Na placu boju został jednak już tylko DS (w Renault już dawno dali sobie spokój z rywalizacją w segmentach zdominowanych przez Niemców). I to francuskim reprezentacyjnym SUVem miałem okazję pojeździć przez cały tydzień i odwiedzić wiele miast w kraju. Nie tylko na autostradach i drogach ekspresowych, ale także zaniedbanych lokalnych trasach poznałem bliżej premium z Francji wycenione na ponad 300 tys. zł. Niestety nie wszystkie podróże dobrze wspominam.
Dopóki nie zajrzysz do danych technicznych wszystko wydaje się OK. DS wzorem innych firm chętnie eksponuje moc samochodu. Do wyobraźni przemawia zatem aż 360 KM łącznej mocy układu hybrydowego plug-in. Gorzej, gdy dowiesz się, że pod maską drzemie silnik benzynowy o dość skromnej pojemności. To ledwie 1,6 l. Niewiele, nieprawdaż? Co na to konkurencja? W Audi Q5, Mercedesie GLC czy Volvo XC60 podobną moc uzyskano z dwóch litrów. W BMW X3 wykorzystano zaś motor o pojemności trzech litrów. W Lexusie zaś 2,5 l, ale przy niższej mocy układu hybrydowego.
Naturalnie zdaję sobie sprawę, że znajdą się klienci, którzy nie będą przykładali wagi do pojemności silnika, czy wyśrubowanych osiągów. Dla nich liczy się styl, którego trudno odmówić Francuzom (choć niekiedy styl kłócił się z funkcjonalnością co najłatwiej odczuć przeglądając menu zestawu multimedialnego). DS 7 wciąż bowiem wyróżnia się na ulicy i przyciąga spojrzenia. Nietrudno wyjaśnić dlaczego. W porównaniu z konkurencją samochody są rzadkością na naszych drogach. Firma nie może bowiem poszczycić się znakomitymi wynikami sprzedaży. W 2022 r. zarejestrowano w Polsce zaledwie 897 egzemplarzy wszystkich aut DS. W tym samym czasie Porsche sprzedało ponad 3 razy więcej.
A co ze stylem? Każdy, komu demonstrowałem francuskiego SUVa nie krył zachwytu. Chwalono bowiem nie tylko wystrój wnętrza (oczywiście to kwestia gustu), ale także wykorzystane materiały (do poziomu siedziska, gdyż poniżej jest już znacznie skromniej) oraz jakość wykończenia (jestem pod wrażeniem jak zadbano o wiele detali, które cieszą oczy). W tej mierze Francuzi nie mają czego się wstydzić. Właściwie to nawet mogą zawstydzić niejednego konkurenta. W kabinie DS 7 czułem się znakomicie i cieszyłem się dobrym wykończeniem (ale nie wygłuszeniem) oraz porządnym nagłośnieniem firmowanym przez Focal. Poświęciłem mu zresztą osobną publikację. A na nią Focal zasłużył, gdyż stworzył zestaw audio z myślą o tych, którzy przykładają dużą wagę nie tylko do jakości dźwięku, ale także odpowiednich źródeł muzyki. Innymi słowy, Focal znakomicie obnaża niedostatki kompresji plików audio i premiuje bezstratne formaty.
Z pokładowej elektroniki w DS 7 chwalę także wspomaganie podczas jazdy po zmroku. Oczywiście układ Night Vision można traktować jak gadżet. Wystarczy jednak sprawdzić, jak przydaje się na bocznych nieoświetlonych drogach. Dopiero wówczas najłatwiej się przekonać, jak ułatwia jazdę w nocy i znacząco zwiększa bezpieczeństwo. Znacząco. Już nie przeoczysz nieoświetlonego pieszego na poboczu.
Niestety jazda szczególnie po bocznych drogach wiązała się z wyrzeczeniami. Na efektownych 21-calowych felgach i cenionych oponach Michelin Pilot Sport 4 S było zadziwiająco niekomfortowo. Zadziwiające, tym bardziej że DS tak chętnie chwali się aktywnym zawieszeniem Active Scan Suspension, czyli układem elektronicznego sterowania siłą tłumienia współpracującym z kamerą skanującą nawierzchnię przed samochodem. W teorii powinien zatem poradzić sobie nie tylko z drogą dziurawą jak niejeden żółty ser, ale także z wszelkimi nierównościami jak zapadnięte studzienki, łatami asfaltu czy szczelinami dylatacyjnymi przy wjazdach na most. Dla odmiany na nowych drogach równych jak stół było zaś niemal dokładnie tak jak tego można oczekiwać od francuskiej motoryzacji. Płynnie, przyjemnie i relaksująco. Wyjątkiem okazała się tylko akustyka, a ściślej wygłuszenie nadkoli, które potęgowały odgłosy toczenia opon. Odnoszę wrażenie, że podczas wygłuszania nadwozia tak skoncentrowano się na szumach wiatru, pracy układu zawieszenia czy odgłosów silnika, że zapomniano sprawdzić, jak hałasują największe opcjonalne felgi i opony. Szkoda! Jedyne co można zrobić to zwiększyć głośność zestawu audio. Warto.
Duży zawód wiąże się także z pokładowym zestawem kamer, które Francuzi uparcie reklamują jako zestaw 360 st. Sęk w tym, że nie ma on nic wspólnego z prawdziwym zestawem kamer surround monitorujących całe otoczenie pojazdu. Stellantis w imię dziwnie pojętych oszczędności proponuje dwie kamery i sprytne nakładanie obrazu, by stworzyć widok wszystkiego co znajduje się dookoła pojazdu. Spróbuj jednak włączyć wsteczny i zobaczysz szary obszar po obu stronach pojazdu. Zostanie on wypełniony widokiem z przedniej lub tylnej kamery dopiero wówczas, gdy ruszysz. Z technologicznego punktu widzenia to wstyd.
Sama jazda jest jednak przyjemna, gdy wybierzesz równą drogę. DS 7 sprawia wrażenie bardzo żwawego auta szczególnie w trybie sport (mam jednak przy tym wrażenie, że nie w pełni wykorzystano potencjał znakomitej automatycznej skrzyni biegów Aisin, która w innych modelach koncernu Stellantis działa znacznie lepiej). W pozostałych jest łagodniejszy i trudno wyczuć, że w układzie napędowym drzemie aż 360 KM (200 KM z silnika benzynowego oraz 110 KM i 113 KM z dwóch silników elektrycznych). A to zestaw hybrydowy z techniką plug-in, co oznacza możliwość jazdy na prądzie na dłuższym dystansie (automatyka niemal zawsze dąży do tego, by w pierwszej kolejności wykorzystać energię). Jak długim? Producent deklaruje, że energii w akumulatorze 14,2 kWh powinno wystarczyć na przejechanie do 62 km na prądzie. Podczas testu nie udało mi się nawet zbliżyć do 40 km. Komputer zwykle wskazywał od 32 km do 36 km zasięgu. Skromnie, niestety. Równie skromnie prezentował się DS w kwestii zużycia paliwa. Średnia podczas testu to 8,5-9,5 l benzyny (przy bardzo oszczędnej jeździe dało się zejść do 6 l). Da się przeżyć, ale przy baku o pojemności 43 l (tylko w dieslu jest większy, gdyż liczy 55 l) oznacza to częste postoje na stacji paliw podczas długiej podróży.
Tydzień jazd DS 7 wzbudził we mnie jakże skrajne uczucia. Z jednej strony nie kryję uznania za efektowny styl, przytulne wnętrze, znakomite fotele, wyśmienite nagłośnienie firmowane przez Focal, układ noktowizji, udany system nawigacyjny od TomTom i komfort jazdy po równych drogach. Lista zastrzeżeń jest jednak długa. Narzekałem na kłopoty z łącznością (wiele prób połączenia aplikacji z samochodem), problemy ze stabilnością Apple CarPlay, niski komfort jazdy po nierównych drogach, hałas toczenia i niezbyt harmonijną pracę automatycznej skrzyni biegów. Jeśli doliczyć do tego cenę ponad 340 tys. zł to wspomnianą listę wad trudno zaakceptować. Chcę jednak podkreślić, że mocno kibicuję Francuzom, gdyż alternatywa dla niemieckiego premium jest potrzebna. Im większy wybór tym zdecydowanie lepiej. Samochód użyczył do testu Stellantis. Firma nie miała wglądu i wpływu na treść przygotowanej publikacji.