego prowadzenia i hałasu w środku. Ogromny Land Cruiser to jednak terenówka klasy premium. Samochodowe marki uwielbiają mówić o luksusie i premium, ale w tym przypadku Toyota nie przesadza. Wyposażenie może być zaskakująco bogate, a komfort jazdy stoi na wysokim poziomie. Potrzeba ciasnych zakrętów i autostradowych prędkości, żeby poczuć, że jednak nie jedziemy wygodnym SUV-em, a autem do zadań specjalnych,
Głównej drogi nie powstydziłyby się najbogatsze kraje Europy, ale cały czas jedzie się wśród kosmicznych, pustynnych krajobrazów, ciągnących się po horyzont. Na pustyni i wśród skał dróg już nie ma, a kierowcy muszą tam jeździć, co widać po śladach, na które natykaliśmy się na każdym kroku. Dlatego królują tam wszelkiej maści pikapy, terenówki i SUV-y o ponadprzeciętnych zdolnościach terenowych.
Land Cruiser czuje się tam jak ryba w wodzie. Po pustyni przejechaliśmy naprawdę sporo kilometrów, może teren nie był wybitnie wymagający, bo pokonaliśmy go na zwykłych drogowych oponach, a zakopał się tylko jeden samochód. I to nie mój. Czasem trzeba było jednak zablokować napęd albo skorzystać z reduktora. W takim zdradzieckim piachu zwykły SUV mógłby sobie już nie poradzić.
Toyota jest też dostosowana i odpowiednio wzmocniona w strategicznych miejscach, nie ma więc obawy, że na nierównościach, dziurach albo skałach mocno uszkodzimy samochód. Land Cruisera i podobne samochodu projektuje się w końcu do walki z takimi trudnościami. To ich żywioł.
Przy okazji Toyota Land Cruiser nie idzie na kompromisy, jeśli chodzi o wygodę jazdy i wyposażenie. Może być ogromnym i przestronnym samochodem, idealnym dla bogatych kierowców. W wersjach benzynowych terenówka potrafi zaskoczyć także mocą. Na co dzień można nią jeździć jak zwykłym rodzinnym SUV-em. Kiedy trzeba zjechać z równiutkiego asfaltu, Land Cruiser jest gotowy na każde wyzwanie. Nawet bez terenowego podrasowania i odpowiednich opon.
Tu taki samochód jest po prostu niezbędny. Poza tym Arabowie uwielbiają swoje terenówki i się nimi bawią. Pojechaliśmy do jednej z głównych atrakcji regionu - skały w kształcie słonia. W Europie byłby tam pewnie wielki parking i sklepy z pamiątkami. W Arabii jest za to ogromna piaskownica. Naprzeciwko skały znajduje się piaszczyste wzgórze i sporo głębokiego piasku. Idealne warunki do zabawy. Kiedy przyjechaliśmy na miejsce, to trzy samochody, dwa Patrole i Grand Cherokee, urządzały sobie zawody, kto podjedzie wyżej i szybciej.
Oczywiście dołączyliśmy do zabawy. Nie jestem terenowym wyjadaczem, ale doskonale rozumiem wszystkich, którzy topią i zakopują swoje samochody. To szalenie satysfakcjonujące.
Kraje pokroju Arabii Saudyjskiej czy Australii napędzają popyt na Land Cruisera. I właśnie dlatego ten bardzo nieeuropejski model wciąż znajduje się w sprzedaży, a Toyota oferuje go także na Starym Kontynencie. Nowa generacja trafi do Polski jeszcze w tym roku. Wciąż nie znamy dokładnej daty, ale polski oddział celuje w połowę 2024 r. Wtedy auta zaczną trafiać do kierowców. Jest na co czekać.
Przede wszystkim miłośnicy modelu nie mają się czym martwić. Samochód zachował klasyczną konstrukcję na ramie. Korzysta z zaadaptowanej platformy GA-F, zwiększającej jego terenowe możliwości. W porównaniu z poprzednikiem sztywność ramy wzrosła o 50 proc., a łączna sztywność ramy i nadwozia o 30 proc. Poprawiono również ustawienia bazowego zawieszenia w celu zwiększenia zakresu jego pracy w płaszczyźnie góra-dół, co ma kluczowe znaczenie w trakcie jazdy terenowej, gdy co najmniej jedno z kół traci kontakt z podłożem. To pierwsza generacja, w której w której zastosowano elektryczne wspomaganie kierownicy (EPS). Dzięki temu autem będzie łatwiej manewrować, jego prowadzenie ma być bardziej płynne i bezpośrednie, a w trakcie jazdy po nierównościach kierowca nie odczuje tego aż tak bardzo na kole kierownicy.
Na premierę pod maską pracuje turbodoładowany silnik Diesla o pojemności 2,8 litra. Ma 204 KM, współpracuje z ośmiobiegowym automatem i znamy go doskonale z Toyoty Hilux. W pikapie radzi sobie bardzo dobrze. W Land Cruiserze ma pozwolić przeciągnąć przyczepę o masie nawet do 3,5 tony. Z czasem do oferty dołączy miękka hybryda.
Toyota lubi się chwalić systemami bezpieczeństwa. Ja bym chciał jednak jeszcze wspomnieć o kolejnych terenowych ułatwieniach. Kolejnym pierwszym razem Land Cruisera, jest zastosowanie w nim możliwości odłączania przedniego drążka stabilizatora. Technologia SDM umożliwia kierowcy zmianę stanu stabilizatora za pomocą przełącznika na desce rozdzielczej.
Z kolei system Multi-Terrain Monitor w nowym Land Cruiserze zyskał kamery oraz ekran w jakości HD, dzięki czemu kierowca jeszcze lepiej widzi, co znajduje się wokół samochodu oraz pod nim. To ten system na pewno przydałby się jednej z ekip na prezentacji - może zauważyliby ostre skały, które niefortunnie przecięły oponę. System zmiennej charakterystyki napędu w zależności od terenu (Multi-Terrain Select) został ulepszony i automatycznie dopasowuje osiągi do warunków na trasie. Z tego systemu chętnie skorzystałbym ja sam, terenowy laik, żeby samochód pomógł mi jeszcze bardziej.
Dwa dni za kierownicą terenowych Toyot znowu rozbudziły moją dziwną pasję. Nie mogę się doczekać aż pojeżdżę (jak zwykle, głównie po mieście) Wranglerem, Bronco, Rangerem albo Jimnym. Najbardziej czekam jednak na nową Toyotę Land Cruiser. Jestem bardzo ciekawy, co będzie potrafił nowy model i jak wygodnie będzie się nim jeździło. Chętnie popatrzę, co będą w nim wyczyniać profesjonaliści, a potem, udając że i ja potrafię przedzierać się przez bezdroża, na pewno wam o wszystkim opowiem. Materiał powstał podczas wyjazdu sfinansowanego przez Toyota Motor Europe. Nikt nie miał wglądu w treść artykułu przed publikacją.