Ledwo co skończyłem swoją tygodniową przygodę z Fordem Kugą. Do testu otrzymałem najmocniejszą dostępną hybrydę, a więc 225-konnego "plug-ina" opartego o czterocylindrowego rzędowego benzyniaka o pojemności 2,5 litra. Wszystko to opakowane w bardzo ładne nadwozie w pakiecie ST-Line X. Dzięki niemu raczej zachowawczo zaprojektowany SUV nabiera wyrazistego charakteru. W oczy rzucają się czarne 18-calowe felgi, ostrzej zarysowane zderzaki, a także pięknie wyeksponowane końcówki wydechu. Nic tylko wsiadać i jechać. Więcej podobnych motoryzacyjnych recenzji znajdziesz na stronie Gazeta.pl
Mam problem z SUV-ami. Po pierwsze, nie podoba mi się ich bryła, a po drugie, jazda nimi nie daje mi takiej satysfakcji, jak chociażby sedanami, czy też miejskimi hatchbackami. Wydają się zbyt duże i za każdym razem czuję się tak, jakbym prowadził tankowiec. W przypadku testowanego egzemplarza miło się zaskoczyłem. Co prawda na samym początku musiałem ponownie przyzwyczaić się do sporawego i wysokiego nadwozia, jednak to, jak auto zachowywało się podczas jazdy, rekompensowało wszystkie minusy. Czułem się nie jak za kierownicą SUV-a, a czegoś zdecydowanie bardziej zgrabnego.
Pierwsze, co zauważyłem, to precyzja układu kierowniczego. Nie można nazwać go sportowym, jednak jest on zaskakująco ostry. Co ciekawe, nawet mocniejsze ruchy kierownicą nie skutkują tutaj bujaniem czy przechylaniem nadwozia. Auto prowadzi się bardzo pewnie, a w zimowych warunkach, z jakimi też przyszło mi się zmierzyć, było to wręcz kojące. Oczywiście duża w tym zasługa zawieszenia. Jest wystarczająco sztywne, jednak świetnie wybiera wszelkie nierówności i zapewnia duży komfort podróżowania. To naprawdę sztuka stworzyć tak udany układ.
Co się tyczy osiągów, nie są one wybitne, jednak zupełnie wystarczą. Napędzana na przednią oś Kuga w wersji ST-Line X mimo swojej prezencji obiecującej sportowe wrażenia, nie jest demonem prędkości. Z drugiej strony, wydaje się przyśpieszać lepiej niż w rzeczywistości. Producent obiecuje, że SUV sprint do setki wykona w 9,2 sek. Wydaje się, że z łatwością te deklaracje spełnia. Auto zbiera się bardzo gładko i z dumnie wypiętą piersią mknie do przodu. Co prawda, dbając o zastosowaną w nim skrzynię eCVT, która bardzo nie lubi kickdownów, unikałem gwałtownego ruszania, jednak raz czy dwa, w imię dziennikarskiej rzetelności, musiałem sprawdzić jego dynamikę. Oczywiście inżynierowie zadbali o różne tryby jazdy. Mamy ich łącznie pięć — normalny, sportowy, eco, śliska nawierzchnia, a także śnieg/piach. Korzystałem z głównie z trzech ostatnich i muszę przyznać, że spisują się naprawdę dobrze. Zwłaszcza tryb śliska nawierzchnia zasługuje tutaj na pochwałę.
Jak przystało na hybrydę plug-in, została ona stworzona do jazdy w mieście i tam też czuje się najlepiej. Średnie spalanie przy naładowanym akumulatorze podawane przez producenta wynosi 1,3 l/100 km, co jednak trzeba brać z przymrużeniem oka. Musimy też pamiętać o ładowaniu akumulatora (jego pojemność to 14,4 kWh). Inaczej spalanie podskoczy do poziomu 7,3 litra (na samym prądzie powinniśmy spokojnie przejechać ok. 55-60 km). Na szczęście przy jeździe w trasie, z prędkością ok. 90 km/h, nie powinniśmy przekroczyć wyniku pięciu litrów na 100 km.
Nie spodziewałem się niczego fantastycznego we wnętrzu Kugi i też się nie zawiodłem. Co więcej, po czasie zacząłem dostrzegać wiele zalet. Pierwszą z nich są bardzo dobre fotele. Mimo tego, że nie wydały mi się szczególnie miękkie, nawet po długiej, kilkugodzinnej trasie nie męczą. Oferują też świetne trzymanie boczne. Muszę też pochwalić je za wysuwane siedzisko, które zapewnia świetne podparcie dla ud. Także z tyłu jest całkiem nieźle. Miejsca mamy wystarczająco i nawet wysocy pasażęrowie nie powinni szczególnie narzekać na brak przestrzeni na kolana. Nad głową, rzecz jasna, miejsca jest w bród.
Mimo iż całość sprawia wrażenie dość plastikowego, a design nieco trąci myszką, wszystko jest porządnie spasowane, nic nie trzeszczy, a wyposażenie jest po prostu kompletne. Mamy do dyspozycji indukcyjną ładowarkę, head-up display, dwa cupholdery, a także prosty i przejrzysty system multimedialny. Na plus wychodzi też nagłośnienie od Bang & Olufsen. Niestety, Android Auto jest tutaj w wersji przewodowej (do dyspozycji mamy dwa porty - USB-C oraz USB-A).
Co się tyczy bagażnika, mamy do dyspozycji od 441 do 581 litrów (z zestawem naprawczym) lub od 383 do 518 litrów (z kołem dojazdowym). Te drugie wartości dotyczą sytuacji, w której przesuniemy do przodu tyną kanapę (regulowaną o 15 cm). Co więcej, możną ją jeszcze dodatkowo złożyć, co poskutkuje dodatkowym miejscem. Nie otrzymamy jednak płaskiej powierzchni - oparcie będzie nieco pod kątem.
Trzeba przyznać, że mimo upływu lat Kuga nadal zachowuje świeżość i jest bardzo przyjemnym w odbiorze samochodem. Mimo swojej kategorii wagowej zachowuje się znacznie zgrabniej, niż można byłoby się tego po niej spodziewać. To bardzo udany samochód. Nie ma tutaj jednak elementu, którym można by się zachwycić (chociaż układ jezdny jest tutaj naprawdę zadziwiająco dobry). Z drugiej strony nie daje powodów do narzekania czy składania zażaleń. Ford Kuga to SUV kompletny, jednak w wersji PHEV jest opcją przeznaczoną zwłaszcza dla poskramiaczy miejskiej dżungli. A jak prezentują się ceny? Testowana wersja ST-Line X z 225-konną hybrydą plug-in pod maską została wyceniona na niecałe 220 tys. złotych. Sporo, zwłaszcza gdy spojrzymy na ofertę konkurencji. Kto jednak zdecyduje się na zakup, nie powinien narzekać. Samochód został udostępniony w ramach testu przez Ford Polska. Firma nie miała wpływu ani wglądu do powyższej treści.