Karoseria EV6 to dziwny miszmasz. Mierzącemu 468 cm długości, 188 cm szerokości i 155 cm wysokości elektrykowi nie można odmówić nowoczesnego sznytu i aerodynamiczności, jednak całość wydaje się nieco ciężkawa. Tak jakby w jej DNA zawartych było sporo genów SUV-a i tylko jakaś domieszka cech sportowego liftbacka. Jeżeli przód jest jeszcze bardzo przyjemny dla oka, prosty i nieprzekombinowany, tak tył wchodzi w zupełnie inny, designerski wymiar. Przynajmniej dla mnie EV6 wygląda jak żaba przygotowująca się do skoku. Może to przez jej lakier w odcieniu głębokiej zieleni "Deep Forest". Podkreślam, nie jest brzydka, jednak nie wszystko w niej gra tak, jak powinno. Cóż, wszystko jest kwestią gustu.
Po zajęciu miejsca w nowoczesnej kabinie mamy wrażenie, że siedzimy w pojeździe nieco mniejszym, niżby się to wydawało. Wrażenie to potęgują także interesująco wyprofilowane drzwi, które przy górnej krawędzi wręcz licują z szybami. Wydaje się więc, że EV6 mimo swojej nadwagi ma bardzo wyraźnie zarysowaną talię. Co więcej, przy cofaniu trzeba uważać także na dość szeroki tył — elektryczna Kia ma potężne biodra.
Pozycja za kierownicą jest dziwnie myląca. Mimo iż jedziemy typowym, nieco klocowatym elektrykiem, czujemy się tak, jakbyśmy kierowali czymś znacznie bardziej sportowym i niżej zawieszonym. Dla mnie jest to cecha jak najbardziej na plus. Mimo iż z zewnątrz EV6 nie przypadła mi tak bardzo do gustu, tak jej wnętrze muszę pochwalić. Jest nowocześnie i gustownie. Właśnie tak kilkanaście lat temu wyobrażałem sobie samochód przyszłości — płaska podłoga, dużo miejsca (rozstaw osi to 290,0 cm), niełączący się z deską rozdzielczą tunel środkowy z ładowarką indukcyjną, cup holderami itd., duży dotykowy ekran multimediów zintegrowany z wyświetlaczem zegarów (oba skryte pod jedną taflą szkła, każdy o przekątnej 12 cali).
Całość dopełnia dwuramienna kierownica z szerokim centralnym segmentem najeżona przyciskami. Wszystko mamy w zasięgu dłoni. Muszę się jedynie przyczepić do panelu obsługi klimatyzacji i multimediów umieszczonej pod centralnymi kratkami nawiewu. Jest to dotykowa listwa, dzięki której możemy "przeskakiwać" pomiędzy dostępnymi funkcjami. Wystarczy nacisnąć jedną ikonkę i z poziomu klimy, przechodzimy do trybu przedstawiającego najważniejsze funkcje, jak ustawienia, radio itd. Na początku było to dość irytujące, jednak po oswojeniu się z tym rozwiązaniem zdołałem je zaakceptować. Trzeba się także pogodzić z przewodowym Android Auto oraz Apple Car Play. Na szczęście nie brakuje wejść USB, tak typu C, jak i A.
Pozytywnie zaskakują jednak fotele. Pokryte wegańską skórą siedziska są wygodne, obszerne i nawet podczas długiej podróży nie męczą. Dodatkowo w testowanym egzemplarzu w wersji Plus można je także całkowicie rozłożyć (funkcja "Lounge"). Taka komfortowa leżanka przyda się zwłaszcza w trasie, gdy będziemy musieli doładować akumulator. W końcu kto nie chciałby zafundować sobie regenerującej drzemki przy ładowarce (zdaniem producenta, przy wykorzystaniu ładowarki o mocy 350 kW, naładowanie akumulatora od 10 proc. do 80 proc. zajmuje 18 minut. W polskich realiach, gdzie większość ładowarek ma moc 50 kW, przebiega to zdecydowanie dłużej).
Pasażerowie z tyłu tez nie będą mogli narzekać na brak miejsca. Na kolana jest go wręcz ogrom. Niestety, wysoko poprowadzona podłoga skutkuje tym, że nasze uda nie będą szczególnie oparte o siedzisko. Problem ten potęguje też mała ilość przestrzeni na stopy pod fotelami. Miłym detalem są jednak wejścia USB w oparciach foteli oraz gniazdo 230-voltowe, dzięki któremu podładujemy m.in. laptopa.
Co do obsługi multimediów trudno się do czegokolwiek przyczepić. System jest przejrzysty, działa bardzo sprawnie i płynnie. Także szata graficzna jest przyjemna dla oka. Z łatwością spersonalizujemy wszystkie opcje, nie grzebiąc przesadnie w menu. Także wyświetlacz zegarów jest bardzo czytelny i co najważniejsze, nie jest zaśmiecony. Przedstawia wszystkie najważniejsze informacje i nie męczy zbędnymi dodatkami.
Kia EV6 podczas jazdy zachowuje się jak typowy elektryk. Jest dość sztywna, jednak nie w sportowym sensie. Poczujemy to przy pokonywaniu progów zwalniających. Elektryczny przybysz z Korei jest dość zbity i raczej przeznaczony do pokonywania gładkich zachodnio europejskich tras. Na szczęście pod względem komfortu resorowania jest całkiem nieźle. Układ kierowniczy jest przewidywalny, miękki, ale całkowicie poprawny i nie daje szczególnych powodów do składania skarg.
Oczywiście wszystko zależy od wybranego przez nas trybu jazdy. Do wyboru mamy trzy warianty - sportowy, normalny i Eco. W sportowym reaguje błyskawicznie na gaz, staje się nieco narowisty i pokazuje pazur. W ustawieniu standardowym jest spokojny, jednak wystarczająco żwawy i sprężysty. W trybie Eco EV6 kładzie nacisk na odzyskiwanie i oszczędzanie energii. Co najważniejsze - robi to świetnie. Reakcja na gaz jest wytłumiona, a przyśpieszanie można porównać do rozciągania gumy do żucia, jednak dzięki temu można cieszyć się wysokim zasięgiem. Coś za coś.
W testowanym egzemplarzu z silnikiem o mocy 229 KM i 350 NM momentu obrotowego i napędem na tył, sprint do setki zajmuje katalogowo 7,3 sek. Wydaje się jednak, że auto przyspiesza o wiele żwawiej — w końcu efekt ten potęguje dostępny od pierwszej chwili maksymalnym moment obrotowy. Prędkość maksymalna to z kolei 185 km/h.
EV6 należy się pochwała za całkiem niezły zasięg oraz oszczędność. Z akumulatorem 77,4 kWh i wspomnianym wcześniej silnikiem "kijanka" dysponuje zasięgiem wynoszącym 528-504 km. Jest to wynik jak najbardziej osiągalny. Oczywiście w trasie radzę bacznie obserwować prędkościomierz i na drogach szybkiego ruchu nie jechać na równi z obowiązującym ograniczeniem, ale nieco odpuścić pedał gazu. EV6 uczy cierpliwości i zachęca do powolnego sunięcia i pochłaniania kilometrów. W trasie, nie przekraczając prędkości 100 km/h, powinniśmy na spokojnie zejść ze zużyciem energii poniżej 17 kWh/100 km.
Kia EV6 to z jednej strony całkiem udane auto, z niezłym jak na elektryka zasięgiem, do tego ma przestronne wnętrze i jest bardzo dobrze wykonane. Z drugiej strony jest to samochód, za którym nie mam ochoty się obejrzeć, gdy zostawiam go na parkingu. Nigdy też nie pomyślałbym o jego zakupie. Nawet wersja GT nie jest dla mnie jakkolwiek kusząca. Brakuje jej "tego czegoś". Na pewno nie jest to pojazd dla motoryzacyjnego maniaka (w sumie jak większość elektryków), a raczej fana elektromobilności, czy gadżeciarza, który szuka wyróżniającego się, jednak rozsądnego auta. Testowany egzemplarz w wersji Plus został wyceniony na 259 900 zł. Samochód udostępniła do testu KIA Polska. Firma nie miała wglądu i wpływu na treść publikacji.