Kamiq na dobre zadomowił się w polskich salonach. To jednocześnie ostatnie miesiące, by kupić wersję sprzed modernizacji. Kolejny model powinien zawitać do polskich salonów wczesną wiosną. Zmiany nie są spektakularne, a pośród najważniejszych możemy uwzględnić matrycowe reflektory adaptacyjne. Niemniej, te stosowane obecnie są całkiem niezłe. Musimy też podkreślić, że czeskie auto zajmuje wysoką pozycję w rankingach sprzedaży w wielu krajach. Od debiutu pod koniec 2019, do klientów trafiło ponad 350 tysięcy egzemplarzy.
Jak przystało na Skodę, rozmiarami wykracza nieco poza segment B, ale jednocześnie ma zbyt mało centymetrów, by zbliżyć się do kompaktów. Po Octavii i Rapidzie, to kolejny pomost między klasami. Taka polityka sprawdza się jednak bardzo dobrze.
Auto ma 424 cm długości, 179 szerokości i 153 wysokości. Do tego dochodzi rozstaw osi na poziomie 265 cm. To bardzo dobra wartość nawet pośród samochodów kompaktowych. Jest też dość wysoko osadzone – 18-centymetrowy prześwit. Niemniej, na liście dodatków nie znajdziemy napędu na cztery koła, choć płyta MQB AO może zostać w niego wyposażona. Mamy za to elektrycznie unoszoną pokrywę bagażnika, co w tej klasie nie jest zbyt często spotykane. W topowej wersji trafimy też na 18-calowe obręcze ze stopów lekkich, przyciemnione szyby boczne, relingi oraz reflektory Full LED. Czerwony lakier metalizowany Velvet wymaga dopłaty na poziomie 4700 zł.
Na pokładzie Skody mamy do dyspozycji sporo przestrzeni. Jest jej więcej niż w większości klasowych rywali. Opcjonalne, przednie fotele z zintegrowanym zagłówkiem zyskały niezłe wyprofilowanie i elektryczną regulację w kilku płaszczyznach. Pozycja za kierownicą jest całkiem wygodna, a siedzisko można ustawić dość nisko. W słabszych specyfikacjach przydałoby się lepsze uformowanie boczne i kilka centymetrów więcej pod udami.
Kierownica pewnie leży w dłoni, a w zasięgu kierowcy jest większość udogodnień pokładowych. Brak finezyjnych rozwiązań, za to ergonomia na wysokim poziomie. Z tyłu miejsca wystarczy dla osób o wzroście do 185 centymetrów. Dwóch pasażerów wygodnie będzie podróżować przez kilkaset kilometrów. Nieźle wypada też bagażnik. W standardowej konfiguracji zmieści 400 litrów. Wystarczy jednak złożyć asymetryczną kanapę, by mieć dostęp do 1395 litrów. Po złożeniu oparcia przedniego fotela pasażera, Skoda przewiezie przedmioty o długości 245 centymetrów.
Jakość materiałów wykończeniowych jest na poziomie Octavii trzeciej generacji, przynajmniej w górnej części kokpitu. Tam tworzywa są miękkie i przyjemne w dotyku. Gorzej przedstawia się sytuacja w niższych partiach, gdzie znajdziemy twarde i miejscami przeciętnie spasowane plastiki. Dobrze natomiast należy ocenić liczbę dostępnych gadżetów podnoszących komfort i bezpieczeństwo eksploatacji. W topowej wersji kokpit zdobi 8-calowy wyświetlacz z obsługą dotykową, głosową i częściowo za pomocą gestów. Szybko reaguje na polecenia, ma dobrą grafikę i przejrzyste menu. Łączy się z internetem, kamerą cofania, zewnętrznymi nośnikami pamięci i przenosi na własny ekran aplikacje ze smartfona. Na liście dodatków znajdziemy też wirtualnezegary, panoramiczne okno dachowe, dwustrefową klimatyzację, bezkluczykowy dostęp, a także aktywny tempomat działający od 0 do 210 km/h.
Mimo, że diesel w Europie wciąż ma się całkiem nieźle, w miejskich samochodach jest coraz rzadziej spotykany. Klienci wolą odmiany benzynowe, co widać doskonale na przykładzie Skody. Na wybranych rynkach jest w ofercie 1.6 TDI o mocy 115 koni mechanicznych, ale nie w Polsce. My mamy do wyboru trzy jednostki napędowe. Katalog otwiera 1.0 TSI o mocy 95 KM i 175 Nm. Wyżej w hierarchii stoi 110-konna odmiana trzycylindrowego motoru. Przez zamieszanie z normami i emisją CO2, dostępna była też wersja generująca 115 KM. Taka znalazła się w nowym cenniku. W standardzie występuje z manualną, 6-stopniową skrzynią, ale możemy dopłacić kilka tysięcy i cieszyć się z 7-biegowego DSG.
1.5 TSI (150 KM i 250 Nm) to obecnie najmocniejsza propozycja łącząca się z dwusprzęgłowym automatem. W bardziej sportowo nacechowaną specyfikacją Monte Carlo, może być namiastką miejskiego GTI. Zyskała zawieszenie obniżone o 10 mm, a do setki przyspiesza w 8,2 sekundy.
Wróćmy jednak do 1.0 TSI, bo taki motor trafił pod maskę egzemplarza użyczonego do testu. 3-cylindrowca nieźle wyciszono i częściowo wyeliminowano drgania przy niskich wartościach prędkości obrotowej. Dość głośno robi się powyżej 5 tysięcy obr./min. Na papierze, parametry przedstawiają się przeciętnie. Skoda przyspiesza do setki w 9,9 sekundy, natomiast wskazówka szybkościomierza dobija do 194 km/h. W praktyce zaś, czeski crossover wydaje się być nieco żwawszy, przynajmniej w mieście. Na autostradzie i drogach ekspresowych sytuacja jest mniej kolorowa. Tchu zaczyna brakować od 120-130 km/h. Jeśli zabierzemy na pokład dwie osoby z bagażem, wyprzedzanie trzeba planować odpowiednio wcześniej. Wtedy też częściej będziemy sięgać do lewarka. Musimy też odnotować, że powyżej 140 km/h, w kabinie robi się dość głośno.
Ręczna skrzynia pracuje lekko i nie wykazuje większych oporów podczas wbijania kolejnych przełożeń. To wygodne zwłaszcza w mieście. Z uwagi na niezłą elastyczność motoru, wystarczy około 2 tysięcy obr./min, by auto w satysfakcjonujący sposób reagowało na polecenia wydawane prawą nogą. Pamiętajmy jednak, że Skoda nie jest sportowcem i do takich manewrów nie zachęca swoim charakterem.
Dobrze należy natomiast ocenić układ kierowniczy. Siła wspomagania jest odpowiednia, dzięki czemu można czerpać sporo przyjemności podczas codziennej eksploatacji. Ponadto, Kamiq całkiem sprawnie radzi sobie z pokonywaniem zakrętów. Jeśli przesadzimy z prędkością w ostrzejszych łukach, czeski crossover potrafi wyjechać przodem na zewnętrzną stronę jezdni, zatem należy zachować rozwagę i zdać się na wsparcie systemów elektronicznych wspomagających trakcję.
Nie możemy nie wspomnieć o zużyciu paliwa. Przy autostradowych szybkościach i w zimowych warunkach, komputer pokładowy wskazuje około 9-10 litrów. Na tym samym poziomie kształtuje się konsumpcja w mieście, natomiast w leniwej trasie łatwo uzyskać wartości zawierające się w przedziale 6 l. Podobne wartości osiągniemy w znacznie mocniejszym 1.5 TSI.
Kamiq nie ma łatwego życia, bowiem w klasie B znajdziemy ponad 30 crossoverów. Ich długość może się różnić nawet 15 centymetrami. Na tym tle, Skoda jest jednym z największych przedstawicieli gatunku, z przestronnym wnętrzem i dużym bagażnikiem. Prowadzi się lekko i okazuje się zwrotna. Nie angażuje przesadnie kierowcy, a sprężyste zawieszenie nieźle rozprawia się z wyrwami w asfalcie. Mogłaby tylko nieco ciszej forsować progi zwalniające. Samochód sprawdzi się nie tylko w mieście, lecz również w dłuższej trasie. Ma dopracowane multimedia, ale życzylibyśmy sobie lepszej jakości kamerę cofania. Niemniej, to rozsądna propozycja dla poszukujących oszczędnego i żwawego środka transportu.
1.0 TSI o mocy obecnie 115 KM, to niezły wybór, jeśli spędzamy większość czasu w mieście. Dopłata do DSG wynosi 6750 zł i jest warta rozważenia. Cennik Kamiqa poliftowego startuje z pułapu 87 700 zł (1.0 TSI 95 KM). Mocniejszy wariant został wyceniony na 91 950 w bazowej specyfikacji Essence. Na zdjęciach mamy odmianę Style, która odpowiada teraz Selection – od 104 050 zł. Dokładając kilka pakietów z gadżetami z zakresu komfortu i bezpieczeństwa, finalna faktura wzrośnie o 15-20 tysięcy zł. Dysponując dodatkowymi 8 tysiącami, możemy postawić na 1.5 TSI 150 KM, który lepiej sprawdzi się zwłaszcza w trasie i pod większym obciążeniem. Samochód do testu Volkswagen Group Polska.